Her true nature
„Zepsuta kobieta należy do tego rodzaju istot,
których mężczyźni nigdy nie mają dosyć.”
Nie zrozumcie mnie źle. Maleficent nie jest bezwzględna. W jej sercu kotłuje się mnóstwo emocji. Jest wrażliwa, nawet bardziej od największego romantyka. I to ten nadmiar emocji uczynił ją tym, czym jest. Uczucia kryje za maską spokoju zmieszanego z chłodną ironią. Często na swe usta wypuszcza uśmiech, którego jad wkrada się do serca obserwatora, aby i je skazić mrokiem. W rzeczywistości to choleryczka jakich mało – gdy wybuchnie najchętniej wstrzyma ruch planety, aby wszystko trafił szlag. Co gorsza, w jej przypadku istnieje taka możliwość.
Na próżno szukać z jej strony empatii. Nie rozumie emocji innych ludzi i nie szuka sposobu na ich zrozumienie. Jedyne co odróżnia bezbłędnie to strach i ból. Niejednokrotnie wspomniała, że strach ma dla niej niepowtarzalny zapach – to coś jak rozkładające się zwłoki, słoność łez i jakaś słodka nuta, która czyni go przyjemnym. Sadystka? Odczuwa satysfakcje z cierpienia innych, ale nie jest to dla niej źródło podniecenia seksualnego. To ten typ człowieka, dla którego widok palącego się świata jest niczym wizyta w spa. Poczucie wyższości, władzy rozluźnia ją. Zwykle pozostaje odprężona, gdyż wszystkich postrzega jako gorszych od siebie. Już nie róbmy z niej potwora, ma odrobinę litości dla osób, które jej się przypodobały. Pozwala im robić klaunów w swoim towarzystwie, ku własnej uciesze oczywiście. Najbardziej przypadli jej do gustu dziwacy i psychopaci. Towarzystwo wyjątkowych jednostek jest zdecydowanie bardziej kuszące, niż znoszenie szarości szarej masy. Szarość jest szara – jej nadmiar nuży. Dostęp do pożądanych jednostek zapewnia jej praca psychologa. Naiwnym byłoby sądzenie, że ona im pomaga – zwykle pogłębia ich choroby. Jest doskonałą manipulantką, trudno obronić się przed jej wpływem. Zabieg ten odradzamy, wzbudzi on w niej jedynie niepohamowany gniew. Nienawidzi sprzeciwu. Choć jest pewna swojej wyższości nad innymi to czuje potrzebę bycia utwierdzaną w tym przekonaniu. Lepiej nie przyznawać się, że się o niej zapomniało – to coś co jest na samym szczycie listy grzechów niewybaczalnych. Mściwa to bestia, nie odpuści, dopóki nie będzie mieć pewności, że za jej krzywdy ty będziesz cierpieć po dziesięciokroć tyle co ona... przez wieczność.
Jest przebiegła, inteligentna i nie widzi nic złego w dążenia po trupach do celu. Mogła by bez trudu znaleźć wysokie miejsce w hierarchii świata w jakim przyszło jej teraz żyć, ale większą przyjemność czerpie z bycia ukrytym marionetkarzem, który pociąga za sznurki bez cienia odpowiedzialności.
W zaciszu swojego domu jest nawet miła. Ach, tak – rozumiem szok. Maleficent nie jest zła do szpiku kości. No dobrze, może jest, ale nie jest zła po prostu. Ma jeszcze wiele innych cech. Kocha czytać książki, być rozpieszczaną – czyli w centrum uwagi, żadna nowość – i zwierzęta. Nie widzi nic złego w istotach, które nie potrafią świadomie krzywdzić. Ta część jest ukrywana przed światem. Nikt nie ma prawa o tym się dowiedzieć. Gdy wpadała pomóc w schronisku to robiła to w nocy po upewnieniu się, że nikt się nie dowie. Choć zwykle pozuje na miłą panią psycholog to wychodzi z założenia, że rzeczywista dobroć powinna pozostać sekretem.
