Pierce Oliviera Wto 22 Mar - 15:22 | |
| Pierce Ambrosia Oliviera Za górami, za lasami, żyła niezwykła postać zwana Tiger Lily, której przygody spisano w księdze Piotruś Pan. Zamieszkiwał Neverland, gdzie była indiańską wiedźmą. Sielanka została przerwana, gdy nad królestwem Fairylandu pojawiły się ciemne chmury, straszna klątwa, która wymazała wszystkim pamięć. I choć postać ta uczestniczyła w rzucaniu strasznego zaklęcia, zmuszona była do rozpoczęcia zwykłego życia w Pinewood, pamiętając swoje poprzednie życie w 0%. W miasteczku znacie go jako dwudziestojednoletniego mieszkańca, zwanego Pierce Oliviera (ft. Giza Lagarce). Zamieszkuje dzielnicę Fabbles Hills, pracując jako tancerka będąc ubogą finansowo.
| Wiesz, że życie jest przewrotne? Niektórzy mówią, że jest ulotne. Ja uważam, że w każda chwila jest odpowiednia na zmiany, a każdy moment jest tym jedynym w swoim rodzaju, którego już nigdy więcej nie przeżyjesz na nowo. Nie obchodzi mnie więc co o mnie pomyślisz, kiedy przejdę obok Ciebie na ulicy, rzucając spojrzenie, w którym czai się wyzwanie. Tak jest, wyzywam Cię. Pytasz do czego? Do Twojej przegranej, bo przecież ze mną nie wygrasz. Będę Cię podpuszczać, dawać trochę nadziei, a kiedy będziesz myśleć że jesteś już o krok od mety... Wtedy zgarnę Ci nagrodę, czymkolwiek ona będzie, sprzed nosa. Tak działam. Może to niezdrowe, może nawet chore, ale sprawia mi to przyjemność. Twierdzisz, że mam problemy ze sobą? Otóż mam. Ty też. Każdy je ma. Życie jednak nie jest po to żeby się nimi martwić tylko żeby je rozwiązać albo zostawić w tyle. Zapomnieć. Ja wybieram tą drugą opcję. Wolę być problemem niż go rozwiązywać. Z góry nastaw się na to, że jeśli zdecydujesz się na znajomość ze mną, będzie ona pasmem wzlotów i upadków, a Twój największy problem, z którym nie będziesz dawał sobie rady to będę ja. Podobno bywam niemiła. Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym. Dużo się uśmiecham. Nie myśl jednak, że to z tego powodu, że Cię lubię. Po prostu na myśl o Tobie stojącym w płomieniach, robi mi się ciepło na duszy. Tak, nie przesłyszałeś się. Nadal ją mam. Prawdopodobnie przeklętą na wieki, ale co mi tam. Podobno w piekle dają gwarancję dobrej zabawy, więc wcale mi to nie przeszkadza. Poza tym zawsze zastanawiałam się jak to jest romansować z diabłem. Mówisz, że wiecznie chodzę z grymasem niezadowolenia. To nie tak. Po prostu ludzie mnie wkurwiają. Irytuje mnie fakt, że jestem od nich lepsza, a muszę się z nimi zadawać. Mama ciągle powtarza, że mam mało koleżanek. To dlatego, że baby są głupie i do niczego się nie nadają. Jedna drugiej dupę obrabia, a potem są najlepszymi przyjaciółkami. Sorry, nie kręci mnie to. Jeśli kogoś nie lubię powiem mu to wprost. Jeśli stwierdzę, że czyjś ogromny zad nie zmieści się na krześle, o tym też go poinformuje. Niech się biedaczek nie fatyguje. Jeśli będziesz miała szminkę na zębach... Spokojnie. O tym dowiesz się i Ty, i wszyscy w promieniu kilkudziesięciu metrów. Nie ma za co. Wydaje mi się, że mam jakieś uczucia. Jest mi miło kiedy uprawiam seks. Czuję się usatysfakcjonowana kiedy dosadnie wytknę komuś jego błąd, nie pozostawiając na nim suchej nitki i sprawiając