| easy way to go to hell! | easy way to go to hell! Pon 1 Lut - 20:25 | |
| Kto rozgrywa: Tiger Lily, Mad Hatter W jakim miejscu: Neverland W jakich okolicznościach: Kapelusznik udaje się do Nibylandii w poszukiwaniu rzadkiego artefaktu, a kto mógłby mu lepiej pomóc w poszukiwaniach niż piękna, indiańska wiedźma?
Dni w Neverlandzie nie różniły się znacząco od siebie. Nikt z mieszkańców nie poznał nigdy co to jest ten biały puch, o który się rozchodzi i nazywa się go śniegiem. Przeważnie było słonecznie i ciepło, czasami jednak siła wyższa się litowała nad mieszkańcami tej krainy i dla urozmaicenia zsyłała im deszcz. Nie przeszkadzało to wcale Tygrysiej Lilii. Mogła chwalić się piękną opalenizną cały rok, a na nogi rzadko przywdziewała mokasyny, które cieszyły niezwykłą popularnością wśród jej plemienia, a według niej były cholernie brzydkie. Jej stopy już dawno przyzwyczaiły się do dotyku wilgotnych liści i igliwia, które były stałym elementem podłoża pobliskiego lasu. Niektórzy krzywo na to patrzyli, bo jak to tak żeby księżniczka łaziła boso po lesie, ale Lilka była pełna sprzeczności i generalnie tego typu rzeczy miała no... w dupie. Tego dnia nie było już tak słonecznie, a kłęby szarych chmur wisiały złowrogo nad wioską i laguną syren, zwiastując deszcz. Może nawet burze. Who knows. Indianka się jednak tym specjalnie nie przejęła, dlatego kiedy tylko wstała i wysunęła głowę z wigwamu (a było to bliżej południa niż poranka), postanowiła wbrew rzekomej prognozie udać się na spacer. Może nawet udałoby jej się poigrać z kilkoma zagubionymi chłopcami, a potem wedrzeć się niepostrzeżenie na piracki statek przed spadnięciem deszczu? Mogłaby wykraść jakieś ciekawe jedzenie, które udało im się zrabować w ciągu ostatnich dni. Widzicie, ona naprawdę lubiła różnorodność, a opychanie się przez cały czas indiańskimi smakołykami robiło się już nudne. Tylko fajka pokoju jak dotąd jej się nie znudziła, ale czasami sama wybierała się na poszukiwania magicznego składnika, który tak zawsze umilał im wieczór. Tygrysia Lilia najbardziej na świecie nie lubiła się nudzić. Między innymi to właśnie skłoniło ją do opuszczenia w pośpiechu jej wioski. Szła więc tak sobie przez las - boso jak zwykle - nucąc pod nosem coś w stylu "Sialala zrobię sobie z zagubionego chłopca psa" |
| | Re: easy way to go to hell! Pon 1 Lut - 20:54 | |
| Fasolki przenoszące pomiędzy poszczególnymi krainami były dość przydatne, jednak posiadały co najmniej kilka poważnych minusów. Pierwszym z nich było to, jak trudno było je zwykle zdobyć - lepiej bowiem nie wnikać w to, jak bardzo Kapelusznik musiał się natrudzić, by dostać dwie fasolki pozwalające mu na podróż do Neverlandu i z powrotem. To drugie było tym istotniejsze, że dłuższego pobytu przecież nie planował. Nie zamierzał znikać ze swojej krainy na dłużej, przez tak długi czas naprawdę zdążył się z nią bardzo silnie związać i... chyba śmiało można było zaryzykować stwierdzenie, że po prostu nie potrafiłby tak dobrze zaaklimatyzować się już w żadnym innym miejscu. Wracając jednak do minusów fasolek... Kolejnym dość poważnym było to, że nigdy nie było wiadomo, w jakim dokładnie miejscu otworzy się portal po drugiej stronie. Czasami na przykład można było mieć pecha i odbyć bardzo krótką podróż w jedną stronę. Zakończoną upadkiem z kilkunastometrowego urwiska, czy lądowaniem tuż przed paszczą jakiegoś wygłodniałego zwierza. Albo można było też wylądować na niczego niespodziewającej się mieszkance krainy, do której dana osoba się wybierała. W każdym z tych przypadków ryzyko było chyba dość spore, w przypadku Kapelusznika padło zaś na opcję numer trzy. Nie, naprawdę nie planował tego, by spaść bezceremonialnie na