Cyntia Dzwoneczek Sithiche Sob 26 Mar - 19:45 | |
| Za górami, za lasami, zyla niezwykla postac zwana Dzwoneczek, której przygody spisano w ksiedze Piotrus Pan. Zamieszkiwal Nibylandie, gdzie byla wrozka. Sielanka zostala przerwana, gdy nad królestwem Fairylandu pojawily sie ciemne chmury, straszna klatwa, która wymazala wszystkim pamiec. I choc postac ta nie uczestniczyla) w rzucaniu strasznego zaklecia, zmuszona byla do rozpoczecia zwyklego zycia w Pinewood, nie posiadajac zadnych wspomnien ze swojego zycia . W miasteczku znacie go jako dzwudziestoletniego mieszkanca, zwanego Cyntia Sithiche ((ft. Zoe Elyse). Zamieszkuje dzielnice Central Pinewood, pracujac jako artystka multimedialna, dorabiajaca jako zlota raczka bedac bez grosza przy duszy.
Cyntia Sithiche Rys bohatera - Cytat :
- Odpowiedziało mu najpiękniejsze dzwonienie, pochodzące jak gdyby od złotych dzwoneczków. Jest to mowa wróżek. Wy, zwykłe dzieci, nie usłyszycie jej nigdy, ale gdybyście ją usłyszały, wiedziałybyście, że słyszałyście ją przedtem.
- Jak to robisz? – pyta zdziwiona, otwierając szeroko oczy i patrząc w moją stronę. - Robię co? – wyrzucam z siebie rozbawiona. - Twój śmiech – mówi, odwraca wzrok, krzywi się. Nie wie, jak to powiedzieć, ponieważ wie, że brzmi to niemożliwie głupio. - Brzmi jak dzwonienie małych dzwoneczków – stwierdza stanowczo z poważną miną. Nie próbuje nawet tego obrócić w żart. Unoszę wysoko brwi i patrzę na nią przez chwilę, po czym wybucham śmiechem. Brzęczenie dzwoneczków na wietrze. - Cytat :
- Była to dziewczynka o imieniu Blaszany Dzwoneczek, ubrana w śliczną sukienkę zrobioną z listków tak równo przeciętych, że jej sylwetka wyglądała przy tym bardzo korzystnie. Miała trochę skłonności do strojenia się.
Obrót w lewo, w prawo, dookoła. Chwytam włosy dłońmi i unoszę je do góry, krzywię drobne usta, opuszczam je z powrotem. Nachylam się przed lustrem i patrzę naburmuszona na swoją niezadowoloną minę. Mruczę pod nosem brzydkie słowo, prostuję się i szybkim ruchem zerkam do szafy. Wyciągam z niej krótką sukienkę i ubieram na nagie ciało. Obracam się znów przed lustrem i uśmiecham z satysfakcją. - Cynka, jak zawsze wyglądasz świetnie – gratuluję swojemu odbiciu z szerokim uśmiechem i mrugam jednym okiem. Kiwam głową z potwierdzeniem i kładę dłonie na biodrach, rumieniąc się z zadowolenia. Pokój zapełniony stosem rozwalonych ubrań, z jedną, dumną sukienką na małej nie-wróżce. - Cytat :
- Dzwoneczek nie była zupełnie zła albo raczej: była zupełnie zła w tej chwili. Ale z drugiej strony bywała czasami zupełnie dobra. Wróżki muszą być albo tym, albo tym, bo są tak małe, że nie ma w nich miejsca na więcej niż jedno uczucie naraz.
