Sunniva "Sunny" Sandøy Sob 26 Mar - 22:14 | |
| Za górami, za lasami, zyla niezwykla postac zwana Zlolowlosa, której przygody spisano w ksiedze Zlotowlosa i Trzy Niedzwiedzie. Zamieszkiwala Królestwo Fairylandu, gdzie zyla jako istota przemieniona. Sielanka zostala przerwana, gdy nad królestwem Fairylandu pojawily sie ciemne chmury, straszna klatwa, która wymazala wszystkim pamiec. I choc postac ta nie uczestniczyla w rzucaniu strasznego zaklecia, zmuszona byla do rozpoczecia zwyklego zycia w Pinewood, pamietajac swoje poprzednie zycie w 0%. W miasteczku znacie go jako dwudziestotrzyletniego mieszkanca, zwanego Sunniva "Sunny" Sandøy (ft. Elizabeth Olsen). Zamieszkuje dzielnice Lakeview Drive, probujac zdobyc posade pielegiarki bedac dziedziczka fortuny rodu Sandøy.
Sunniva "Sunny" Sandøy Odstepstwa w bajce - Mamo? Poczytasz mi bajkę? - No dobrze - na zmęczonej twarzy kobiety pojawił się uśmiech, gdy jej sześcioletnia córeczka po raz dwudziesty wyciągnęła z szafki książeczkę o wdzięcznym tytule "Złotowłosa". Dziewczynka uwielbiała tę historię, bo podobnie jak u głównej bohaterki, jej twarzyczkę okalała niesforna burza jasnych loków. - Znowu będziemy słuchać o trzech niedźwiedziach? - zza zamkniętych drzwi pokoju pięciolatki dało się słyszeć stłumiony śmiech, a po chwili do środka wpadł wysoki, chudy chłopiec, który mógł mieć nie więcej niż piętnaście lat. - To w ogóle nie brzmi prawdziwie. Gadające miśki? - machnął ręką, patrząc z tajemniczą miną na młodszą siostrzyczkę. - Nudy. Jak chcesz, to opowiem ci, co tak naprawdę stało się ze Złotowłosą - chłopiec usiadł na skraju łóżka dziewczynki, zerkając na matkę. - Tak, tak, opowiedz mi! - historie starszego brata zawsze pełne były grozy, ale przynosiły zdecydowanie więcej wrażeń, dlatego pięciolatka z niecierpliwą miną oczekiwała na rozpoczęcie kolejnej opowiastki. - Tylko żadnych horrorów - kobieta pogroziła synowi palcem, a potem całując młodszą córeczkę na dobranoc, opuściła pokój, mając na głowie jeszcze wiele niedokończonych obowiązków. - Dawno, dawno temu.. - zaczął chłopiec, przybierając poważną minę. - Zaraz, zaraz. Wiesz młoda cokolwiek o wikingach? - Jasne! - żachnęła się sześciolatka. - To byli ci straszni wojownicy z mieczami i okrągłymi tarczami, którzy płynęli na statkach z Norwegii, żeby sprawdzić, co było za wielkim morzem? - wyrecytowała tonem, który nakazał przypuszczać, że uważała się w tej materii za prawdziwą specjalistkę. - Nie tylko z Norwegii. Ale tak, masz rację. Znowu tata ci czegoś naopowiadał? - chłopiec zmarszczył brwi. Znał przecież ojca i dobrze wiedział, jakiego rodziciel miał bzika na punkcie historii własnej ojczyzny. - Tylko trochę - przyznała dziewczynka. - W każdym razie na pewno nie powiedział ci, że wśród wikingów żyli ludzie, których uważano za obdarowanych boskim błogosławieństwem. Byli wielkim wojownikami i potrafili częściowo zmieniać się w niedźwiedzie. Rosły im pazury, kły, czasem nawet futro! Do walki szli bez zbroi, no i oczywiście wszyscy się ich bali. Nazywano ich berserkerami. Wszystko zapamiętałaś? - chłopiec znowu spojrzał na siostrę, przerywając historię. - Tak. - Dobrze. Na czym to ja... A tak. Zanim wikingowie zaczęli wypływać w morze, mieszkali w osadach. Wiesz, takich, jakie