Indiankę. No, w zasadzie ta miała chyba jednak sporo szczęścia, bo jednak przybysz wylądował bardziej na jej plecach, kiedy porta otworzył się tuż za nią. Zawsze przecież mógłby spaść z góry... A to byłaby zdecydowanie gorsza ewentualność. - Naprawdę... Te portale zawsze otwierają się w jakiś idiotycznych miejscach, ale żeby tak zaraz pod ścianą...? - mruknął do siebie, odruchowo sięgając dłonią do nosa i sprawdzając, czy ten wciąż był cały po spotkaniu z domniemaną ścianą. - Chwileczkę... - zreflektował się jednak, kiedy już upewnił się, że nos był jak najbardziej cały i na swoim miejscu. - Jakoś jednak niespecjalnie wyglądasz mi na ścianę. Bo nie jesteś ścianą, czy tak? Właściwie nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać... W każdym razie... jesteś cała? Niezależnie od tego, czy jesteś ścianą. Może w tej krainie ściany miały nogi? I ręce? I generalnie wyglądały całkiem jak ludzie? Nie, chyba jednak nie. To dość mało realne. Zwłaszcza, jeśli wciąż to Kraina Czarów miałaby uchodzić za tę najbardziej pokręconą ze wszystkich innych. |
| | Re: easy way to go to hell! Wto 2 Lut - 20:12 | |
| Tygrysia Lilia mimo, że liczyła sobie już naprawdę całkiem sporo wiosen, jakoś rzadko decydowała się na podróż poza Neverland. Nie dlatego, że ciężko było tu dostać fasolki portalu - chociaż było, a nawet jeśli to stanowiłoby taki ogromny problem to przecież zawsze mogła zakraść się na piracki statek i albo omamić jakiegoś członka załogi, albo po prostu wcisnąć się gdzieś między beczki z winem i w ten sposób spędzić resztę podróży. Druga opcja była mniej kusząca, ale do zrobienia. Powodem, dla którego nieustraszona Indianka mogła policzyć na palcach momenty, w których decydowała się na wychylenie nosa poza tę krainę było coś przed czym sama przed sobą nie chciała i nigdy by się nie przyznała, a mianowicie strach. Przede wszystkim bała się tego co się działo za każdym razem kiedy nogi niosły ją do królestw Fairylandu albo Green Gables, gdziekolwiek. W Neverlandzie była wiecznie młoda i wcale nie chciała tego zmieniać. Podobało jej się, że w ciele uroczej, młodej Indianki może skryć wcielenie zołzowatej wiedźmy. To był łatwy sposób na mamienia biednych chłopców, z którymi miała ochotę dzisiaj się pobawić. Z drugiej strony, gdyby nie Piotruś doskwierałaby jej nieustanna nuda, a to pewnie posunęłoby ją wreszcie do tego żeby udać się w nieznane. Tak się jednak nie stało, bo Piotruś mimo, iż nie dotrzymał słowa i sprowadził sobie do magicznej krainy jakąś lafiryndę to jednak dalej był jej kompanem od parszywych spisków, które sobie naprawdę upodobała i tak bardzo ich do siebie zbliżały. Niczego nieświadoma dalej wędrowała przed siebie, nucąc pod nosem piosenkę, którą wymyśliła na poczekaniu, a z każdą minutą robiła się coraz bardziej drastyczniejsza. Słońce gdzieniegdzie przebijało się przez gęsto porastające wyspę drzewa, a promienie wyglądały jakby to jakieś strzały próbowały jej dosięgnąć. He. Niedoczekanie. Swoją drogą, dobrze że nie zawiesiła na ramieniu kołczanu pełnego strzał, bo zgubne by to miało skutki, biorąc pod uwagę to co się stało dosłownie parę sekund później. Musiała się urodzić pod jakąs nieszczęśliwą gwiazdą, bowiem akurat kiedy zrobiła kolejny krok na przód, na jej plecy zwaliło się coś ciężkiego z taką prędkością, że zwaliło ją to z nóg. Przez chwilę jej twarz tkwiła wciśnięta w igliwie i na wpół gnijące liście. Cudnie. Po dłuższej chwili narastającego szoku postanowiła z wielkim trudem oderwać głowę od podłoża i wypluć parę igiełek z buzi. - Ścianą...? - wydusiła wreszcie, a słowa ledwo przechodziły jej przez zaciśnięte gardło. Niczego nie rozumiała. Przed chwilą coś ją zaatakowało. Apokalipsa jakaś. Nikt