Merida ☆ Merida Waleczna ☆ niemagiczny ☆ 40% pamięci ___________________________________________
Charakter bohatera Jeżeli szukasz dobrej kumpeli znającej większość świńskich dowcipów świata plus praktycznie bez podejmowania ryzyka, że się w tobie zakocha – Marcy jest twoim typem koleżanki. Wiecznie wesoła, z dziwnym śmiechem nieco przypominającym momentami chrumkanie, samym w sobie wywołującym u postronnych kolejne śmiechu salwy i niepanująca nad swoją fryzurą. Marceline to chłopczyca w każdym calu, wydająca się być rubaszną, bezmyślną małolatą… Cóż, rzeczywiście jest rubaszna i bezmyślna, ale przy okazji jest wyjątkowo lojalną przyjaciółką, pomocną koleżanką, osóbką często i gęsto pchającą się w akcje charytatywne. Marcy uwielbia sport, szczególnie jazdę konną oraz strzelectwo. Jest w nich także wyjątkowo dobra, jak gdyby urodziła się w siodle i z celownikiem zamontowanym przed nosem. Biega także z całą grupą umundurowanych kumpli po lesie z repliką broni i strzela kulkami – uprawia tak zwany AirSoft. Chłopcy psioczą w lesie na jej włosy, gdy po raz kolejny ktoś zobaczy ich grupę przez rudą burzę loków – nawet związane, uwięzione pod czapką miedziane sprężyny rzucały się przez swój kolor w oczy. Optymistka, wiecznie energiczna: niektórzy nauczyciele sugerowali, że dziewczyna ma ADHD, jednak badania tego nie potwierdziły – powiedziano, że Marcy jest po prostu… Wyjątkowo ruchliwa. Wiecznie potupuje, przebiera palcami albo obgryza końcówki długopisów, ołówków, żuje gumę albo plastikowe buciki dla lalek należące do młodszej siostry. Chociaż inteligentna nie osiągała w szkole wysokich wyników – prawdopodobnie dlatego, że tak ciężko było jej się skupić przez taaaaak dłuuuuugie czterdzieści pięć minut na jednej rzeczy, gdy w umyśle rysowała się kraina tęczy, bory, lasy i kamienne mury szkockich zamków…
Kilka słów o zyciu w bajce Czy jest wiele do opowiedzenia? Czy ktoś chce słuchać o wietrze we włosach, zapachu końskiego potu, świście grotów strzał przecinających powietrze? Górskich potokach, szumie dostojnych drzew, błękitnym niebie i granatowych, aksamitnych nocach pod gwiazdami? Lub, może, o bezmyślnym sprowadzeniu na własną matkę oraz braci dawnego zaklęcia, przez które nieomal ich wszystkich straciła, jednakże zdołała w ostatniej chwili zdjąć czar za pomocą naprawionego gobelinu? O byciu szkocką księżniczką, Meridą Waleczną, którą rodzice chcą wepchnąć w ramiona jakiegoś księcia? Albo jak starała się przy pomocy łuku przeszkodzić „tym złym” zniszczyć cały Fairyland? Nie, o takich rzeczach nikt słuchać nie będzie chciał. Jednakże będzie musiał. Będzie musiał wysłuchać opowieści o niebieskich światełkach prowadzących przez las najpierw dziecko poszukujące strzały, potem wiodące nastolatkę wprost ku domowi wiedźmy. Dziewczyna, która dzień w dzień słuchała napomnień matki: księżniczce nie wolno rechotać, księżniczka nie je jak prosiak i nie kładzie broni miotającej na stole, nie garbi się, daje przykład w końcu znalazła sposób na królową matkę: przy pomocy zaklęcia przemieniła ją w niedźwiedzia, pragnąc jedynie wolności, a niemal sprowadzając śmierć na rodzicielkę, niemal pozwalając jej zdziczeć, stać się dziką bestią z głębi boru. Księżniczka uważająca, że jej bracia mają dusze czarne jak piekło, która sprzeciwiła się tradycji; księżniczka, której udało się tradycję zmienić - nie została wydana za mąż, czego nie chciała ani ona, ani żaden z kandydatów na potencjalnego męża. Księżniczka podważająca przypisany jej z góry los. Księżniczka nie godząca się, aby bezmyślność zapanowała ponownie - dlatego też przyłączyła się do jednej z grup usiłujących powstrzymać złych - służyła łukiem, raniąc, uniemożliwiając wspieranie mocą zaklęcia. Groty przebijały dłonie, utykały w przedramionach oraz w bokach. Nie strzelała, by zabić. I żadna strzała nie chybiła.