Fairy Tale
„Cóż z tego, że dobro wygrywa,
skoro zło stać na przegraną.”
Maleficent nikt mocy nie dał. Choć zawsze czuła, że w jej żyłach płynie coś więcej niż sama krew – rozcieńczona szkarłatem magia – to nikt poza nią tego nie dostrzegał. I tak byłoby dla niej najlepiej. Gdy nastoletnia dziewczyna zaczęła przejawiać nadzwyczajne zdolności została uznana za wiedźmę. Czekał ją stos. Dowiedziała się o tym nieco za wcześnie. Jednakże była dobroduszna, nie miała im tego za złe. Uwiodła miejscowego drwala. Przystojny młodzieniec o sile dwóch niedźwiedzi. Nocą zabarykadował wszystkie wejścia do grodu, który zaraz potem stanął w płomieniach. Oddychało jej się lepiej, gdy słyszała krzyki niedoszłych oprawców. Z nowym towarzyszem ruszyła do kolejnego grodu. Gdy jej moc rosła poczuła jak w miarę „jedzenia” rośnie jej apetyt. Chciała potęgi. Władzy. Poczęła uwodzić pana miejscowych ziem. Jej dawny kochanek był zazdrosny. Nie potrafił zdzierżyć, że kokietuje kogoś innego niż on. Wyznał prawdę o niej. Jak w każdym zakątku krainy i tutaj palono czarownice. Wiedziony trwałą miłością, którą darzył Maleficent, wyznał jej co uczynił niedługo przed przybyciem kata w akompaniamencie rycerzy. Zamieniła go w drzewo, na którego pniu wciąż widać było zarysy jego oczu, choć nieruchomych, to widzących wszystko. Używając wszystkich pokładów magii otoczyła gród potężnym bluszczem, którego nie sposób było zniszczyć, bo każdy przecięty liść zastępował gąszcz kolejnych. Ludzi chcących wepchać się pomiędzy zielone pasma oplatały kolejne liście wplatając ich w magiczny ekosystem. Kolejna osada stanęła w płomieniach. Ale jej nie oddychało się lepiej. Nigdy nie kochała nieszczęsnego drwala, ale przywiązała się do niego. Przez długi czas był jej jedynym towarzyszem. Pierś jej ciążyła, a każdy kolejny oddech przychodził coraz trudniej. Po policzku spływała łza.
Czym się stała? Nie cierpiała przez świadomość tego jak bezlitosna była. Cierpiała przez to, że zabiła swoje pierwsze pozytywne uczucie względem człowieka.
Osady nie satysfakcjonowały jej już dłużej. Obrała większy cel – królestwo, a konkretnie jego stolicę. Wielki zamek, który tętnił życiem bojących się władcy poddanych. Zakochała się w bezwzględnym tyranie, który swoją żonę uważał za zużyty inkubator, a córkę za narzędzie do zdobycia większej władzy. Niefortunne. Dla niego.