widzieliśmy z tatą na feriach letnich - wyjaśnił, sprawdzając jednocześnie, czy siostra pamięta tamtą zakręconą wycieczkę. Pokiwała główką. - W jednej z takich osad mieszkała sobie dziewczynka o jasnych włosach. Sama wiesz dobrze, jak w bajkach lubią kłamać. Tak naprawdę Złotowłosa nie była jakąś tam zwykłą dziewczynką, tylko wikingiem. W osadzie mieszkał też staruszek, który razem z rodzicami wychowywał Złotowłosą, przekazując jej tajemną wiedzę o roślinach leczących i różnych dziwnych eliksirach. Nazywano go szamanem. Dzięki niemu wikingowie w tej wiosce byli chronieni od chorób, a ich modły zawsze były wysłuchiwane przez bogów. Niestety przywódca osady okazał się głupi - zaczął chwalić się, że ma tak potężnego człowieka na swoich usługach. W końcu inni zaczęli zazdrościć mu szamana, aż któregoś dnia na wioskę spadła klęska. W nocy do domów jak cień wdzierał się człowiek o sile dziesięciu mężczyzn, zamieniając w proch wszystko i wszystkich. Dotarł też do domu szamana, który próbował się bronić. Niestety obcy był zbyt silny i pokonał staruszka, zadając mu cios wielką, niedźwiedzią łapą. Wtedy do domku wpadła Złotowłosa, a widząc zranionego szamana i wielkiego człowieka przestraszyła się tak, że nie była w stanie uciec. Obcy zranił ją pazurami i zamachnął się po raz drugi, gdy nagle dom wypełniło jasne światło, które na chwilę oślepiło dziewczynkę. Kilka sekund później zobaczyła, że przerażający wojownik zniknął. Natychmiast podbiegła do szamana, lecz było już za późno. Nie dało się go uratować, stracił zbyt wiele krwi. "Znajdź berserkerów." - szepnął cicho, a potem umarł. Bo musisz wiedzieć, że ostatkiem sił to właśnie szaman uratował Złotowłosą przed śmiercią z rąk tamtego złego człowieka - chłopiec usłyszał ciche pochlipywanie. Skonsternowany, spojrzał na siostrę. - I wszyscy umarli? Jej rodzice, szaman, nawet przywódca wioski? - dziewczynka pociągnęła noskiem, przytłoczona tragicznym losem swojej ulubionej bohaterki. - Jesteś okropny! To nie może być prawda! Złotowłosa była grzeczną dziewczynką i jej mama i tata żyli! - Cicho, nie becz, potem będzie lepiej - brat pocieszył ją z uśmiechem, a potem palcami zmierzwił jej włosy. - Złotowłosa uciekła do lasu, zabierając z domu szamana kilka mikstur i leczniczych roślin. Dwa dni błąkała się między drzewami, próbując uleczyć swoją ranę. Potem, tak jak w bajce, natrafiła na domek. Weszła do środka, a była tak zmęczona i głodna, że zdjęła z ogniska barani udziec i zjadła prawie cały na raz. Potem zasnęła w kącie na ziemi. Obudziła się dopiero następnego dnia, obserwowana przez trzy pary oczu. Jedna kobieta, jeden mężczyzna i chłopiec, niewiele starszy od niej. Potem do domu weszli kolejni wojownicy, wszyscy mieli na sobie niedźwiedzie albo wilcze skóry, miecze przy boku, tarcze na plecach i przyglądali jej się z gniewem w oczach. Rozprawiali długo, co mają z nią zrobić. Większość chciała ją wygnać do lasu, ale chłopiec wiedział, że sama tam sobie nie poradzi. Dlatego, ryzykując własnym szkoleniem na wojownika, przerwał dorosłym rozmowę i zaproponował, by z dziewczynki zrobić służącą. Po namyśle kobieta poparła jego pomysł, a potem przekonała swojego męża, że przyda im się ktoś taki. Dziewczynka została więc w