Noel Anderson Nie 26 Sty - 10:55 | |
|
Noel Anderson Kaj ☆ Królowa Śniegu ☆ niemagiczny ☆ 80% pamięci ___________________________________________ Charakter bohatera Noel Anderson? Porządny dzieciak. Nie sprawia kłopotów w klasie ani w szkole, doskonale się uczy. Coś tam słyszałem, że czasami dyskutuje z nauczycielami na lekcjach, ale to żadne pyskówki, tylko zwyczajne dopytywanie się o omawiany na zajęciach temat. Zresztą, u mnie na lekcji czegoś takiego nie robi. Trochę szkoda, bo nauczycielowi zawsze milej, jak uczniowie wykazują zainteresowanie jego przedmiotem. Hmm, może i niektórym wydaje się dziwne, że jest taki spokojny. Wiadomo, jak to bywa z uczniami – ciągle jakieś wybryki i żarty. Andersona wyraźnie nie bawią takie numery. Tym samym przywraca mi wiarę, że na świecie jest jeszcze dobrze wychowana młodzież. Nauczyciel z Liceum w Lanville
Należy odnaleźć się tam, gdzie akurat się przebywa, powiedziałby Noel, gdyby usłyszał wypowiedź swojego nauczyciela. Gdziekolwiek by to nie było. Oczywiście kto by tam uwierzył, że miejscami, w jakich kiedyś się odnajdywał był Pałac Królowej Śniegu albo Nibylandia. W sumie nie bardzo obchodzi go co tam myślą sobie o nim obcy ludzie. Dla własnej wygody i uwierzytelnienia „życiorysu” udaje, że zależy mu na dobrych ocenach oraz nienagannej opinii w miasteczku. W ten sposób łatwiej się odnajduje w Lanville. Dzięki temu, że jest niezłym obserwatorem, odkrył już sposoby na przymilenie się poszczególnym nauczycielom, tak że sami z siebie przymykają oko na drobne wybryki ulubieńca i łatwo mu wybaczają. Co wcale nie oznacza, że Noel jest konformistą, szukającym w życiu wyłącznie spokoju. Jest zbyt uparty, żeby pójść na takie coś. Ma swoje zasady i swoje opinie, których jest gotów bronić nawet przed osobami trzymającymi w garści władzę. Na przykład pracownikami szkoły.
Pracowaliśmy kiedyś z Noelem przy projekcie z geografii. Myślałam, że będzie gorzej. No, wiecie to kujon i zarozumiały typ. Tak mówili mi kumple. Ale nie było źle. To całkiem fajny koleś. Zgodził się pomagać z matematyki. Projekt też robiliśmy na luzie…. Znaczy Noel robił, ja tam trochę pomagałam. I tak nie lubię geografii, więc z kimś takim nie muszę się przynajmniej męczyć. Zaprosiłam go nawet na imprezę. No co? Organizuję, to mogę. Powiedział, że nie przyjdzie, bo ma o wiele ciekawsze zajęcia. Jego strata. Mówiłam, że jest całkiem fajny? Poprawka. Byłby całkiem fajny, gdyby tak się nie upierał przy swoim zdaniu i spędzał więcej z czasu z ludźmi ze szkoły. Może i znalazłby sobie dziewczynę, gdyby zachowywał się normalniej. Uczennica Liceum w Lanville
Nie da się powiedzieć, że jest typowym nastolatkiem. Znaczy, tak niezupełnie typowym. Fascynuje go technologia, podoba się sport, jednak ma w sobie dużo z indywidualisty. Woli działać po swojemu niż ślepo podążać za tłumem. Szczególnie za takim tłumem, w którym brakuje kogoś, kto zasługiwałby na szacunek. Z pewnością byle co mu nie zaimponuje. Pod tym względem ciągnie go do jednostek nietuzinkowych, oryginalnych, a nawet niebezpiecznych. Tacy ludzie są według niego znacznie wartościowszy niż cała armia przeciętniaków. Owszem; toleruje tych nudnych ludzi. Niekiedy jest to dla niego bardzo bolesne, ale nie ma innego wyboru. Miasteczka przecież nie opuści. Trzyma go w nim nie tylko klątwa. Lanville zamieszkują ci, których kiedyś znał z bajkowej krainy i uznawał za przyjaciół. Może i odłamki zwierciadła oraz czarna magia poczyniły spustoszenie w jego psyche, nie zdołały jednak zniszczyć wszystkiego. Potrafi być lojalny i na swój sposób opiekuńczy wobec osób, na których mu zależy. Zbudował właśnie taką wieź ze swoją „matką”. Nie łatwo dostać się do grona tych, na którym mu zależy. Zanim przed kimś się otworzy i pozwoli lepiej poznać, musi poczuć się na tyle swobodnie, by porzucić rolę „grzecznego ucznia”.