Informacje o współczesnym zyciu Współcześnie już nie Merida, a Marcy, jest córką właścicieli hodowców koni rasy shire. Ma dwójkę młodszego rodzeństwa – średniego braciszka i, najmłodszą, siostrzyczkę. Z zapałem pomaga w stajniach rodziców i z o wiele mniejszym zapałem uczęszcza do szkoły. Posiada własnego konia, potężnego karosza o białych szczotkach – wybrała go dawno, spośród kilku źrebiąt przybyłych na świat w okolicy jej ósmych urodzin. Nie wiedziała dlaczego, ale… Zwyczajnie poczuła, że ten oto konik jest jej i że ma na imię Angus – tak więc się stało, że gdy oficjalnie stał się jej wierzchowcem nazwała go właśnie Angus. Startowała w wielu zawodach strzeleckich i osiągała na nich sukcesy. Jeździectwo zawodowe natomiast mało ją interesowało – uważała, że jeźdźcy profesjonalni są zbyt wielkimi bufonami, by chciała wchodzić w ich środowisko. Uwielbiała natomiast gnać konno przez łąki, kluczyć w akompaniamencie pojękującego skórzanego osprzętu przez lasy, wyjeżdżać daleko za miasto, by móc zatrzymać się na chwilę w pełnym słońcu, pozwalać kolejnym plamkom brązowych słonecznych pocałunków zakwitać na policzkach. Moc czasu spędzała w stajniach - rozczesywała grzywy, czyściła kopyta. Dom miała spokojny - matka, mądra i sympatyczna kobieta, wyjątkowo elokwentna była początkowo rozczarowana zbyt małą dziewczęcością córki - Marcy zaś nie rozumiała swojej mamy. Dopiero w okolicy piętnastych urodzin dziewczyny wzajemnie dały sobie przyzwolenie na bycie sobą. Ojciec, rubaszny nawet bardziej niż córka, był wesołkiem. Uprawiał sport nazywany przez niego: "dopcipkowaniem" - nie, nie dowcipkowaniem, dobrze zostało napisane. Pozornie Marceline nie dogadywała się ze swoim rodzeństwem, choć tak naprawdę pozwoliłaby się za obie te krnąbrne dusze poćwiartować. Mimo tego dalej ją irytowali.
Zachowane wspomnienia Tak naprawdę swoje wspomnienia Marcy traktowała jako bujną wyobraźnię: widząc w myślach szkockie bory, wartkie strumienie, szczyty wzgórz myślała, że to jedynie jej wnętrze tęskni do natury. Także jej ciało wydawało się pamiętać – jak dosiąść konia, jak złożyć ręce do strzału z łuku, jak celować, by trafić. Jedynie tyle pozostało – tęsknota do zieleni, szumu wiatru w uszach oraz umiejętności jeździeckie, strzeleckie. Bo czyż warte zapamiętania są sprawy typu: „byłam księżniczką” albo „przeze mnie matka była niedźwiedziem”?
___________________________________________
Good Magic ☆ 17 ☆ uczennica ☆ MikiLavi z deviantArt
Gość
Gość
Re: Marceline Clydesdale Pon 24 Lut - 22:54
Uwielbiam wizerunek Twojej postaci, który pasuje do niej wprost idealnie i zdaje mi się, że takie właśnie było zamierzenie panienki użyczającej wizerunek. Sama Marceline sprawia wrażenie niezmiernie uroczej i przyjacielskiej, choć trochę smutny może się wydać fakt, że Marcy "jest typem koleżanki", lecz przecież w życiu nie chodzi tylko o burzliwe związki i wdawanie się w dziwne relacje na tle miłosnym, prawda? Z pewnością na forum znajdzie się wiele osób, które docenią koleżeńskie aspekty tego rudzielca i pokochają go całym swoim serduchem. Mam więc nadzieję, że Twoja postać szybko odnajdzie takich ludzi, albo to oni odnajdą ją, a Ty pozostaniesz z nami na dłużej.