przecież o zdrowych zmysłach by się na to nie odważył, nie? Zaraz potem to COŚ zaczęło gadać o ścianach. To wyjaśnia, dlaczego to własnie nie ktoś o zdrowych zmysłach wybrał ją sobie za siedzenie. - No łał, aleś Ty bystry - rzuciła z sarkazmem, ale dalej nie brzmiało to tak jak powinno, gdyż krtań nadal była przygwożdżona do ziemi. - Wiesz, możesz sprawdzić czy nie jestem ścianą, a przede wszytskim ocenisz sam czy nic mi nie jest... KIEDY WRESZCIE ZDECYDUJESZ SIĘ ZE MNIE ZEJŚĆ. NO ZŁAŹ JUŻ! - charknęła wściekła, no bo nie krzyknęła. Przecież w takiej pozycji się nie dało! Już nie mogła się doczekać kiedy zobaczy swojego napastnika i porządnie mu dołoży. Najlepiej pięścią w nos, o który jeszcze nie wiedziała, że tak bardzo się martwił. |
| | Re: easy way to go to hell! Sro 3 Lut - 13:08 | |
| Fakt, niezbyt fortunny początek znajomości. Ale cóż miał poradzić na to Kapelusznik, skoro naprawdę nie miał absolutnie żadnego wpływu na to, w jakim miejscu pojawiało się wyjście z portalu? Można wierzyć lub nie, ale jemu też niespecjalnie uśmiechał się fakt, że owo w zasadzie nigdy nie pojawiało się w normalnych miejscach, nie sprawiając przy tym żadnych problemów. Brał oczywiście pod uwagę fakt, że działo się tak tylko i wyłącznie w jego przypadku, jednak... to i tak niczego nie zmieniało, prawda? Póki więc nie znajdzie prostszego i mniej problematycznego sposobu na przemieszczanie się pomiędzy krainami, musiał znosić te drobne niedogodności. Oraz - jak widać - musieli znosić je również inni. I nie, jakoś niespecjalnie najwyraźniej spieszyło mu się do tego, by ruszyć się z miejsca, w którym wylądował. W zasadzie chyba nawet nie zwrócił najmniejszej uwagi na odpowiedź rzekomej ściany - być może bowiem znów zdarzyło mu się zapomnieć, że chwilę wcześniej sam zadał jakieś pytanie. O tym zapominał zdecydowanie zbyt często, podobnie zresztą jak o tym, że w takim wypadku powinien liczyć się z ewentualną odpowiedzią, której należało wysłuchać. Drobnostka. Mało istotne w tym momencie. Zwłaszcza, że po upewnieniu się, że nos posiadał wciąż na odpowiednim miejscu, odkrył dość szybko, że czegoś jednak mu brakowało. Kapelusz. Zdecydowanie nie miał na głowie kapelusza, co odkrył dotknąwszy dłonią własnych włosów. Natychmiast więc rozejrzał się dookoła, mając przy tym szczerą nadzieję, że jego nieodłączny kapelusz nie zagubił się bezpowrotnie gdzieś w portalu. Najwyraźniej jednak w tej kwestii miał nieco więcej szczęścia, bowiem już po chwili zlokalizował swoją zgubę ledwie kilka kroków dalej. - Tu jest! - poinformował radośnie samego siebie, uśmiechnąwszy się pod nosem i nadal uparcie ignorując stłumione wypowiedzi Indianki. Raźno podniósł się z miejsca, by odzyskać swoją własność. O istnieniu ściany natomiast przypomniał sobie dopiero w momencie, gdy już podniósł kapelusz z ziemi i otrzepawszy go wcześniej z igliwia, ponownie umieścił go na właściwym miejscu, czyli na własnej głowie. - Fakt, niespecjalnie wyglądasz na ścianę - no proszę, czyli jednak w jakimś stopniu jej słuchał, skoro odwróciwszy się w stronę dziewczyny, potrafił odnieść się do jej wypowiedzi. - Nie wyglądasz też na kogoś, komu coś poważnego dolega, więc... Wszystko w porządku, tak? Widocznie wpadania komuś na plecy znienacka nie uważał wcale za sytuację jakkolwiek dziwną, niecodzienną, czy też taką, w której należałoby się gęsto tłumaczyć. Nie, no jasne. Bo przecież trudno byłoby zmusić kogoś, kto na co dzień do czynienia miał z naprawdę dziwnymi zjawiskami, by uznawał za coś dziwnego sytuację, która mimo wszystko... plasowała się w kategorii tych względnie pospolitych. |
| | Re: easy way to go to hell! | |
| |
| | |
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |