Charakter bohateraWinnie to jedna z najbardziej beztroskich stworzeń, które stąpały po tej ziemi. Troski? Jakie troski? Po co w ogóle komuś troski? Prosty rozumek tej istotki o wielkim sercu i jeszcze większym apetycie nie potrafi tego pojąć. Ona ma swoje własne horyzonty i swoje iskrzące radośnie oczy, które potrafią dostrzegać radość w najprostszych rzeczach. W każdej kropli deszczu, w każdym okruszku ciastka, w każdym uśmiechu mijającego ją przechodnia.
Myślenie nie jest łatwe, ale można się do niego przyzwyczaić.
Winnie to proste stworzenie o, powiedzmy delikatnie, nie największym rozumku. Chociaż delikatniej zabrzmi jak najbardziej prawdziwe stwierdzenie, że Winnie myśli po prostu w inny sposób. Bardziej charakterystyczny dla dziecka niż dziewiętnastolatki. Objawia się to oprócz wszechobecnej wesołości – nieokrzesaniem w towarzystwie czy kompletnym roztargnieniem, jak gubienie myśli, zapominanie i zawieszanie zdań w połowie. W momencie kiedy Winnie zatrzymuje się nagle, nie mając pojęcia co przed chwilą robiła, to absolutnie codzienność.
Naiwne myślenie to kolejny punkt na liście rzeczy, które według opinii publicznej, okrutnie ujmują rudzielcowi intelektu. Winnie nie widzi problemów, które widzą inni, przecież zupełnie niepotrzebnie i pokłada wiarę w rzeczy w które inne osoby, lepiej czytające między wierszami i trafniej łączące fakty, spisują na straty. Do tego bardzo łatwo jest coś jej wmówić i tym samym wykorzystać. Każde słowo połyka tak jak rozmówca tego zechce. Umknie jej każda ironia, sarkazm i subtelna aluzja. Uwierzy w każdą bajkę.
Wszyscy wokół Winnie również przyzwyczaili się do tego, że ma smutne skłonności do kaleczenia języka. Kiedy bierze się za pisanie, jej domyślni czytelnicy są przygotowani, że listy i wszelkie inne pisemne dzieła Honeyball są pełne najśmieszniejszych błędów ortograficznych. Oprócz tego sposób pisania Winnie może szczycić się prostotą, ale tak jak w życiu Winnie nie lubi zbyt wielkich komplikacji, tak na kartce stroni od skomplikowanych słów. Bo długie słowa sprawiają biedulce wielką trudność.
Jednak ogólna niezdarność i sposób rozumowania czynią z niej niezwykle urocze stworzenie. Czy to nie rekompensuje wszelkich wad?
Z pszczołami nigdy nic nie wiadomo.
Winnie to bardzo odważna osóbka. Jeśli tylko ma okazję komuś pomóc, może w ogień wskoczyć, nawet jeśli prosi ją o to największy wróg i kiedy jest to dla całkowicie zbędne. Honeyball po prostu wkracza do działania, nie spowalniając się większym myśleniem. Swoją kreatywność wykorzystuje również w niecodzienny sposób, rozwiązując problemy w najbardziej koślawy, nie rzadko pozbawiony sensu, ale bardzo twórczy sposób. Wszystko pięknie, tylko, że ma jednak jeden słaby punkt i na samą myśl trzęsą jej się ze strachu ramionka. Pszczoła. Kiedy pojawia się na horyzoncie, Winnie stara się uciekać jak najdalej. Bowiem w swoim nowym ludzkim wcieleniu mu alergię na jad pszczeli i jedno maleńkie ukąszenie i świat zapomni o tej rudej czuprynie.
Mam w spiżarni dwanaście garnczków, które wołają mnie już od godziny.
Największe co zostało Puchatkowi z jego bajkowego bytu jest miłość i całkowite oddanie dla miodu. I chociaż nie można zarzucić Winnie nadwagi, to pojawiały się osoby, które wypluwały na nią swój jad, śmiejąc się z domniemanej tuszy. Nigdy nie doprowadziło to Winnie do refleksji. Po co unieszczęśliwiać się głupim dążeniem do perfekcji? Ona zawsze wolała czerpać radość z tego, że nie doskwiera jej głód, a słodyczy ma pod dostatkiem. Także znają ją wszystkie cukiernie, które stanowią przystanki na jej każdej trasie. Cóż, dziwny jest niedźwiedzi ród, że tak bardzo lubi miód.
Kilka słów o zyciu w bajceTen miś chyba nie jest nikomu obcy? Przez całe swoje życie żył sobie beztrosko w Stumilowym Lesie, podporządkowując życie kochanemu uzależnieniu, jakim było oczywiście – jedzenie. Toczył sobie wesołe życie tuptając od jednego pełnego garnuszka do kolejnego pełnego garnuszka, nieraz wpadając w tarapaty, kiedy to na własną rękę, tudzież łapkę, próbował zdobyć swój przysmak, albo kiedy z własnego roztargnienia doprowadzał do utknięcia główki w garnuszku. Bywa! Na szczęście miś miał zawsze wokół siebie ukochanych przyjaciół, z troskliwym Krzysiem na czele, którzy bardziej lub mnie ochoczo pomagali mu z tego wyjść. A kiedy tylko otrząsnął się z niepowodzenia i znów słyszał niepokojące burczenie w brzuszku, nie wiele myśląc znów rozglądał się gdzieś za kolejną okazją. Nieraz próbował dostać się do samych pszczółek na szczycie drzewa, wspaniale kojarząc ich bzyczenie ze swoją osobistą ambrozją. Doszło do tego, że razu pewnego miś wzbiwszy się w powietrze trzymając niebieski balonik w łapce, udawał chmurkę by dostać się do skarbu pszczół, wzbogacając grę aktorską o przeuroczą mruczankę o chmurce. Czyż to nie wspaniale przemawia o jego niekonwencjonalnych pomysłach? Należy dodać, że te przetaczały się przez Stumilowy Las nierzadko, czasem nawet nie siejąc zniszczenia a ratując przyjaciół!
Co prawda chmurkowy plan finalnie odbiegł od sukcesu i miś skończył głodny, ale innym razem objadł się na tyle, by nie móc wydostać się z domku swojego kochanego przyjaciela. Utknąwszy w wejściu do nory tak, że na zewnątrz tkwił przód misia, a w środku tył misia. Musiał spędzić tydzień na powolnym chudnięciu by się wydostać. I oczywiście nadrobić co stracone. W końcu garnuszki z miodem same się nie opróżniają, trzeba im pomagać! To mogłoby być dewizą Puchatka, przybitą do drzwi jego spiżarki. A i spiżarka zasługuję na kilka słów uwagi, bo miś bardzo dbał o swoją spiżarkę. W obliczu niebezpieczeństwa, jej zawartość była pierwszą ewakuowaną rzeczą! I wszystkie troski się wokół niego skupiały. No i nie tylko, miś martwił się również o biedne pszczoły i o to czy w obliczu danej sytuacji, będą mogły zrobić miodek.
A skoro o niebezpieczeństwie mowa - oprócz wspaniałych przygód, do których doprowadziła głupota misia o bardzo małym rozumku, miś potrafił być bardzo dzielny! Ryzykując swoje słodkie, pełne miodku życie, potrafił wykorzystać swój osobliwy sposób myślenia, by uratować przyjaciela w tarapatach. Cóż to za duma, gdy przyjaciele gratulują ci i gorąco dziękują! Cóż to za uczucie, że jesteś dla innych potrzebny! Zwłaszcza gdy jesteś tylko skromnym Misiem o Bardzo Małym Rozumku.
Wielka szkoda, że sielanka ma to do siebie, że wiecznie trwać nie może. Kiedy padł czar powodujący przeniesienie Puchatka do innego świata, Stumilowy Las był niemal nietknięty ogólną atmosferą paniki. Może faktycznie był ostatnią ostoją porządku w świecie bajki? A może to po prostu Puchatek w swoich różowych okularach, zaaferowany pustymi garnuszkami nie dostrzegł niebezpieczeństwa? Prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Tak jak miś nigdy się nie dowiedział, która z jego łapek jest prawa, a która lewa.
Informacje o współczesnym zyciuNowy świat okazał się przychylny dla Kubusia. Co prawda miś pojawił się jako… dziewczynka, jednak to tylko szczegół, zwłaszcza, że przeniesienie nie zostawiło Puchatkowi ani grama pamięci, otwierając możliwości na prowadzenie nowego ludzkiego życia. Przede wszystkim Puchatkowa szybko odnalazła się wśród ludzi, jako istotka szalenie przyjacielska. Została wolontariuszką w schronisku dla zwierząt i szybko pokochała swoją pracę, z radością wypełniając wolne godziny wśród zwierząt. Trzeba się jednak jakoś utrzymać, dlatego też niedawno zatrudniła się jako kelnerka w kawiarni East Wind. Zobaczymy jak pójdzie dalej.
Zachowane wspomnieniaWinnie od zawsze była rudym aniołkiem. Przez jej głowę przewija się cały kalejdoskop wspomnień, zarówno kolorowych, otoczonych uśmiechem, jak i bardziej szarych. Pamięta jak latami biegała tą samą wydeptaną ścieżką do lasu, wspinała się radośnie na drzewa, udając, że jest wiewiórką, a potem jak z rzeczonego drzewa przez swoją nieuwagę spadła, żegnając się z płaczem ze swoimi mlecznymi jedynkami i raz po raz tłukąc kolana. Wśród wspomnień malują się jej sceny z domu dziecka, gdzie bawiła się śmiała, otoczona wianuszkiem koleżanek i kolegów. Mogłaby dziś wymienić każde pojedyncze imię, wskazać które dziecko nosiło warkocze, które było najbardziej bojaźliwe, które miało zawsze podarte rajstopy, które najszybciej biegało, a które zawsze najwięcej broiło. Byli dla niej wspaniałymi przyjaciółmi, których wspaniale wspomina. Szkoda, że ich twarze pamięta tylko mgliście, co właściwie nie jest niczym dziwnym. Najdziwniejsze jest to, że nigdy nie istnieli. Tak jak cały sierociniec, ścieżka i feralne drzewo. Wszystko było głuchą iluzją, która była przecież dla Winnifred całym życiem. Została pozbawiona wszystkich swoich prawdziwych przyjaciół, dla których biło jej serduszko i została wrzucona w obcy świat, który dla niej istnieje zupełnie inaczej niż powinien. I chociaż jest teraz zupełnie zwykłym człowiekiem, nigdy nie przestała wierzyć w bajki.