Przecież on jest z bandy Piotrusia Pana! Przeklęci smarkacze! Pamiętam, że kiedyś wypuścili z zagrody moje śliczne baranki. Minął calutki dzień nim je złapałem. Ten cały Kaj jeszcze bezczelnie twierdził, że jak im się znudzi, to same wrócą. Chyba, że mają więcej oleju w głowie od właściciela. Ja mu dam olej! Przebrzydłe chłopczyska, nic tylko figle i głupie żarty. Jest taki sam, jak Herszt tych Zagubionych Chłopców. Już ja znajdę sposób, żeby porachować temu dzieciakowi kości. Chociaż w tym cudacznym miejscu, w którym wszyscy żeśmy się znaleźli, udaje niewiniątko, ja i tak go znam. Wiem jak z niego gagatek! Anonim
Wciąż skrywa się w nim skory do psot, a zarazem okrutny chłopiec. Żeby nie powiedzieć moralny nihilista wierzący, że zasady istnieją dla ludzi, a nie ludzie dla zasad. I znowu – gdyby nie konieczność zachowania dyskrecji, grania narzuconej roli, to rozrabiałby, jak za czasów pobytu w Nibylandii. Zdarza się, że w mieście wieje nudą, tym bardziej jakaś awantura rozruszałaby tą cichą społeczność. A tak: jeśli ma ochotę zrobić komuś kawał, z reguły musi uważać, by nikt nie przyłapał go w trakcie popełniania występku. Co za skandal wybuchłby, gdyby okazało się, że syn pani chirurg to straszny łobuz. Nic nie szkodzi. Nikt jeszcze nie zabrania mu prowokować otoczenia, bądź manipulować naiwnymi duszyczkami. Ot, wystarczy ładnie się uśmiechnąć, rzucić jakoś pozornie niewinną uwagę i poczekać na reakcję. Otoczenie reaguje doprawdy różnie; tym większa czerpie przyjemność z prowadzenia psychologicznych gierek. Uwielbia je niemal równie mocno, jak kawały.
Syn pani Jady? Ułożony chłopak, z głową na karku. Tak mi się przynajmniej wydaje. Mówi dzień dobry, jest uprzejmy i miły. W życiu nie powiedziałbyś, że wychowuje się bez ojca. Tylko tam czasami, wydaje się taki niespokojny. Tak jakoś strasznie na ludzi patrzy. Ostatnio zapytałem go czy po okolicy nie kręciły się podejrzane typy, co by to mogłyby połakomić się na moją nowiutką kosiarkę do trawy. Noel uśmiechnął się pod nosem i zaprzeczył. Może to tylko moja wyobraźnia, jednak odniosłem wrażenie, że wbrew zaprzeczeniom, coś o tym wiedział. No nic. Nie pójdę przecież do Jady, bo podejrzewam o coś jej dzieciaka. Zresztą i tak mi pewnie nie uwierzy. Taka w niego zapatrzona. Sąsiad
Miewa gorsze dni. Wiele pamięta i wiele mu brakuje. Żeby daleko nie szukać - Nibylandii, Królowej Śniegu, niesamowitych przygód. Wspomnienia wpędzają go czasami w podły nastrój. Do tego stopnia, że nie potrafi dłużej udawać, że jest „ w miarę zwyczajnym nastolatkiem”. Staje się drażliwy. I chłodniejszy w stosunku do każdego, kto nie jest w stanie go zrozumieć. Jednocześnie ciągnie go do każdego, kogo kiedyś znał i kto pochodzi „stamtąd.” Mniejsza o to ile pamiętają z przeszłości. Jedynie w takim towarzystwie, Noel może odzyskać jako taką wewnętrzną równowagę i utwierdzić w przekonaniu, że nie postradał jeszcze wszystkich zmysłów.
Kilka słów o zyciu w bajce Wielu wędrowców zachwycało się Fairylandem – wspaniałymi zamkami, cudownymi krajobrazami, magicznymi stworzeniami, pięknymi księżniczkami oraz szlachetnymi książętami zamieszkującymi poszczególne królestwa. Być może los pokierował któregoś z tych wędrowców na północ, do pewnego malowniczego miasteczka. Tamtejsza społeczność składała się z twardych, a zarazem gościnnych ludzi. Cóż, ludzie po prostu musieli tacy być. Na północy zimy były długie i surowe; mieszkańcy stali się zatem zahartowani i pomocni wobec każdego, kto przybywał z cieplejszych rejonów i czuł się zagubiony. Bez solidarności i życzliwości życie na północy byłoby znacznie cięższe. Solidarność i życzliwość okrywały wszystkich mieszkańców niczym ciepły kożuch i niczym ciepły kożuch chroniły ich przed wrogim zimnem. W takich miejscach ludzie bywali często przesądni. A może ostrożni? Nikt nie krył faktu, że na północy działy się dziwne rzeczy, szczególnie zimową porą. Rzeczy których nie wprost było tłumaczyć bujną wyobraźnią. Coś się kryło w śnieżnych zamieciach; niekiedy było to coś dobrego, niekiedy złego, zawsze jednak niesamowitego. Nic dziwnego, że dorośli ostrzegali dzieci, aby nie zapuszczały się daleko poza bezpieczne okolice miasteczka. Dzieci jak to dzieci. Słuchają co się do nich mówi albo nie słuchają. Owego niefortunnego dnia, dwójka przyjaciół – Kaj i Gerda postanowili ten jeden raz nie słuchać ostrzeżeń starszych i wybrać na wspólną wyprawę. Przy pięknej, słonecznej pogodzie ciężko myślało im się o konsekwencjach nieroztropnego zachowania. Skutki nieposłuszeństwa okazały się przykre, zarówno dla chłopca i dziewczynki. Chociaż to w serce i oczy Kaja dostały się odłamki przeklętego zwierciadła, Gerda musiała bezsilnie przyglądać się, jak zmieniał się charakter przyjaciela. W końcu stało się najgorsze. Kaj opuścił rodzinne strony i podążył za tajemniczą Lodową Panią do jej mroźnego Pałacu, który znajdował się gdzieś daleko, daleko….. Znacznie dalej niż zawędrował jakikolwiek człowiek. Wbrew temu co potem mówili, nie było mu tam wcale tak źle. Biel, zimno i cisza w przedziwny sposób przynosiły ukojenie. Zaś Królowa Śniegu była najpiękniejszą, najdoskonalszą istotą, jaka stąpała pod Ziemi. Był gotów zrobić dla niej - wcielenia doskonałości i wieczności, absolutnie wszystko. Niestety, szczęśliwie chwile dobiegły końca. Gerda odnalazła go w Pałacu i uwolniła spod wpływu zwierciadła. Kaj powrócił z nią do domu. Szczęśliwie zakończenie? Niezupełnie. Kto powiedział, że z Kaj stał się na powrót dawnym sobą? Owszem, odłamki zostały usunięte z serca i oczu, jednak nie wolno zapominać, iż tkwiły tam bardzo długo. Na tyle długo, że pozostawiły po sobie poważne szkody w psychice chłopca. Pomimo powrotu do domu, nie potrafił już być tym przyjacielskim Kajem. Tęsknił za Królową Śniegu. Rodzinne miasteczko wydawało mu się nijakie, pełne hipokryzji. Ludzie nadal byli ślepi i głupi. Wystarczyło spojrzeć na mieszkającą opodal jego domu Marikę, pannę zakochaną w niejakim Crispianie. Każdy, kto spotkał ją spacerującą pod rękę z wybrankiem, składał gratulacje i wypytywał o termin ślubu. Każdy, oprócz Kaja. Wiedział, że w rzeczywistości Crispian wcale nie kocha Mariki. Zakręcił się koło dziewczyny wyłącznie z powodu zamożności jej rodziny. Czemu ludzie nie potrafili dostrzec takiego prostego faktu? Nie wiadomo. Może pragnęli wierzyć tylko w „żyli długo i szczęśliwie…”? Ten frazes zupełnie odgrodził ludzi od prawdy. Cóż, w ostatecznym rozrachunku, Marika i tak dowiedziała się, co knuje ukochany. Z rozpaczy zniknęła z miasta na całą noc. Znaleziono ją wczesnym rankiem, na skraju lasu. Zamarzniętą na śmierć. Takie oto smutne wydarzenia utwierdzały Kaja w przekonaniach, że ludzie gonią za ułudą. Jak się wkrótce okazało jego serce osłabło także pod względem fizycznym. Bolało go szczególnie w te zimniejsze dni. Tak jakby miejsce, w które niegdyś wbił się odłamek zwierciadła w ogóle się nie zagoiło. Chłopiec czuł się coraz słabszy. Nie miał ani siły ani chęci bawić się z pozostałymi dziećmi na podwórku. Stał się przez to jeszcze bardziej samotny. W dodatku przesądni ludzie obwiali się go. Wyrwano ze szponów Królowej Śniegu. A przecież najstarsi i najmądrzejsi mieszkańcy miasteczka zawsze mówili, że nikogo nie da się uwolnić od Białej Pani. Kaj nie przejmował się tym gadaniem. Miał jeszcze swoją drogą przyjaciółkę. Chociaż…. nawet Gerda zdawała się rzadziej go odwiedzać. Aż pewnego wieczoru, do sypialni Kaja zawitał nadzwyczajny gość. Nazywał się Piotruś Pan i pochodził z Nibylandii. Początkowo Kaj sceptycznie podchodził do paplaniny o krainie z innego wymiaru. A kiedy Piotruś zdołał go przekonać, z nowo rozbudzoną wiarą postanowił zobaczyć Nibylandię na własne oczy. Był pewien, że nikt nie będzie tu za nim tęsknił. Stał się przecież obcy dla ludzi, którzy znali go przez całe życie. Gerda również byłaby szczęśliwsza, gdyby nie musiała przyglądać się swojemu odmienionemu przyjacielowi. Z tym przekonaniem, Kaj po raz kolejny opuścił miasteczko. Tym razem z własnej, nieprzymuszonej woli. Nie wiedział, czego spodziewać się w Nibylandii, ale gdy do niej trafił, kraina oczarowała go kompletnie. Nasączyła słabe serce życiodajną mocą. I odrobiną jadu. Ale to zrozumiałe. Pomimo swojej cudowności, kraina posiadała także kilka ciemnych punkcików. Najmroczniejszym z tych punkcików był sam Piotruś Pan. Od czasu do czasu, jakiś Zagubiony Chłopiec dostrzegał ten mrok i decydował się odejść. Kaj nie. Może i dostrzegał w Przywódcy jego złą stronę, jednak wcale mu ona nie przeszkadzała. Wprost przeciwnie. W miarę, jak mijały miesiące, przyjaźń kwitła i umacniała się. Razem snuli plany ataku na piracki statek, trenowali, bawili i powierzali nawzajem swoje tajemnice. Stali się przyjaciółmi na śmierć i życie. Nic dziwnego, że Kaj bez większego namysłu poparł pomysł tyczący rzucenia klątwy na biednych głupców, którzy żyli sobie gdzieś tam beztrosko, w ignorancji. Nie kierowała nim przy tym zawiść. Jego motywy były znaczenie prostsze. Otóż szczęśliwe zakończenia nie istnieją. Są iluzją, którą należy rozwiać. Ci, którzy do niedawna w niej żyli powinni być zatem wdzięczni pozostałym za przywrócenie trzeźwego spojrzenia na świat. Niewątpliwie byliby, gdyby cokolwiek pamiętali.
