Dylan Oakes Sob 10 Sty - 15:09 | |
| Dylan Oakes Za górami, za lasami, żyła niezwykła postać zwana Dimitri, której przygody spisano w księdze Anastazja. Zamieszkiwał Królestwo Fairylandu, gdzie nie praktykował magii. Sielanka została przerwana, gdy nad królestwem Fairylandu pojawiły się ciemne chmury, straszna klątwa, która wymazała wszystkim pamięć. I choć postać ta nie uczestniczyła w rzucaniu strasznego zaklęcia, zmuszona była do rozpoczęcia zwykłego życia w Lanville, pamiętając swoje poprzednie życie w 0%. W miasteczku znacie go jako dwudziestoośmioletniego mieszkańca, zwanego Dylana Oakesa (ft. Jake Gyllenhaal). Zamieszkuje dzielnicę Central Lanville, pracując jako złota rączka na lodowisku.
| Egoista. Samotnik. Niecierpliwy. Buntownik. Te słowa zdecydowanie pasują do Dylana, opisują jego charakter, jednakże... Nie do końca zgadzają się z opisem rzeczywistości; a może raczej, nie oznaczają one tego, co pierwsze przychodzi nam na myśl na widok tych słów. Mężczyzna nie jest typem złego chłopca, nie należy do tych, których towarzystwo uprzykrza życie, wręcz przeciwnie. Co prawda, dawniej był on lekkoduchem, teraz jednak stara się walczyć ze swoimi wadami, a ich przejawy z dnia na dzień są coraz słabsze. Egoizm Dylana zamyka się teraz w jego niechęci do kontaktów międzyludzkich, nie wynikającej jednak z jakichkolwiek przejawów pogardy. Starając się być lepszym człowiekiem odcina się od tłumów, unika zbędnych rozmów i spotkań, nie chcąc znów natrafić na okazję do popełniania błędów. Dlatego też nie ma cierpliwości do osób, które usilnie próbują go namówić do złamania swoich zasad i przekonań, gdy ktoś zbytnio naciska staje się burkliwy, marudny i jak najszybciej przedkłada swoją potrzebę samotności ponad chęci towarzysza. Buntuje się przeciwko zamykaniu go w społecznych schematach, zmuszaniu do zachowań, których konsekwencje – w jego przypadku – mogłyby być nieprzyjemne dla obydwu stron. Kochany. Przyjacielski. Troskliwy. Otwarty. Sytuacja zmienia się całkowicie, gdy Dylan trafi na osobę, która go czymś zainteresuje. Kiedy przekona się, że osoba, z którą przebywa spokojnie i cierpliwie znosi jego milczenie, nie naciskając na jakąkolwiek zmianę, powoli rozluźnia się i nabiera chęci na rozmowę. Wystarczy by osoba go zaintrygowała, by znalazł się wspólny temat, by z typowego milczka zmienił się w gadułę, paplającą radośnie o tym co go fascynuje. Wobec osób, które zdobyły jego zaufanie staje się zupełnie innym człowiekiem, jest otwarty (choć z pewnymi granicami), dba o jej potrzeby, odnosi się do niej ciepło i serdecznie. Co prawda takich przypadków nie ma za wiele, jednak to one właśnie są dowodem na to jak bardzo udało mu się zmienić swoje życie. ɸ Mam kota, a raczej Kota, bo tak się to zwierze nazywa. Przybłąkał się do mnie pewnego dnia i tak już został. Jest moim chodzącym na czterech łapach kręgosłupem moralnym, przez co czasem mam wrażenie, że to nie był przypadek, że natrafiliśmy na siebie... A oto i on: *Kot*ɸ Kilkakrotnie próbowałem zbratać się z najnowszą technologią, jednak ta do tej pory pozostaje poza moim zasięgiem. Od tabletów, smartphonów i innych tego typu gadżetów trzymam się z daleka, mam jedynie stary, dość zdezelowany już, ale nadal wiernie mi służący, laptop, którego rozpracowanie zajęło mi sporo czasu. ɸ Nie przepadam za wielkim tłumem. Nie dlatego, że boję się ludzi, czy też ze względu na moją niechęć do ludzi (choć i ta chwilami się pojawia), a bardziej ze względu na mnogość Okazji atakujących mnie ze wszystkich stron. W takich chwilach muszę skupiać się bardzo by nie zrobić żadnej głupoty i nie wyciągnąć rąk z kieszeni w niewłaściwym celu. ɸ Są chwilę, w których cenie sobie samotność ponad wszystko inne. W takich momentach często biorę Kota na smycz i wybieram się z nim na spacery do lasu. ɸ Moim największym skarbem są książki. Zbieram je odkąd pamiętam, nie wybrzydzam jeśli chodzi o gatunek czy wiek pozycji. Miłość do słowa pisanego sprawia, że jestem częstym gościem biblioteki oraz antykwariatu (na nowe książki z księgarni często mnie nie stać). |