że resztę dnia spędzi ze spuszczoną głową. Kręcą mnie faceci. Do nich też coś czuję, pewnie pociąg. Może to kolejny problem ze mną, ale kiedy rzeczywiście coś do kogoś poczuję, wtedy wariuję. Serio. Jestem nieobliczalna, a hormony we mnie szaleją. Generalnie ciężko będzie Ci przewidzieć mój następny ruch. Nigdy nie możesz być pewien do czego jestem zdolna, a potrafię zrobić wiele. Nie namówisz mnie do niczego jeżeli nie będę chciała tego zrobić, ale ja z kolei namówię Cię do tego co mi się widzi. Możesz powiedzieć, ze coś jest głupie, przerażające, bez sensu albo sprowadzi na mnie poważne konsekwencje, a ja i tak zrobię to co sobie postanowiłam. Jestem uparta, pewna swojej racji i totalnie pojebana. Umiem uwodzić, zwodzić i oszukiwać. Nie wiem po co kradnę. Chyba z czystej ciekawości, dla zabawy, a ja lubię robić dokładnie to na co mam ochotę. Zastanów się czy przeze mnie nie zginiesz. |
Mama zawsze chciała żebym wyrosła na kogoś porządnego. Widziała dla mnie świetlaną karierę kolejnego lekarza w rodzinie. Z kolei ojciec... Ojca nigdy przy mnie nie było. Oczywiście gdybym go potrzebowała otworzyłby mi drzwi do świata prawników. Tyle, że ja nie chciałam. Nie podobały mi się wcale wyobrażenia na temat mojej przyszłości żadnego z nich. Od początku. Naprawdę chcesz znać moją historię? Nie należę do osób, które lubią na ten temat rozmawiać. Rozumiem, że przygotowałeś coś w zamian, co zrekompensuje moją otwartość? Mądrze. Maria i Peter poznali się na studiach. Dobrze wnioskujesz, że to moi rodzice. Maria zawsze próbowała wyrwać się z Pinewood i dostać na studia do jednej z najlepszych szkół medycznych w Nowym Jorku. Udało jej się. Hiszpanka wreszcie mogła opuścić dziurę, w której mieszkała, a w której nawet się nie urodziła. W sumie to żadna z nas nie wie jak trafiła tutaj. Adoptowała ją rodzina, która pracowała tu w ttartaku, a od lat starała się o dziecko. To nie znaczy, że Peter również trafił do tej samej szkoły. Poznali się na jednej z integracyjnych imprez. Matka wspomina, że zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Wszystko jednak skończyło się szybko jak za dotknięciem magicznej różdżki, z tą jedną różnicą, że nie zadziałała tu magia, a biologia. Maria powinna wiedzieć najlepiej do czego prowadzi seks bez zabezpieczeń. Upiera się jednak przy tym, że ich używała. Ja jednak w to nie wierzę. Kiedy tylko Goldmanowie, właściciele jednej z najbardziej wpływowych firm w Ameryce dowiedzieli się, że ich syn będzie ojcem od razu zadziałali, a mój ojczulek potulnie zgodził się na ich warunki. W rezultacie moja matka wróciła do Pinewood, do rodziny, gdzie później urodziła mnie. Oczywiście ojciec się interesował mną. Tak trochę. Głównie ograniczało się to do przekazów pieniężnych na kwoty o jakich Marii Olivierze nigdy się nie śniło. Miała jednak wystarczająco dużo mocy przebicia żeby przeforsować swój pomysł na temat mojego zamieszkania z ojcem podczas roku szkolnego, toteż w wieku lat siedmiu trafiłam do jednej z prestiżowych, prywatnych szkół w Nowym Jorku. Z początku miałam problem, bo edukacja w Pinewood pozostawia sobie wiele do życzenia, jednak ojczulek stanął na głowie wynajmując prywatnych nauczycieli. Potem znalazł mi jakąś przyzwoitą nianię, która w tygodniu zastępowała mi mamę, bo z Marią spędzałam każdy weekend, święta i wakacje. Ojca mimo, że z nim mieszkałam, praktycznie nie widywałam. Wcale mi to nie przeszkadzało. Nauczyłam się za to, że nieważne w jakie tarapaty wpadnę, tatuś ma wystarczająco dużo kasy żeby mnie z nich wyciągnąć. Kiedy osiągnęłam już wiek taki, w którym mogłam mieć pierwsze marzenia, zapragnęłam mieć w posiadaniu motor. Warunkiem, dla którego Peter miał spełnić moje życzenie, było ukończenie szkoły na najwyższych ocenach. Tak, żeby mógł być ze mnie dumny. Wow. Tak sobie myślę, że to chyba był pierwszy prawie ojcowski przejaw z jego strony. W każdym razie spięłam się, naprawdę. Obiecałam sobie, że przestanę pakować się w kłopoty. Było jednak ciężko, bo miałam pewne problemy, hm, z agresją. Kiedy ktoś mnie zdenerwował, a działo się to często, zwłaszcza kiedy zaczęły się pierwsze żarty na temat mojego przyrodniego brata, po prostu nacierałam na takiego osobnika z pięściami. To mogło wyglądać śmiesznie, no bo przecież w wielu przypadkach sięgałam przeciwnikowi zaledwie do ramienia, a i tak wiedziona adrenaliną potrafiłam wycelować idealnie w nos. Kończyło się to wizytami u szkolnego pedagoga. Często. Mieliśmy jednak takie porozumienie, że on nie będzie nic mówił tacie, a ja to jakoś odpracuję. Udało się. Ukończyłam szkołę z etykietką prymuski. Miałam mnóstwo możliwości, ale tak naprawdę co chciałam robić? A tak, tańczyć. To wcale nie podobało się ani Marii, ani Peterowi. Matka z uporem na mnie naciskała żebym wybrała się do szkoły medycznej, do tej samej, do której dostała się ona, a ojciec od niechcenia rzucał, że mogłabym pójść w jego ślady. I wiecie co zrobiłam? Spakowałam dupę w troki i wyprowadziłam się z tętniącego życiem i wygodą Manhattanu do... Pinewood. Do matki, która obraziła się na nie na amen, ale ja wiem że jej przejdzie. W przeciwieństwie do ojca, który odebrał mi swobodę wydawania jego pieniędzy i stwierdził, że odpłacając mu się w ten sposób nie mam prawa do jego nazwiska. Z początku mieszkałyśmy w drewnianym domku razem z dziadkiem, ale kiedy on wyzionął ducha, już nie było nam tak łatwo radzić sobie z utrzymaniem domu, skoro żadna z nas nie miała pojęcia na temat pracy w tartaku, a Maria jako osoba po wypadku, miała dosyć zawężone pole do popisu, a ja? Miałam zaledwie 18 lat. Zrezygnowałam z college'u i co? Możesz mnie nazwać totalnym zerem, ale ja urodziłam się księżniczką. Mimo, że zostałyśmy zmuszone do zamieszkania starego, cuchnącego kempingu to nasza przyczepa była niczego sobie. Duża, przestronna, a ja nawet wyposażyłam ją w meble. Te, których próbowali się pozbyć ludzie z wyższych sfer, porzucając je gdzieś na obrzeżach lasu. Szybko znalazłam tam sobie znajomych, takich którzy nauczyli mnie kraść i skupiać agresję w prawidłowy sposób (czytaj - wyładowywać ją na tych, którzy byli sami sobie temu winni). Razem byliśmy nie do pokonania, a Pinewood mogło nam co najwyżej possać... ehm, kciuk. Czym się zajęłam? Zaczęłam najpierw od tańczenia w klubach, tych obskurnych, niezbyt ładnych, a potem zagrzałam sobie miejsce w jednym z nich, tworząc arcydzieła.
