Jeremy Beakley Wto 22 Mar - 15:46 | |
| Jeremy Beakley Za górami, za lasami, żyła niezwykła postać zwana Easter Bunny, której przygody spisano w księdze Strażnicy Marzeń. Zamieszkiwał Green Gables, gdzie praktykował magię wielkanocną. Sielanka została przerwana, gdy nad królestwem Fairylandu pojawiły się ciemne chmury, straszna klątwa, która wymazała wszystkim pamięć. I choć postać ta nie uczestniczyła w rzucaniu strasznego zaklęcia, zmuszona była do rozpoczęcia zwykłego życia w Pinewood, pamiętając swoje poprzednie życie w 0%. W miasteczku znacie go jako dwudziestopięcioletniego mieszkańca, zwanego Jeremy "Bunny" Beakley (ft. Nathaniel Buzolic). Zamieszkuje dzielnicę Needlepoint Coast, pracując jako student medycyny będąc bogaczem, któremu wszystko wolno..
| everybody stares at me boys girls i can't help it baby Lecą albo na moją kasę. Albo na moją cudowną urodę. Kim jestem? Po prostu cudnym chłopakiem z jakże ważnej rodzinki Beakley'ów. Myślisz, że możesz się ze mną równać? Ha! Dużo jeszcze musisz wiedzieć, zanim wyzwiesz kogoś takiego jak ja! Mówią, że jestem bardzo porywczy. Może mają trochę racji. Motto życiowe "Rób, a potem szukaj wymówki". Tak więc wiecie, życie nie jest wcale łatwe. Zwłaszcza kiedy szukam sobie odpowiedniej partnerki, tudzież partnera. Tak owszem, pociąga mnie każda płeć, ale to nie znaczy, że nie bardziej ciągnie mnie do kobiet. Może fakt, że mam w planach zostanie ginekologiem. Ale co tam! Raz się żyje ludzie. Życie to zabawa. A na pewno nie znajdę sobie, żadnej żonki do czasu gdy skończę trzydziestkę. Mam jeszcze czas na długie zastanowienia, więc proszę mi nie przeszkadzać, gdy sobie jeszcze śmiało przemierzam kluby i bary. I'm a soldier to my own emptiness I am a winner
Sam dyktuje sobie zasady. Nie będzie mi nikt mówił jak mam żyć. Wybrałem sobie medycynę, tylko dlatego, że jest to jedyny kierunek, po którym będę miał tutaj prace. Praktycznie studia już skończyłem, teraz tylko napisać te papiery do szpitala i mogę śmiało zacząć pracę. Zresztą, mógłbym poprosić rodziców o to, by mi załatwili tą prace, ale chyba jestem już na to za duży. Jestem samodzielny i umiem sobie sam radzić w moim domu, w nowym życiu i w pracy. Nikt nie powinien mi mówić, że jestem samolubny, bo tak nie jest. Jestem wręcz bardzo hojny. