Kayleigh Vael Sro 8 Kwi - 18:34 | |
| Kayleigh Ilean Vael Za górami, za lasami, żyła niezwykła postać zwana Megarą, której przygody spisano w księdze ,,Herkules". Zamieszkiwała Wonderland, gdzie nie praktykowała magii. Sielanka została przerwana, gdy nad królestwem Fairylandu pojawiły się ciemne chmury, straszna klątwa, która wymazała wszystkim pamięć. I choć postać ta nie uczestniczyła w rzucaniu strasznego zaklęcia, zmuszona była do rozpoczęcia zwykłego życia w Lanville, pamiętając swoje poprzednie życie w 60 %. W miasteczku znacie ją jako dwudziestosześcioletnią mieszkankę, zwaną Kayleigh Vael (ft. Nina Dobrev). Zamieszkuje dzielnicę Pelican Bay, pracując jako nauczyciel szermierki.
| wolny duch * niezależna * bystra * panująca nad emocjami * racjonalna * drwi z uczuć * cyniczna * sarkastyczna * z nietypowym poczuciem humoru * odważna * uwodzicielska * wybredna * manipulantka * szczera do bólu * śmiała * zabawna * bezczelna * - bez względu na sytuacje, nie może powstrzymać się od sarkastycznych uwag. Czasem nawet nie jest w pełni świadoma tego, że może to kogoś obrazić. I nieszczególnie o to dba. - ludzie uważają za denerwujący jej nawyk obserwowania ludzi. Nie skupia się wtedy na niczym konkretnym, po prostu patrzy i wynotowuje sobie mentalnie różne szczegóły różnych ludzi. - bez uczucia paraliżującego strachu nie wejdzie wyżej niż na trzecie piętro. - na wspomnienie o jej byłym ukochanym lub latach liceum, nawet bezwiednym, można oczekiwać od niej reakcji od jadowitej uwagi, po zdzieleniu kogoś pięścią w nos. - zgodnie z własnymi słowami ma alergię na banały i wytarte frazesy, a komedie romantyczne ogląda tylko po to, żeby mieć więcej materiału do wykpiwania, bo w pierwszych trzech minutach potrafi wypunktować całą listę żałosnych i tanich zagrywek. - nazwała swojego białego persa Pegaz. - naturalnie ma lekko kręcone włosy, ale nie znosi ich, więc prostuje je i upina we wszelkie kombinacje, byle nie wpadały w oczy. - często nosi fioletowe soczewki, nie wspominając już o wszelkich odcieniach fioletu na bluzkach, spódnicach, spodniach, długich do kostek sukienkach i tym, że trudno zobaczyć ją bez okrągłej, złotej broszki przypiętej na wysokości ramienia. |
Matka Kayleigh kreowała swoje życie na takie, jakiego pragnęła latami. Mały dom, dwójka dzieci, pies. Nie potrzebowała męża, ojca dla dzieci chciała tylko na te niezbędne kilka minut, później mógł zniknąć, żeby pić z kolegami, ale to już nie ona miała się martwić, gdzie się podziewa, kiedy go nie ma. Po piętnastu latach, kilka drobnych poprawek - miał być dom, był dom. Duży, oddalony ponad kilometr od innych w mieście, w głębi lasu. Miały być dzieci, jest córka. Jedna, chuda jak szczapa z włosami jak koń. Miał być pies, był. Wybiegł którejś nocy do lasu i nie wrócił. Miało nie być ojca dzieci, był mąż. Dziwny mężczyzna, uciekł z daleka dla odrobiny spokoju. ,,Kayleigh, co ty wyrabiasz?'' Ośmiolatka naprawdę nie chciała długimi godzinami wymachiwać patykiem w powietrzu, to po prostu wydawało się strasznie zabawne. Ojciec kazał wyrzucić kij i zakazała wychodzić z pokoju do wieczora. Kayleigh i tak wyszła, wystrojona w nową, różową sukienkę i zniszczyła ją doszczętnie. Tak oto bystra dziewczynka podjęła się pierwszej w życiu walki na miecze. Bawiło ją to dokładnie tak, jak myślała. ,,Kayleigh, co to ma znaczyć?'' Co dziwnego jest w tym, że banda czternastolatków siedzi na zniszczonych deszczem i wiatrem resztkach murów za miastem? Jeśli mówimy o szkolnych przyjaciołach - zupełnie nic. Tak było z Kayleigh, która nie paliła się, żeby wykorzystywać swoją tak zwaną ponadprzeciętną inteligencję, dostając oceny nieco lepsze niż czwórki z matmy i tróje z języków. Za to zawsze znajdowała się chwila i dało się wysupłać trochę grosza, żeby kupić paczkę papierosów i spędzić czas z 'miłością życia'. Rozliczanie składek na różnych spędach po okolicach Lanville wychodziło jej nadspodziewanie dobrze. I nawet się specjalnie nie przejęła, kiedy dyrektorka zawiesiła całe kółeczko na tydzień, po tym jak przyłapała ich któryś raz z kolei na pyskowaniu nauczycielom. ,,Tak miało być, prawda Kayleigh?'' Kay miała kiedyś przyjaciela, naprawdę dobrego przyjaciela i tak na prawdę tylko on jeden rozumiał przynajmniej ten jeden procent panny Vael. Tylko on jeden zasługiwał w jej oczach na miano 'miłości życia'. Chodzili ze sobą pół podstawówki, całe liceum, a potem on wyjechał. Wyjechał... gdzieś, przede wszystkim daleko. I pisali listy, żadnych telefonów, wiadomości, tylko listy. Kayleigh zaczęła powoli snuć plan, mając jeden cel - nie skończyć jak matka. Od drugiej klasy planowała buntować się na wszelkie sposoby i wyrwać się z małej dziury, za którą uważała Lanville, ale po maturze zrozumiała, że im bardziej się miota, tym ciaśniej oplata się drobnomieszczańskimi poglądami. Więc przestała. Poszła na studia, jak zupełnie normalna dziewczyna w jej wieku, bo nie uważała, że miałaby coś zmienić. Przyjeżdżała do rodzinnego domu w wolnych chwilach, albo kiedy pracowała nad konspektami. I nadszedł upragniony czas wolności, kiedy siedziała na schodach domu, od którego wszystko się zaczęło z dyplomem ukończenia studiów prawniczych w ręce. ''Panno Vael, co pani robi?'' A wtedy przyszedł ostatni list. Do tej pory nie wie ile było w nim prawdy, mówił tylko, że jej najlepszy przyjaciel, ktoś, kogo lata wcześniej nazwała ''jednym z sensów własnego istnienia'' nie chce mieć już więcej nic wspólnego z jej życiem. Stanowczo nalegała, żeby planowane od tygodni spotkanie jednak się odbyło. Chwilami zdarzało jej się zatracać tę cenną cechę myślenia - logikę, a i tak pojawiłam się o pięć minut za wcześnie. Mówiła, próbowała z dumą cierpieć, lecz to nie miało już sensu. Wtedy już nawet nie musiała mieć dość silnej woli, by energicznie przejść kilka metrów. Dumnie odeszła z miejsca, w którym straciła ostatnie resztki wiary w ludzkość. Kłamstwem byłoby powiedzenie, że to zmieniło jej życie, bo zmieniło tylko... wszystko. Dopatrywała się momentami prawa karmy, albo zwykłej nienawiści ze strony wszechświata w następnym przełomie życia. Ojciec zwiał dawno - wyjechał, zostawił je, po prostu zniknął. Zdarza się. I nie było też tak, że Kayleigh była ukochaną córeczką mamusi, po prawdzie - nie dogadywały się w niczym. Matka zachorowała, 'miłość życia' odrzuciła to, że poświęcała mu wszystko, ojciec zniknął. Kayleigh nic już nie wiązało z Lanville. Jak największy tchórz wyjechała z domu, z miasta, z bliżej nieokreślonym planem działania. ,,Kayleigh, coś ty zrobiła?'' O szóstej trzydzieści londyńskiego czasu, dwudziestosześcioletnia Kayleigh Vael spojrzała w zaparowane, przetarte dłonią lustro. Minęły dwadzieścia cztery godziny od chwili, w której przekroczyła magiczny próg urodzin i przez mgliste wspomnienia wypitego alkoholu zaczęły przebijać się rozmyślania z poprzedniego wieczora, niektóre zupełnie nie logiczne. Wydawało jej się, że skończyła całkiem nieźle - przyjechała do Anglii, dziewczyna świeżo po studiach i przez dwa miesiące zatrudniała się w różnych miejscach, robiąc różne rzeczy, i właściwie jej się to podobało. A wtedy zaczęła rozmyślać. Osiem minut po siódmej rano wpadła na zupełnie genialny pomysł - wrócić do Lanville.
/ często miewa dziwne sny, w których jest jakby... grecką księżniczką? Sama uważa, że to głupie; / jest literalnym magnesem na kłopoty, z którymi świetnie radzi sobie sama; / ma pewną awersję do białych kwiatów i antycznych rzeźb; / boi się wysokości; / generalnie ma niskie mniemanie o mężczyznach; / nie przejawia tendencji do zawierania prawdziwych przyjaźni;
Ostatnio zmieniony przez Kayleigh Vael dnia Sro 8 Kwi - 19:24, w całości zmieniany 1 raz |
|
Re: Kayleigh Vael Sro 8 Kwi - 19:16 | |
| KLIK - tutaj masz link do opisu krain w bajkowym świecie, nie można wpisać antycznej Grecjii, tylko którąś krainę z tych w linkach poza tym błędów nie ma, więc popraw tylko to, napisz mi tutaj, że gotowe i będzie akcept! |
|