Nigdy nie mógłbym powiedzieć, że miałem złe dzieciństwo. Wręcz przeciwnie, było ono cudowne, mimo iż wychowywał mnie jedynie wujek. Co prawda, często ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, nie było nas stać na nowe, lepsze ubrania, ekskluzywne dania, czasem kanapka z najtańszym smarowidłem była tym czym musiałem zadowolić się na obiad, jednak... Nigdy nie mógłbym powiedzieć, że nie byłem kochany. Poczciwy wujaszek otaczał mnie całym swoim ciepłem, zawsze stawiając moje potrzeby na piedestale, poświęcając mi tyle czasu ile tylko zdołał wygrzebać między kolejnymi godzinami pracy. Zawsze byłem mu za to wdzięczny, w końcu widziałem jak się męczy, jak nie może sobie ułożyć życia, a mimo to opiekował się mną, choć po śmierci rodziców mógł po prostu zostawić mnie w domu dziecka, na łasce samotności. Nie porzucił mnie,mimo iż beze mnie byłoby mu lżej, mimo iż właśnie z mojego powodu często nie układało mu się życie uczuciowe. Bo w końcu, dorosły facet z młodym chłopakiem na karku, zarabiający grosze, nigdy nie był atrakcyjnym kandydatem na partnera. Wujaszek nigdy nie dawał mi odczuć, że jestem dla niego ciężarem, nie raz mawiał, że na dobrą sprawą, gdyby nie ja dawno by się stoczył. Przed wzięciem mnie pod swoje skrzydła miał spore problemy z alkoholem, które zwalczył w obliczu dużej odpowiedzialności jaką było rodzicielstwo. Nigdy nie pozwalał bym czuł się gorszy, uczył mnie, że o wartości człowieka nie decyduje jego majątek, a bogactwo duchowe, to co czyni. Jak więc to możliwe, że tak bardzo się stoczyłem? Mógłbym prawić wiele głupot na ten temat, rozwodzić się o pragnieniu odmienienia swojego losu, prawda była jednak tak, że po prostu chciałem zaimponować kolegom. Zdobyć u nich jakiekolwiek uznanie. Zarówno pierwsza kradzież, jak i pierwsze spicie się było dla mnie szokiem. Odchorowałem je długo, nie tylko fizycznie, ale także i duchowo. W końcu, zawiodłem wujaszka, odszedłem od naszych priorytetów, porzuciłem wpojone mi zasady. Wszystko jednak minęło, gdy zobaczyłem uznanie w oczach innych chłopaków. Nareszcie byłem 'kimś', nareszcie dostrzegali we mnie coś poza starymi, zniszczonymi książkami i ubraniami pamiętającymi lepsze czasy. Cieszyłem się z tego, poczułem się dumny. I to uderzyło mi do głowy. Wujaszek wiele się przeze mnie wycierpiał, przez moją głupotę często w środku nocy musiał wybierać się na posterunek, by odebrać krnąbrnego wychowanka, obserwował jak tracę ambicje, patrzył na moje obniżające stopnie. Wiedziałem, że sprawia mu to ból. I pewnie dlatego, gdy tylko zegar wybił godzinę moich osiemnastych urodzin, wyprowadziłem się z domu. Kolejne cztery lata były istnym szaleństwem. Drobne prace, z których ciągle byłem wyrzucany, zmieniane często mieszkanie, drobne kradzieże, noce spędzane w barach, kobiety, które gościły w moich łóżkach jedynie na jedną noc, zwabione fałszywymi obietnicami. Wszystko jednak zmieniło się pewnego dnia, tydzień po moich 22 urodzinach, kiedy to wychodząc z mojego mieszkania pewna dziewczyna powiedziała mi, że liczyła na to, iż opowieści o mnie nie są prawdziwe. Że wierzyła we mnie. I zawiodła się. Niby nic, niby podobne rzeczy słyszałem wiele razy, ale wtedy coś w tym było. Coś co sprawiło, że przejąłem się. I ponownie postanowiłem zmienić swoje życie. Na lepsze. Walka z dawnymi nawykami szła mi ciężko, w pewnym momencie popchnęła mnie nawet do wizyt w gabinecie psychiatry. Nie było ich wiele, ale wystarczyły one bym zrozumiał do czego się doprowadziłem. Reszta mojego życia miała być ciągłą walą z kleptomanią i odcinaniem się od zbędnych mi do życia tłumów. Bo nie wierzyłem, że kiedykolwiek będę w stanie w pełni się zmienić.
Niewiele wiadomo o losach Dimitriego pomiędzy wsparciu Anastazji w ucieczce, a następnym spotkaniem z nią. Bajka nie rzuca światła na jego losy, które wcale nie były tak przyzwoite. Dimitri by przetrwać czepiał się chwilami najgorszych możliwych rozwiązań, oszukiwał (zarówno w życiu jak i w kartach), naciągał ludzi, kradł, a wszystko to robił z jakimś niesamowitym stylem, którego nie dało mu się odmówić. Były to lata, kiedy to cieszył się towarzystwem ludzi, wykorzystując ich często do własnych celów, uwielbiał adorować kobiety, szaleć. A potem wszystko się zmieniło. Wyprawa z Anastazją, wspólna wędrówka i ratowanie jej życia obudziły w Dimitrim coś, czego do tej pory nie było widać, czułość i opiekuńczość, Pojawiła się miłość skierowana wobec jednej kobiety, która wcale nie zamierzała wygasać, wręcz przeciwnie, narastała z czasem, po dwóch latach przekonując go do bardziej radykalnych środków – oświadczyn. Życie Anastazji i Dimitriego wkroczyło na nowe tory, a po niedługim czasie znowu miało się odmienić. Po ledwo kolejnych dwóch latach ich rodzina się powiększyła, na świat przyszła mała Diana, która ledwo miesiąc przed rzuceniem klątwy zdążyła skończyć dwa lata. Najważniejszą różnicą między bajką, a rzeczywistością Dimitriego będzie fakt, iż w filmie Dimitri był starszy o ledwo dwa lata, zaś tutaj różnica ta wynosi cztery lata.
|
|