Gdy i go oplotła sobie wokół palca zmusiła go do zabicia żony i córki. O ile tą pierwszą kazał stracić bez wahania, o tyle w kwestii drugiej się postawił. Chciał wydać ją za księcia z innej krainy, aby i tam sięgnęły jego wpływy. O ile sama Maleficent też chciała władzy, o tyle nienawidziła sprzeciwu. W nocy wypuściła wszystkich więźniów, którzy wyrżnęli połowę ludzi. Druga trafiła do lochów, gdzie byli wyszydzani przez uwolnionych skazańców pełnych żądzy zemsty. Objęła władzę. Złoczyńcy zajęli miejsca u jej boku, a dawni mieszkańcy zostali wypuszczeni, aby zamek mógł dalej prosperować. O dziwo z jej strony nie spotykało ich nic złego. Ba – była nawet bardziej litościwa i przychylna niż dawny władza. Jedyną zasadą było to, aby pod żadnym pozorem jej nie mówić „nie”. Wiadomość o władczyni, która nie ściąga wysokich podatków szybko się rozeszła. Jakoś tylko nigdy nie wspominali o psychopatach na stanowiskach rządzących. Mimo wszystko małe królestwo prosperowało. Chłopi, którzy dawniej podlegali pod zamek już nie byli nękani podatkami i chętniej współpracowali. Maleficent nie miała czasu na politykę. Była skupiona na odnalezieniu drogi do zwiększenia swojej siły magicznej. Doszły do niej wieści o relikcie, który co prawda nie nadawał się dla osób pozbawionych mocy, ale dla tych posiadających je – jak najbardziej. Skupiał magię tak, aby mogli wykorzystać swój maksymalny potencjał bez uszczerbku na zdrowiu. Osobiście wyruszyła na wyprawę poszukiwawczą. Wtedy jej podwładni bez nadzoru zgotowali piekło poddanym. Gdy wróciła z sukcesywnej wyprawy nie zastała ani cienia tego co zostawiła. Ulice usiane były rozkładającymi się zwłokami, pod którym skórą pełzało mnóstwo robactwa. Krew przelewała się rynnami pobudzając zmysły okolicznej zwierzyny, która szalała tworząc niezapomnianą symfonię. Nie odezwała się ani słowem krocząc do swoich komnat. W swym łożu zastała swoją prawą rękę otoczoną nagimi kurwami. W dalszym ciągu milcząc wyszła. Skierowała swe kroki do sali tronowej. Zasiadła na tronie i przysłoniła twarz dłonią, w drugiej ściskając laskę. Nie wiadomo ile tak trwała w bezruchu. Wszyscy zgromadzili się przed nią. Nikt nie ośmielił się przerwać ciszy. W końcu z jej ust padł rozkaz. -
Uprzątnijcie ten burdel. Zwłoki spalcie, tak samo dziwki. Zwierzęta wypuśćcie. – w całym swoim życiu nigdy nie mówiła tak beznamiętnym tonem. Po tym wydarzeniu też nie. -
Jedźcie głosić nowinę o doskonałym królestwie w innych krainach. Te mury mają tętnić życiem. – tak brzmiała jej wola. Bez poddanych nic nie mogło należycie prosperować, nie była głupia. Czy nie uciekali? Jasne, że uciekali! Nie było im na rękę babrać się w gównie w jaki sami się wpakowali. Szybko jednak ich chęci do dezercji opadły. Wszyscy uciekinierzy zostali odnajdywani w warunkach trudnych do identyfikacji – częściowo spopieleni, częściowo osmoleni. Plotka o pakcie Maleficent ze smokami pozostała między podwładnymi. Nie mogli pozwolić, aby przybywający mieszkańcy odeszli. Czekałaby ich śmierć. Niestety przy alkoholu języki im się rozwiązywały i któryś chlapnął dziwce o tym, że ich władczyni wcale nie ma szlacheckiej krwi, tylko jest wiedźmą i wszystkich na swojej drodze do władzy zabiła. Wtedy się śmiał, ale po wytrzeźwieniu nie było to takie zabawne. Wieść szybko się rozeszła, a na bunt nie trzeba było czekać. Ciernie uniemożliwiły opuszczenie murów. Pomiędzy kolcami nawet dało się dojrzeć bluszcz. Wszystkich zmieniła w szkaradne stworzenia, które gdyby jej się sprzeciwiły umarłyby – klątwa jak się patrzy. Swojego ulubionego pachołka zamieniła w kruka, który dotrzymywał jej towarzystwa. Stał się nieśmiertelny. Na wieczność zamknięty w ciele zwierzęcia. Dawniej nazwano go „Diablo” - morderca z szerokim uśmiechem kojarzył się wieśniakom z samym diabłem. Miano to dźwięcznie opuszczało usta Maleficent. Pasowało do jej pupila. Więcej nie pozwoliła zaludnić zamku. Mimo pracy nowych podwładnych nigdy nie odzyskał dawnej świetności.
