| Oddział Ratunkowy | Oddział Ratunkowy Sob 19 Mar - 16:54 | |
| |
| | Re: Oddział Ratunkowy Pon 28 Mar - 12:33 | |
| z festynuKiedy jechaliśmy karetką to siedziałam obok, miałam na kolanach mój wygrany toporek a pod stopami zestaw małego chemika, głowę podpierałam na jednej dłoni, a drugą trzymałam @Kai Langerberg za tę dłoń, która nie została zmasakrowana przez krew. Z drugiej strony stał pan lekarz i zakładał mu inne opatrunki. Powiedział, że zrobiłam bardzo dobrze, że zatamowałam krew swoją bluzką, ale szybko wymienił ją na coś bardziej odpowiedniego. Powiedział, że chyba nie chcę spowrotem tamtej koszulki? Ech, niby nie chciałam, ale zimno mi było w tym samym staniku od kostiumu kąpielowego. Dlatego dał mi jakąś bluzę i teraz wyglądałam jakbym urwala się ze słonecznego patrolu. A w każdym razie tak mi się wydaje, że wyglądam, chociaż to musiałaby być chyba jakaś tania wersja tego serialu w którym grają chude dzieciaki ze Skinsów zamiast pięknych dorodnych kobiet i muskularnych mężczyzn. - Ale on nie umrze, prawda? - dopytywałam się lekarzy i patrzyłam jak Kai się męczy. Pomyślałam sobie, że to okropne, że stało mu się co mu się stało, ale z drugiej strony, jak on rzucał tą siekierą. - To rzeczywiście owocne popołudnie - zauważam przypominając sobie, co mówił, jak zabierał mnie spod sceny. - Dowiedziałam się, że nie umiesz nawet używać toporka. A chciałes iść na rzeźbienie w sośnie - śmieję sie trochę z niego, a potem już stajemy w szpitalu i ktoś niech się nim zajmie, bo ja muszę dźwigać prezenty. |
| | Re: Oddział Ratunkowy Pon 28 Mar - 14:17 | |
| Nie umiałem nikomu wyjaśnić, jak trzeba rzucać toporkiem, by ten zrobił salto i wbił się w rękę właściciela. To była jakaś sztuczka z wyższej półki. Ale kiedy tak ręka mnie bolała, że myślałem o umieraniu, zupełnie nie zastanawiałem się nad tym, jakim pechowcem jestem. To był jakiś fatalny dzień na festynowanie. Na pewno w nocy mi się śniła pani burmistrz i temu taki cały dzień chodziłem nieprzytomny. Lekarze ładnie się mną zajmowali, kiedy ja cały czas rozważałem, czy zemdleję już, czy dopiero za chwilę. Gerda coś do mnie mówiła, a ja nieprzytomnie tylko kiwałem głową, bo w zbyt dużym szoku byłem na wymianę jakichkolwiek zdań. Chociaż to jej zagadywanie na pewno coś mi dawało, bo chociaż przez sekundę bardziej na zrozumieniu jej przekazu się koncentrowałem, niż na tym, że w mojej ręce sterczy siekiera. Okazało się, że drwalem nigdy nie zostanę, a co najwyżej piratem bez ręki. Pewnie Hak właśnie na takim lamerskim pikniku tak na serio stracił swoją łapę, a nie tam, że walczył z krokodylami. Potem wzięli mnie na szycie ręki, dali jakieś fajne znieczulenie, po którym od razu świat był piękniejszy. A przynajmniej mniej bolący. Gdy już moja ręka pełna była szwów i bandaży, siedziałem w sali z Gerdą, zaraz po tym, jak lekarz nas zostawił, mówiąc, że przeżyję. Mój humor trochę się poprawiał, chociaż byłem absolutnie pewnym, że nie będę się zbliżać do narzędzi ogrodniczych do końca swojego życia. - Dali Ci okrutną nagrodę. Już wolę ten twój zestaw chemika - skomentowałem srogo patrząc na nagrodę, którą był toporek. Aż ciarki mi przebiegły po plecach, gdy pomyślałem, że ten znów mógłby mi się gdzieś wbić. - Nie, ja już mam dość sosny i toporków i w ogóle zajęć dla drwali - burknąłem bardzo nieusatysfakcjonowany całym tym dniem. Najgorsze było to, że Gerda wymiatała tego dnia, kiedy ja nic nie potrafiłem ogarnąć. Nie wiem jak ona to robiła. - Ucieknijmy stąd już, tu strasznie śmierdzi - uznałem wiercąc się na łóżku i strasznie nie chcąc czekać na jakieś kolejne kontrole, wypisy czy inne głupotki. Ja już się miałem lepiej, naprawdę! |
| | Re: Oddział Ratunkowy Pon 28 Mar - 20:12 | |
| - Okej, ale jak będziesz miał zamiar mdleć to zaraz wracamy. Nie chce, żebyś mi się wykrwawił i umarł - unoszę spojrzenie powoli bo ostrożnie, żeby nie dowiedział się z niego, że nie może umrzeć mi na rękach, bo zaraz potem serce i pęknie i też umrę. Wolę mówić o umieraniu w takim raczej rozbawieniu, dlatego mówię jak mówię. - To może... pójdziemy kupić jajka i upieczemy tort? Wróciłabym jeszcze na ten konkurs ciast - zastanawiam się na głos i gibam to w przód to w tył na piętach, skubiąc przy okazji prześcieradło na którym siedział Kai. tak czy siak, uznaliśmy, że uciekamy ze szpitala! Sama ucieczka też była świetna, bo musieliśmy unikać pielęgniarek i chowaliśmy się w schowku całe pięć minut. Może nie za długo, nie na tyle, żeby nam się przypomniało całowanie w szafie, ale i tak mi się podobało. Prawie parsknęłam śmiechem, kiedy na Kaia głowę spadła wielka mokra gąbka. A później uciekliśmy i ktoś nas gonił. Ale nie oglądaliśmy się za siebie, wszak mieliśmy ciasto do upieczenia!
/zt! |
| | | | |
Similar topics | |
|
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |