Blanche Fairchild Sro 26 Sie - 14:07 | |
| Blanche Fairchild Za górami, za lasami, żyła niezwykła postać zwana Kidagakash Nedakh, której przygody spisano w księdze Atlantyda, Zaginiony Ląd. Zamieszkiwała Neverland, gdzie zbierała artefakty. Sielanka została przerwana, gdy nad królestwem Fairylandu pojawiły się ciemne chmury, straszna klątwa, która wymazała wszystkim pamięć. I choć postać ta nie uczestniczyła w rzucaniu strasznego zaklęcia, zmuszona była do rozpoczęcia zwykłego życia w Lanville, pamiętając swoje poprzednie życie w 100%. W miasteczku znacie ją jako dwudziestodwuletnią mieszkankę, zwaną Blanche Fairchild (ft. Ola Rudnicka). Zamieszkuje dzielnicę East Valley, pracując jako trener w szkółce bokserskiej.
| Zasada numer jeden: nie ufaj temu, co widzą twoje oczy.Kiedy błąkam się bez celu po nic nieznaczących ulicach tego nic nieznaczącego miasteczka, wśród ludzi znaczących niewiele, bez wątpienia natrafiam na twoje spojrzenie. Nie daję jednak tego po sobie poznać. Gdybym odwróciła się, oburzona sposobem, w jaki przewiercasz mnie na wylot, zadziałałabym według schematów, które nudzą mnie swoją wypraną z kolorów monotonią. Zamiast tego zatrzymuję się przy stoisku z owocami, które według mniemania targowych przekupek, mają być świeże. Moje blade dłonie zaciskają się na zielonym jabłku i podsuwają pod sam nos, chłonąc jego kwaskowaty zapach. Zastanawiam się, na którą część mnie się teraz patrzysz. Może na uniesione wysoko szczupłe ręce, albo wątłe, patykowate nogi? Ledwie uśmiecham się w powierzchnię jabłka, za którym skryłam twarz. Gdyby ktoś powiedział ci, że te same ręce przed chwilą dotkliwie pokiereszowały twarz bezdomnego (jak i bez-myślnego) przestępcy, uwierzyłbyś? Gdyby ktoś powiedział ci, że te nogi, owinięte grubym, dżinsowym materiałem, dwa dni temu wspinały się na najwyższe drzewo w okolicy, dałbyś temu wiarę? Nie mogę udzielić za ciebie odpowiedzi, bo nie oceniam ludzi po pozorach, które gubią nas w lawinie niewyjaśnionych spraw. Żałuję. Żałuję, bo jestem ciekawa tego, co rodzi się w twojej głowie, jak i ciekawa świata i miejsc, w których nie zostawiłam jeszcze śladu buta. Zakładam kosmyk włosów za ucho, wręczając przy tym złotą monetę właścicielce przydrożnego kramu. Ach, zapomniałabym o najważniejszym. Włosy. Podobają ci się? Wszyscy wiemy, z czym kojarzy się biel. Czystość, dobro, nieskazitelność, doskonałość, niewinność. Bądź tak miły i nie przypisuj mi tych cech charakteru, nie wiedząc nawet jak mam na imię. Nie jestem stereotypem. Jestem Blanche. Zasada numer dwa: to ja zdecyduję, czy się do mnie zbliżysz.I właśnie dlatego znikam za zakrętem, kiedy słyszę szuranie twoich butów po nierównym chodniku. Uliczki, którymi posuwam się do przodu, są równie zagmatwane jak moja osobowość. Oczywiście, że chcę wiedzieć jak wyglądasz i co masz mi do powiedzenia, oprócz zwięzłego komentarza na temat ciepłej, wieczornej pogody. Mimo to emocje, które kołaczą się w mojej klatce piersiowej trzymam na wodzy, a ich upust daję tylko wtedy, kiedy wiem, że będą z tobą bezpieczne. Niestety, mój nieznajomy, nie jesteś gotowy na to, abym się przed tobą otworzyła. Skręcam w prawo. Słyszę twój płytki oddech, który rozpaczliwie sygnalizuje, że organizm jest przemęczony tajemniczą pogonią. Pomyślałbyś, że nawet podczas pościgu możemy się poznać? Teraz już wiem, że nie przemierzasz podwodnych toni tak jak ja, ani nie uderzasz w worek treningowy, który pełni rolę etatowej Nemezis. Skręcam w lewo. Zauważyłeś, że zwalniam kroku, aż w końcu zatrzymuję się na dobre. Po raz pierwszy tego wieczoru odwracam się, a ty patrzysz w moje błękitne, roześmiane oczy i dołeczki w policzkach, które uformowały się kiedy oboje wybuchliśmy śmiechem. Kiedy uspokajamy nierówne oddechy, wręczam ci zielone jabłko. Przyjmujesz podarunek, patrzysz na niego i zastanawiasz się, czy to on będzie początkiem naszej znajomości. Lecz kiedy podnosisz wzrok z nad owocu, mnie już nie ma. W powietrzu wisi tylko kwiecista woń, której nigdy nie umiałam się pozbyć. Zasada numer trzy: nie przyzwyczajaj się do mnie, ja mam w zwyczaju uciekać.Pomimo tego, jak bardzo kocham niektórych ludzi. |
Kiedy jakimś zrządzeniem losu dowiesz się, jak brzmi moje nazwisko i z jakiej sfery społecznej pochodzę, nie wykrzywiaj ust w pogardliwym grymasie, ani nie kiwaj głową z uznaniem. Zarówno jak i ty, nie wybrałam sobie domu, w którym usiłowano mnie wychować. Usiłowano - gdyż nie zdołałam sprostać oczekiwaniom swoich opiekunów. Od małego określano mnie mianem kłopotliwej; może przez to, że każde polecenie, które wpadało do mojego dziecięcego ucha, było przetwarzane na informację zupełnie sprzeczną do tej pierwotnej. Kiedy miałam wziąć kąpiel, uciekałam z domu, a świat pochłaniał mnie jak gąbka wodę na okrągłe dwa dni. Gdy powinnam była podlać słoneczniki, ścinałam je, nieudolnie zaplatając w kwiecistą koronę. Chłopcy również nie stanowili dla mnie przeszkody. Ci najbardziej złośliwi usiłowali uprzykrzyć mi życie, a ja rzucałam się na nich, jak dzika, nieokiełzana małpka. Moja natura nie oznacza jednak, że nie kocham swoich bliskich. Kocham ich nad życie; z siłą, która bez skrupułów rozerwałaby serce od środka. Moje serce zostaje rozrywane za każdym razem, gdy zostawiam ich daleko za sobą, wyruszając w kolejną podróż. Nie mogę jednak nic na to poradzić. A więc proszę, nie zatrzymuj mnie, gdy pewnego dnia założę sponiewierany plecak na plecy, aby przez ułamek sekundy pozwolić komuś innemu zapełnić karty mojej historii. Raz zaprzyjaźnię się z dziewczyną, która straciła drogę w życiu, a raz noszę pod sercem dziecko mężczyzny, który byłby gorszym materiałem na ojca, niż ja na matkę. Niemniej, to nie wina istoty, której dałam życie, oddając ją do adopcji. Szkoda tylko, że różowe policzki i zaciśnięte powieki noworodka nie pozwoliły mi o nim zapomnieć.
Wiem, że świat nie kończy się na Lanville, ani na Brazylii, czy Wielkiej Brytanii. Nie kończy się też na boksie, ani żadnych innych sztukach walki, które pielęgnuję. Pamiętam Atlantydę, podobnie jak wszystko, co mnie z nią łączyło. Oczami wyobraźni widzę niebieski błysk kryształu, zawieszonego na rzemyku, który tworzył jedność z moją niegdyś opaloną przez słońce skórą. Nie zapomniałam o strzelistych wodospadach, które pieniły się w kontakcie z lazurowymi wodami jezior i onieśmielająco pięknej przyrodzie, która nigdy nie powinna zaznać okrutnych działań współczesnego człowieka. Wciąż tęsknię za zamazanym obrazem ojca i matki, po której jedyna pamiątka widnieje na moim nadgarstku, w postaci dziecięcej bransoletki. Wiem, że z księżniczki ewoluowałam w królową zaginionego świata. Wiem, że tak naprawdę na imię mam Kidagakash Nedakh, żyję już prawie dziewięć tysięcy lat, a pewien chłopiec w okularach wtargnął do mojego życia, nazywając mnie Kidą. * wciąż szaleję za owocami morza, * jestem aktywna fizycznie; pływam, kocham wspinaczki i walkę wręcz, * rodzina jest dla mnie najważniejsza i zrobię wszystko, aby stanąć w jej obronie, * nie lubię, kiedy ktoś dotyka mnie bez mojego pozwolenia, * kiedy ktoś mnie skrzywdzi, nie zawaham się odpłacić pięknym za nadobne.
W momencie, kiedy zostałam jedyną, prawowitą władczynią Atlantydy, wszystko zaczęło się sypać. Ojciec już nie trzymał mnie pod kloszem, surowo przestrzegając przed niebezpiecznym światem zewnętrznym, który w świetle ówczesnych zdarzeń stanął przede mną otworem. Chłopiec, którego imienia nie pamiętam, a był mi bardzo bliski, był tak zafascynowany Zaginionym Lądem, że nie zauważył, jak bardzo nieobecna stałam się sercem i duszą. Świadoma tego, że Atlantyńczycy są bezpieczni pod jego pieczą, opuściłam dom, odkrywając nowe krainy. W pewnym momencie swojej podróży natrafiłam na mężczyznę, którego postanowiłam objąć opieką. Nazywał się Gaston i był wyczerpany po walce z kimś, o kim nie opowiadał zbyt wiele. Nie miałam mu tego za złe; sama nie należę do rozmownych, wylewnych osób. Wyleczyłam go, skrupulatnie doglądając kilka razy dziennie i zapewniając towarzystwo z nie najwyższej półki. Po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że on również wyświadczył mi przysługę, będąc moją odskocznią od rutynowego życia na Atlantydzie; niespodziewanie obdarzyliśmy się ciepłym uczuciem, którego kres nastał wraz z naszym rozstaniem. Był zdolny do kontynuowania swojego życia, a ja do powrotu do domu. Ruszyliśmy swoimi ścieżkami. Niestety, nie zdążyłam wytłumaczyć się ze swojego zniknięcia – czar brutalnie odebrał mi tą możliwość.
|
|
Re: Blanche Fairchild Sro 26 Sie - 14:31 | |
| Bardzo ładna karta, masz fajny styl pisania, choć muszę przyznać, że czułam lekki niedosyt, jak gdybyś nie wyczerpała do końca wszystkiego. Podoba mi się charakter Kidy i szkoda, że nie mam już Eugene'a, doskonale by się dogadali jako dwie zakały rodziny Fairchild! Mimo wszystko sądzę, że ciężko jest nie polubić Blanche, pomimo jej takiego temperamentnego charakterku. Powinnaś znać całą swoją rodzinkę, rówieśników, innych boksujących oraz mieszkańców East Valley. Pamiętaj, aby rzucić kostkami, aby sprawdzić, jak przedostające się przez portal potwory wpłynęły na twoje życie. |
|