W Fairylandzie mogli się tak trochę poznać, bo Oz (kiedy nie był jeszcze Ozem) przemierzał krainy u boku swojego nauczyciela od magii. W miarę często składali wizyty na różnych królewskich dworach.
Żadnej z tego przyjaźni nie było, bo przyszłemu Czarnoksiężnikowi nie spodobała się ta rozpieszczona królewna ;)
Mogłoby to znaleźć swoje odzwierciedlenie w świecie bez magii. W Pinewood Czarnoksiężnik był tylko dzieckiem jednej z pracownic hotelu. Przez to Liv jako "spadkobierczyni" rodziny spoglądała na niego z góry. Nie mówię, że traktowała go okropnie. Zwyczajnie uważała się za kogoś lepszego - pochodziła z lepszego domu, miała pełną rodzinę, itd.
Teraz sytuacja nieco się odwróciła, bo Lucien wzbogacił się i zrobił karierę. To coś, czego również pragnie Liv, prawda? Samopoczucia nie poprawia także fakt, że był tym rzekomo od niej gorszym dzieciakiem.
No i można w sumie różnie to rozegrać. Liv na przykład może udawać, że zapomniała o przeszłości i wejść z nim w te lepsze relacje. Albo wręcz przeciwinie - w głębi ducha być rozgoryczoną takim obrotem spraw i przy różnych okazjach dawać mu do zrozumienia, że nie jest taki wspaniały, jak mu się wydaje. Lusi tak łatwo nie daje się stłamsić, więc należy spodziewać się pewnego napięcia w ich relacjach.
A jak ty to widzisz?