domu wojowników, a z każdym dniem przekonywała się, że trafiła dokładnie tam, gdzie powinna według słów szamana - do berserkerów. Jednak dopiero po pewnym czasie Złotowłosa zdobyła się na odwagę i wyznała dobremu dla niej chłopcu, że pomimo opatrunków z roślin leczniczych rana na jej ramieniu nie wygląda ani trochę lepiej. Jeden rzut oka wystarczył, by chłopiec zrozumiał, że to nie niedźwiedź zostawił ślady na jej ramieniu. Od razu postanowił powiedzieć o tym matce, jedynej kobiecie w zgrai pełnej mężczyzn. Musisz wiedzieć, że tylko synowie dziedziczyli po ojcach gen, który pozwalał im zmieniać się w niedźwiedzie. Jeśli kobieta chciała zostać taką wojowniczką, musiała odbyć niezwykle bolesne przemiany, na które niewiele miało odwagę się zdecydować. Wszystko zaczynało się od zranienia, które i tak było niebezpieczne, bo berserkerzy nie umieli się kontrolować. Dlatego właśnie kobieta odłożyła w czasie podjęcie decyzji o losach dziewczynki, pomogła jej jednak i podała odpowiednie zioła, które wspomagały gojenie rany. Przeznaczenie postanowiło upomnieć się o Złotowłosą dwa miesiące później, gdy większość berserkerów mieszkających w jej nowym domu zginęło podczas pożaru lasu. Matka chłopca zdecydowała wtedy, że Złotowłosa będzie trenowała razem z jej synem. Po przejściu przemian i latach surowych ćwiczeń, Złotowłosa została berserkerem. Razem z przybraną matką i bratem biegała po lasach i przyrzekam, że wyglądali wtedy jak najprawdziwsze niedźwiedzie. Jej sława objęła całą Norwegię i pewnie nie raz ojciec opowie ci o wojowniczej kobiecie - wikingu, którą tak naprawdę była Złotowłosa - zakończył dumy z siebie brat. - Głupi jesteś - pokręciła głową siostrzyczka, której mroczna wersja bajki wcale nie przypadła do gustu. - Wolę już gadające, miłe misie - obróciła się na bok, a potem zamknęła oczy. Tej nocy śniła wyłącznie o szamanach, niedźwiedzich wojownikach i małej dziewczynce ze złotymi lokami.
Rys bohatera - Nie bądź tchórzem. Chcesz być jak Złotowłosa, czy nie? – zaśmiał się brat, pomagając założyć dziewczynce hełm zakończony dwoma zakręconymi rogami. - A ona była odważna? – sześciolatka uparcie próbowała dopasować starą część uzbrojenia do swojej głowy, jakby liczyła na to, że ogromny hełm skurczy się nagle do odpowiedniego rozmiaru. - Nie żartuj sobie! Złotowłosa była postrachem całej Norwegii! Mówiłem Ci, że potrafiła częściowo zmieniać się w niedźwiedzia, prawda? – chłopiec zmarszczył brwi, ściągając sznurki zrobionego z kartonu napierśnika. - Tak, tak, dziesięć razy. Mówiłeś też, że była… Brawa…Brawu… - Brawurowa – dokończył starszy brat. – To znaczy, że była bardzo odważna, ale też trochę nieodpowiedzialna. - Nie myła zębów przed spaniem? Chłopiec spojrzał na siostrę zdziwiony, a potem zachichotał. - Nie. Pierwsza rwała się do walki. - To tak jak ja! Mówiłam ci, że uderzyłam w nos tego nadętego chłopaka? – dumna z siebie, wyciągnęła rączkę po papierowy miecz. - Matheo Høyvika? – zapytał chłopiec, mając na myśli syna nowych sąsiadów, rok starszego od siostry. - Tak! Obraził mojego misia! – odparła poważnie dziewczynka, patrząc mu w oczy ze szczerym żalem. - Brawo, jestem z ciebie dumny. Złotowłosa też by tak zrobiła – uśmiechnął się brat. – Wiesz, wikingowie żyli głównie z kradzieży i rabunków, ale ona robiła wszystko, by nie mieć żadnego dobrego człowieka na sumieniu. Trochę jak Robin Hood, broniła tych, którzy sami nie mogli się obronić. W końcu była dziewczyną i miała dobre serce. Wykorzystywała swoją wiedzę o roślinach i pomagała w wioskach – leczyła, tak jak uczył ją szaman. A gdy razem rodziną walczyli dla kogoś, zmienieni w niedźwiedziowate stwory, nigdy nie stali po „złej” stronie – dla dobra sprawy, chłopiec postanowił nieco wyidealizować wizerunek bajkowej postaci. - Kochała bardzo nową mamę i brata. Nie miała zbyt wielu przyjaciół, bo ciągle przeprowadzali się z miejsca na miejsce. Zresztą, ludzie trochę bali się trójki samotnie podróżujących berserkerów. Złotowłosej czasem zdarzało się wybuchnąć gniewem z byle powodu, dlatego, gdy nie leczyła, ludzie przeważnie trzymali się od niej z daleka. - To smutne – podsumowała dziewczynka i złapała brata za rękę, by dodać sobie otuchy przed czekającym ją zadaniem. - Trochę – przyznał. – Ale Złotowłosa nigdy nie przyznawała się głośno, że potrzebuje kogoś bliskiego. Udawała twardą. - Więc ja też będę udawała – sześciolatka przełknęła ślinę, zatrzymując się przed wielkimi drzwiami stajni. – Potrzymasz? – podała mu swój mieczyk. Potem przekroczyła próg, kierując się w stronę niewielkiego kucyka, na którym miała odbyć swoją pierwszą lekcję jazdy.
Utkana rzeczywistosc - Sunniva? – matka rodzeństwa trzymała telefon w drżącej ręce, a gorące łzy ciekły jej po policzkach. - Twoja matka dzwoniła. Wiedziała, że i tak od niej nie odbierzesz. Dziadek Herman zmarł wczoraj w nocy na zawał. Dzisiaj rano odczytano testament. Dom w Pinewood i jedną piątą spadku zapisał tobie – kobieta otarła nos chusteczką. – Przyjedziesz? Chciałam z tobą porozmawiać. * - Nie możesz dłużej udawać, że jej nie znasz. Minęło tyle lat – westchnęła kobieta, dosypując do herbaty łyżeczkę cukru. Po drugiej stronie stołu łypały na nią chłodne, zielone oczy. - Jeśli znowu chcesz mnie namówić do powrotu, to tracisz czas – Sunniva zacisnęła usta. – Kocham cię ciociu, przecież wiesz. Zdaję sobie sprawę z tego, że za wieloletnią opiekę jestem ci coś winna. Ale nie wrócę do domu. - Na pewno nie zostaniesz dłużej w Oslo! - Więc pojadę na pogrzeb dziadka i zamieszkam w Pinewood. Podobno ma tam całkiem ładny dworek. Przez jeden rok nic się nie stanie, zresztą, skończyłam studia, znajdę jakąś pracę. Dam radę. Jak zawsze. * - Naprawdę opowiedział ci coś takiego? – zaśmiała się Sunniva, patrząc z podziwem na młodszego kuzyna. – Wiesz co? Skoro twój brat mówi, że to prawda, to może Złotowłosa faktycznie była wikingiem? – podsumowała, rozdzielając kłócące się rodzeństwo małymi pakunkami. Nigdy nie zapominała o prezentach, ale dzieci nie za to kochały ją najbardziej. Nie znały milszego i weselszego człowieka niż Sunniva. Pod pewnymi względami sprawiała wrażenie, jakby nigdy nie stała się dorosła. - Kiedy do nas wrócisz? – dopytywała mała dziewczynka, wtulona w ramię Sunnivy. - Właśnie, Sun? Może na wakacjach? – podjął chłopiec. - Nie wiem – odparła smutno ich starsza kuzynka. – Ale postaram się jak najszybciej.
Zachowane wspomnienia Brak.
Ostatnio zmieniony przez Sunniva Sandøy dnia Pon 28 Mar - 22:12, w całości zmieniany 2 razy |
|