Czerwony Kapturek Nie 31 Sty - 18:45 | |
| Czerwony Kapturek (ft. Kaya Scodelario) Za górami, za lasami, żyła niezwykła postać zwana Czerwonym Kapturkiem, której przygody spisano w księdze Czerwony Kapturek. Zamieszkiwała Królestwa Fairylandu , gdzie była Magicznie Obojętna.
| Jaki Czerwony Kapturek jest naprawdę? Co kryje za swoją pelerynką i czy w ogóle ma co kryć? Zapewne niejednego te i dziesiątki innych pytań zadręczają. Jednak ja już idę z pomocą. Dziewczyna nigdy nie zawierała bliższych znajomości, zawsze odnajdując radość w samotnym spędzaniu czasu. Może nie miała skąd wynieść umiejętności nawiązywania relacji, a może już wtedy wewnętrznie czuła, iż w przyszłości będą to jej słabe punkty, miejsca, w które wróg uderzy zadając jej niewyobrażalny ból?... Zaraz. Chyba zbyt wielu bajek się naczytała. Ta była przecież inna, choć też nie taka, o jakiej marzyła. Mimo wszystko wśród ludzi przywdziewała maskę życzliwości, szczerości i wprawnie mamiła wszystkich dookoła. Zdawała sobie sprawę, iż jej uśmiech jest wprost czarujący, a w późniejszym wieku, dostrzegła również moc w zawróceniu nim w głowach płci przeciwnej. Na domiar, ona cała była piękna, tak, jak jej matka. Podziwiała delikatne, równe rysy twarzy swojej rodzicielki, wciąż zgrabne ciało. Porównywała ją do innych, lecz żadna nie emanowała takim blaskiem. To - i chyba tylko to - po niej odziedziczyła. Trójkątną twarz Kapturka podkreślały pełne, malinowe wargi, symetryczne, zawsze miękkie i niespierzchnięte. Lekko wystające kości policzkowe pogłębiały smukłość, a duża para błyszczących oczu hipnotyzowała przy każdym spojrzeniu, o ile nie przysłaniał jej wachlarz gęstych rzęs. Całość uwieńczona była sprężystymi lokami brązowej fali włosów, długich i zawsze nienagannie uczesanych. Ale nie tylko twarz była jej chlubą. Ciało miała szczupłe, zaokrąglone, gdzie należy, a matka natura dobroci jej nie skąpiła. Tylko niska jakaś była. To wszystko sprawiało, że zyskała na pewności siebie. Z dnia na dzień stawała się dojrzałą i zdecydowaną kobietą. Wiedziała, czego chce od życia oraz dokładnie planowała, jak do tego dążyć. O tak. Tworzenie szczegółowych planów niekiedy spędzało jej sen z powiek. Lubiła się uczyć, poszerzać wiedzę o rzeczy przydatne i mądre. Uważała, że kobieta nie jest głupią gęsią stworzoną do siedzenia w kuchni i zajmowania się bachorami. Och nie, na pewno nie ona. Mogła osiągnąć wiele, bo przeznaczona była do wyższych celów - tak podpowiadały jej ciche głosiki w głowie. Zwariowała? Wtedy też złośliwość i pogarda innymi zaczęły burzyć jej światopogląd. Nie było przy niej ukochanych rodziców w momencie przechodzenia przez bunt, a okres ten tak bardzo uszczęśliwiał dziewczynę, że nie chciała już z niego wychodzić. Móc pokazać pazur, gdy uzna za stosowne. Ale na razie... Na razie siedziała cicho, jak mysz pod miotłą. Uczyła się, dużo. Szukając informacji o tajemniczym, aczkolwiek niezwykle przydatnym przedmiocie. I wreszcie przyszedł odpowiedni impuls. |
Rodzice Kapturka byli wiecznie zapracowanymi ludźmi sukcesu. I jak niemal wszyscy tacy, sądzili, że obsypując jedną córkę prezentami, zastąpią ich braki. Mylili się. Być może dziewczynka również. Obdarzyła ich czystą nienawiścią, żalem za zmarnowane lata dzieciństwa, nie chciała znać, życzyła... śmierci, choć bała się przyznać do tego nawet w myślach. Co jeśli była adoptowana? Niechciana? Podrzucona przez obcych? Czy to dlatego jej nie kochali? Zaplanowali zasadzkę, żeby pozbyć się wścibskiej małolaty, coraz częściej wypytującej o arystokratyczne interesy? Wysłali ją więc w odwiedziny do babci, której już tak dawno żadne z nich nie widziało. Czy staruszka jeszcze żyła? Nie pytała, o nic nie pytała. Narzuciła tylko czerwoną pelerynę, zabrała koszyk i niczego nieświadoma wyruszyła w drogę. A stanął na niej stwór. Zwierz w pierwszej chwili wywołał dreszcz przerażenia, który później okazał się niebywale przyjemny. Igrała ze strachem i otwarcie przyznawała, że jej się to podoba. Lecz zareagowała, jak każda młoda dama na jej miejscu, udawała, podziwiając wilcze kły. Czy sama nie mogła takich mieć, by grozić innym? Tak szczerze, bez żadnej obłudy. Co ją hamowało? Metka ułożonej córki... Tak. Trzeba było się jej pozbyć, zmienić całe życie. Och, szkoda, że tak późno przychodziło jej to do głowy, że tak późno poczuła siłę na zmiany. Gdyby jednak Pióro, o którym czytała istniało... W domku babci było inaczej niż zazwyczaj, choć wiele lat tu nie przychodziła. Instynkt jednak pozostawał czujny. Staruszka... Ona również nie była sobą, jakby zdziczała. Nie minęła chwila, a dziewczyna upuściła koszyk z hukiem na podłogę. Nogi same poniosły ją w las z głośnym, złośliwym śmiechem, echem odbijającym się się o pnie drzew. Nie wróciła do domu. Była już Czerwonym Kapturkiem, nie córką szanowanej pary, której imię wymazała z pamięci. |
|
Re: Czerwony Kapturek Nie 31 Sty - 20:03 | |
| Wow! W sumie, bardzo podoba mi się wątek z zapracowanymi rodzicami i to jak Czerwony Kapturek się od nich odciął! Sam jej charakter jest niesamowicie ciekawy. W sumie... bardzo mi się podoba sam styl pisania, jakbym czytała zapowiedź bardzo dobrej książki! Mam nadzieję, że nasz Kapturek odnajdzie pióro o którym czytał! Musi pamiętać jednak, że samej będzie o wiele trudniej! |
|