Skupiła się na magii. Szykowała większy plan. Chciała przejąć władzę nad calutkim światem bajek. Do tego potrzebowała mocy. Takowej miała, aż nadto. Czekał ją żmudny proces opanowywania jej. Chaos. Tak można było nazwać to co pozwalało jej czarować. Trudno było nad nim zapanować. Stało się to nudną rutyną. Zaczęła podróżować. Zdobyła sławę w całej krainie. Z przyjemnością spoglądała na ukłony obcych ludzi i strach w oczach dzieci. Z szerokim uśmiechem przyjmowała dary. Zadowalało ją to, ale tego też oczekiwała. Uwielbiała być w centrum uwagi. Ciężko zniosła, gdy o niej zapomniano. Lekko rzecz ujmując. Gdy nie zaproszono jej na chrzest księżniczki Aurory wpadła w furię. Pojawiła się tam tylko po to, aby przekląć noworodka. Dziewczę w swoje szesnaste urodziny ukłuło się wrzecionem i zapadło w sen, który mógł zostać przerwany jedynie pocałunkiem prawdziwej miłości. Aby utrudnić złamanie zaklęcia otoczyła zamek cierniami. Niestety ktoś był zbyt uparty i nie dostrzegł subtelnej aluzji, aby trzymać się z daleka od tego miejsca. Książę Filip na przekór wszystkiemu co zrobiła ocalił księżniczkę i nawet zabił Maleficent! Och, jaka szkoda, że tak mu się tylko zdawało... W ten sposób tylko pobudził jej gniew.
Była jednym z głównych zaangażowanych w pozbywanie się dobroci z Fairylandu. Zapewne też należała do najpotężniejszych, od których zależało powodzenie planu. Jak na złość znów wróżki wepchnęły się z buciorami. Wybitnie ich nienawidziła od czasu, gdy to je zamiast niej zaproszono na nieszczęsne chrzciny Aurory, ale ich widok w momencie, gdy w końcu ma szanse na spokój skrajnie ją rozwścieczył. Zapewne dla tego nie była w stanie w żaden sposób naruszyć ich zaklęcia – była zbyt rozkojarzona, działała jak zwierze w amoku. A potem było już za późno na zmianę postawy...
Fake life
„Kłamstwo nie staje się prawdą tylko
dlatego, że wierzy w nie więcej osób. ”
Fałszywe wspomnienia mówią o sierocie, która mimo niesprzyjających warunków zdobyła wyższe wykształcenie i została psychiatrą. Ba, zaklęcie wróżek sprawiło, że w jej pamięci wybór kariery umotywowany był chęcią niesienia pomocy. Na jej szczęście i nieszczęście innych zachowała dość pamięci, aby wiedzieć, że pomoc innym nie leży w jej naturze.
Do you remember?
„Ci, którzy nie pamiętają przeszłości,
skazani są na jej powtarzanie. ”
Pamięta większość z początku jej „kariery” złoczyńcy. Najlepiej fakt, że miała trafić na stos i drwala. Nieco gorzej z z przejęciem władzy, ale nadal całkiem dobrze. Były władca zamku, w którym sprawowała swe rządy jakoś umyka jej pamięci, choć nocami, w snach, widuje jego twarz. Pamięta też swoją wściekłość skierowaną w Aurorę i jej rodziców. Najgorzej pamięta okres po swojej „śmierci”, kiedy to poczęła się ukrywać i knuć jak pozbyć się swoich wrogów. Nie mniej jednak czuje silną chęć pozbywania się wróżek, a nawet instynktownie do wszystkich pała niechęcią, choć nie jest świadoma kim dawniej były. Nadal potrafi posługiwać się magią, ale dość często śni o stosach, aby utrzymywać to w tajemnicy.