Taniec uważam uważam za całe moje życie. Nigdzie się nigdy nie musiałam tego uczyć, mam to we krwi. Czuję, że razem z matką pochodzimy z jakiejś królewskiej rodziny. To niemożliwe żebym była kimś zwyczajnym. Uwielbiam pióra i indiańskie motywy. Nad moim łóżkiem wisi łapacz snów, a w mojej szafie znajdziesz przeróżne ciuchy we wzory boho. Lubię rozkazywać i wiecznie chodzę z zadartym nosem. Czuję się lepsza niż inni niezależnie od tego skąd pochodzę.
Otóż żyło sobie w Nibylandii plemię Indian, którego księżniczką była właśnie Tygrysia Lilia. Urocza i bardzo charakterna dziewuszka, która niejednego Indianina, a nawet pirata potrafiła owinąć sobie wokół palca, więc każdy bez skutku próbował się jej wystrzegać. Zwłaszcza piraci, bo to nimi najbardziej lubiła się bawić! Ów plemię szczególnie upodobało sobie fajkę pokoju, która standardowo leciała kilka razy dziennie w obieg. Niektóre kobiety, w tym Tygrysia praktykowały również magię. Tą białą i tą czarną też, jednak urocza Indianka miała większy pociąg do tej drugiej, więc właśnie na niej się skupiła pod pieczą starej plemiennej wiedźmy. Jak się domyślasz, nie wiodła wcale zwyczajnego, a na pewno nie nudnego życia. Wiecznie młoda Indianka za kojelne hobby obrała sobie, zabawę z biednymi, uprowadzonymi przez niejakiego Piotrusia Pana chłopcami. To było dosyć zabawne oglądanie ich jak się rumienią aż po czubki włosów, kiedy palcem wierciła dziurę w klatce piersiowej któregoś z nich. Bo przecież nie klacie. Szybko znalazła w Piotrusiu towarzysza zbrodni, z którym mogła tworzyć spiski i zdobywać to czego zapragnie. Został on też zaraz stałym bywalcem indiańskiego plemienia, a fajka pokoju każdego wieczora przechodziła również i przez jego ręce. Kto by nie sikał ze szczęścia mając taką Lilię? Nic więc dziwnego, że padały piękne słowa i tajemnice, a mistrzyni manipulacji wpadła po uszy. Było za późno kiedy zorientowała się jak bardzo płomiennym uczuciem obdarzyła swojego... no własnie tutaj nie potrafiła znaleźć słowa żeby to opisać. Jakie więc było jej zdziwienie kiedy któraś z syrenek pewnego dnia powiedziała jej [i]"Aleś Ty głupiutka, to nie wiesz, że Piotruś sprowadził sobie nową dziewczynę?"[i/]. Gdyby istniała jakaś inna wersja złej królowej , tej co była zakochana w sobie i chciała unicestwić Śnieżkę to byłaby nią na pewno Tygrysia Lilia, która uważała się za nie tyle co najpiękniejszą, ale najzajebistrzą (innego słowa nie da się tutaj użyć) dziewczynę w Nibylandii. KSIĘŻNICZKĘ. Kiedy upewniła się, że syrenka nie kłamie, zawarła z nią pakt i zabrała się za unicestwienie Wendy Darling. Kiedy utopienie jej nie przyniosło skutku, postanowiła ją otruć, a kiedy się wydało, głośno i wyraźnie wytłumaczyła, że nie może znieść widoku Piotrusia z jakąś przybłędą u boku. Królowa była przecież tylko jedna nie? W końcu jednak dotarło do niej, że i Wendy u jego boku nie jest szczęśliwa i za wszelką cenę próbuje się wydostać z Nibylandii, dlatego w mig zmieniła strategię, stając się jej najlepszą przyjaciółką. To dla niej kupa zabawy!
|
|