Informacje o współczesnym zyciu W tym świecie, w tym mieście Noel urodził się w rodzinie Andersonów. Nie doczekał się żadnego rodzeństwa, bo ojciec doszedł do wniosku, że jednak nie odpowiada mu ustabilizowane życie z żoną dzieckiem. Wyniósł się z domu i diabli jedni wiedzą, gdzie obecnie przebywa. W prawdziwe Noel nie usycha z tęsknoty za tatusiem, ale dobrze byłoby, gdyby ten się odnalazł. Choćby tylko po to, żeby móc rzucić mu w twarz jakim to jest idiotą i nieudacznikiem. Nic innego nie da się powiedzieć o człowieku, który porzucił rzekomo ukochaną kobietę oraz jedynego potomka. Patrząc na to z innej strony: matka chyba nie czuje wielkiego sentymentu do swojego partnera. Ledwie ją zostawił, a już zmieniła nazwisko na swoje stare, panieńskie. Młody Anderson od razu zagroził matce, że ucieknie z domu, jeśli spróbuje także jemu zmienić nazwisko. Zapewne to, że matka i syn przedstawiają się trochę inaczej dziwi niektórych ludzi, jednak w ostatecznym rozrachunku wcale nie burzy wizerunku idealnej rodziny. Jada przecież znana jest w mieście jako znakomity chirurg, a jej latorośl odnosi sukcesy w szkole. Nauczyciele chwalą Noela i wróżą mu świetlaną przyszłość. Studia na jakieś renomowanej uczelni, a po studiach, zawód, który przynosi chlubę i bogactwo. Mówiąc krótko, chłopak ma duże szanse sięgnąć po standard do jakiego wszyscy darzą. Cały problem w tym, że nie wszyscy wiedzą, iż Noelowi jakoś specjalnie na tych wysokich standardach nie zależy. Ma nieco inne priorytety. Uważnie przygląda się zupełnie nieświadomym swego niezwykłego pochodzenia mieszkańcom Lanville – czy to podczas proszonych obiadków urządzanych przez matkę czy podczas zwyczajnej przechadzki po mieście. Bawi go widok żyjących w komitywie śmiertelnych wrogów i skłóconych najlepszych przyjaciół. Bajkowy świat stanął na głowie. W owym wyrażeniu chyba nie pobrzmiewa zbytnia przesada, co? Obserwuje więc otoczenie i snuje plany wraz ze swoją najdroższą matką. Ma się rozumieć, knucie byłoby o wiele przyjemniej, gdyby poniektóre osoby pamiętały przeszłość. Jednakże, stare przysłowie mówi: nie można mieć wszystkiego naraz.
Zachowane wspomnienia Zachował sporo wspomnień z poprzedniego życia. Część z nich jest intensywna i barwna: pamięta sporo szczegółów z Nibylandii, prawdopodobnie dlatego, że czuł się w niej doskonale. Z wieloma ma również problem, są one postrzępione i zatarte: wie na przykład kim była Królowa Śniegu, lecz nie potrafi określić, gdzie znajdował się jej Pałac. Jednego dnia jest pewien, że stał on w Nibylandii, innego, że znajdował się na magicznej wyspie. Zdaje sobie sprawę, że od bardzo dawna przyjaźnił się z pewną dziewczynką, nie pamięta jej imienia – czy miała na imię Wendy? A może Susan? Najsłabiej pamięta swoje rodzinne strony i życie przed porwaniem przez Królową. Nikłe wspomnienia z tamtego okresu sprawiają, że jest gotów upierać się, że nigdy nie mieszkał w żadnym miasteczku w Fairyland. Od zawsze „żył gdzieś tam” z Królową Śniegu, a później przeniósł się do Nibylandii. Zaraz…. Czy Królowa Śniegu nie pochodziła z Nibylandii? Wspomnienia są takie złudne, że czasami nie sposób dojść z nimi do ładu.
___________________________________________
Bad spell ☆ 18 lat ☆ uczeń ☆ Marcel Castenmiller
Ostatnio zmieniony przez Noel Anderson dnia Czw 30 Sty - 20:50, w całości zmieniany 3 razy |
|