- Ojej, ale jesteś czerwona – chichocze, zakrywając dłonią usta i próbując ukryć rozbawienie. Rzucam jej krótkie, gniewne spojrzenie i nabieram powietrze w policzki. Krążę dookoła, nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Mam ochotę krzyczeć, kopać, rzucać przedmiotami. Przypadkowo natykam na swoje odbicie w lustrze. Czerwona twarz, jak świecąca, świąteczna lampka. Marszczę brwi i niemal uderzam w lustro, zamiast tego zaciskam dłonie w pięści, zerkam w sufit i krzyczę głośno, tupiąc nogami i skacząc w miejscu. - Pomyśleć, że jeszcze dziesięć minut temu chodziłaś cała w skowronkach. Dziwne, że dziura w rajstopach jest w stanie cię tak bardzo rozzłościć – śmieje się, łapiąc się za brzuch za każdym razem, gdy na mnie patrzy. - Jesteś zbyt nerwowa. - Cytat :
- Wendy nie zrozumiała tego, co Dzwoneczek mówiła swym ślicznym dzwonieniem. Zdaje się, że były to brzydkie słowa, ale brzmiały przyjemnie.
- Cyntia! Jak ty się odnosisz do starszych? Że nie jest ci wstyd, naprawdę… Rodzice cię nie wychowali? - Ponure kręcenie głową i wymachiwanie długim, zakrzywionym palcem. Uśmiecham się promiennie, skromnie, smutek w oczach. - Proszę pani, nie znam swoich rodziców – przypominam jej, po czym przepraszam z uśmiechem i pokorą, wspominam łzawą historię. Kobieta spogląda na mnie rozczulona, ma chyba ochotę mnie przytulić i się rozpłakać. Klepie mnie z czułością po głowie, tak, tak, oczywiście, przepraszam. Odchodzi, zostawiając mnie samą w ławce. Patrzę na jej plecy i marszczę brwi, parskając cicho pod nosem. - Głupia suka. - Cytat :
- Żadna kobieta, nawet najwyższego wzrostu, nie mogłaby mieć bardziej wyszukanego buduaru i sypialni, połączonych w jedno. Dzwoneczek miała bardzo wiele pogardy dla reszty domu, co było zresztą nieuniknione. W związku z tym jej piękna izdebka posiadała trochę zarozumiały wygląd, sprawiając wrażenie, jakby bez przerwy zadzierała nosa.
Brudny budynek, szary, zniszczony, kruszący się przez napływ czasu, z którym powoli nie ma już siły walczyć. A mimo to, stoi uparcie, dumnie prezentując swoje niedoskonałości. Mijam na klatce schodowej sąsiadów, ignorując krzyki, wiertarki, śmiechy i inne odgłosy dochodzące z pobliskich mieszkań. Każdy w miasteczku wie, że w budynku tym mieszkają najgorsze okoliczne pierwiastki. Istna menelnia. Wyjmuję klucz, przekręcam, wchodzę do środka. Krzywi się, pociąga nosem, nieufnie podąża za mną, bojąc się, co zaraz zobaczy. Otwiera szeroko oczy i nie może wydusić słowa. - Serio, tutaj mieszkasz? – pyta zaskoczona, rozglądając się dookoła. Rozmaite meble w przeróżnych, dziwnych, egzotycznych stylach. Kolorowe mozaiki, blaszane i artystyczne konstrukcje, zapętlający się film wyświetlany za pomocą projektora na pustym elemencie ściany, stanowiący rodzaj oświetlenia. Delikatne, stłumione różowawe światło, ciężkie zasłony skrywające szary, ponury widok zza okna. Mnóstwo zdjęć, drobnych pamiątek, książek, narzędzi i farb. Rozwalam się na pękniętej pufie i tylko uśmiecham się skromnie w odpowiedzi. - Cytat :
- - Przecież ona jest porzuconym małym stworzeniem. W tej chwili Dzwoneczek, która siedziała w swojej sypialni podsłuchując, zawołała coś bezwstydnego. - Ona powiada, że chlubi się swoim opuszczeniem - przetłumaczył Piotruś.
- Hej, ale przecież Cynka swoich starych nigdy nie poznała, co ona może wiedzieć o… - przerywa, gdy widzi mój wzrok. Prycham głośno. Najgłośniej i najbardziej obojętnie jak potrafię. Krzyżuję ręce na piersi, odwracając zamaszyście głowę. Ciężka grzywka opada mi na oczy, jednak nic sobie z tego nie robię. - I bardzo mi z tym dobrze! Nikt mnie nie ogranicza! – mówię ze stanowczością, zadziornym, pewnym siebie tonem. Rówieśnicy spoglądają na mnie z mieszanką nieufności i powagi. W końcu ta mała, samodzielna dziewczynka zawsze była dla nich autorytetem. Mogła robić co chciała, kiedy chciała i z kim chciała. - Jestem wolna jak wróżka. – Dzieciaki kiwają głowami i potakują ochoczo. Powstrzymuję zduszone westchnienie i przełykam ścisk w gardle, próbując wierzyć w swoje własne słowa. Chcę wiedzieć, kim tak naprawdę jestem i skąd pochodzę. Nie wiem. - Cytat :
- - Jak śmiesz pić moje lekarstwo, Blaszanko? Ale nie odpowiedziała. Zaczęła się chwiać w powietrzu. - Co się z tobą dzieje? - zawołał przestraszony Piotruś. - Ono było zatrute, Piotrusiu... - powiedziała cicho - a teraz umrę. - Och, Blaszaneczko, czy wypiłaś to, żeby mnie uratować? - Tak. - Ale dlaczego, Blaszaneczko? Skrzydełka ledwie już ją unosiły w tej chwili, ale w odpowiedzi usiadła mu na ramieniu i kochająco uszczypnęła w nos.
Jest nerwowa. Buntownicza. Czasem bardzo głośna, wulgarna, chorobliwie zazdrosna. Zadufana w sobie, zbyt pewna siebie, indywidualistka, ha. Przemówić jej do rozumu… to dopiero walka z wiatrakami. Ale jest cudowną przyjaciółką. Skoczy za tobą w ogień, rzuci się z klifu, wypije truciznę. Odda swoje życie. Bo kocha i kocha mocno, szczerze, całym swoim malutkim ciałem i czystą duszyczką. Utkana rzeczywistosc Urodziła się i wychowała w miasteczku, tak przynajmniej jej powiedziano i w to właśnie wierzy. Nigdy nie poznała swoich rodziców. Przez chwilę próbowała ich szukać, jakiś czas temu, jednak nie znalazła nawet małej, najmniejszej poszlaki. Poddała się więc, uznając, że nikt jej nawet nie urodził i zjawiła się na tym świecie sama. Wychowywała się w sierocińcu - któż by chciał takiego małego, zadzierającego nosa chochlika? Otóż nikt. Gdy była w stanie utrzymać się sama, znalazła tanie mieszkanie i wprowadziła się do niego, próbując swoich sił jako artystka multimedialna, tworząc swoje własne konstrukcje i instalacje. Dorabia jako złota rączka, czy też mechanik, naprawiając sąsiadom krany, lampki, sprzęty elektroniczne. Marzy o podróżach, o spełnianiu marzeń i podróży między gwiazdy. Zwykła historia niezwykłej dziewczyny. Zachowane wspomnienia Rozbawia wszystkich swoim śmiechem, przypominającym dzwoneczki. Również nosi wyżej wspomniane brzęczące kuleczki przy swoim plecaku, gdy w podskokach nadchodzi wszyscy wiedzą, że to ona. Lubi majsterkować, tworzyć swoje, nowe rzeczy, bardzo często się czerwieni. Jest bardzo szybka i niemal nigdy nie stoi w miejscu, czuje ciągłą potrzebę ruchu. Odstepstwa w bajce To nie do końca odstępstwa, ale Piotrusia raczej nie każdy czytał. Dzwoneczek narodziła się z pierwszego śmiechu noworodka i żyła razem z innymi wróżkami w Przystani Elfów. Marzyła o podróżach na ląd, fascynowały ją przedmioty z tamtych miejsc. Kolekcjonowała je przy najmniejszych okazjach, wzbudzając tym często niesmak u innych wróżek. Pewnego dnia poznała Piotrusia Pana i opuściła Przystań (przyjaźnienie się z psotnym chłopcem nie było dobrze postrzegane). Trzeba wiedzieć, że Dzwoneczek zakochała się w Piotrusiu. Kochała go całą, maleńką sobą i rwała sobie włosy z głowy za każdym razem, gdy poznawał nową dziewczynkę.
|
|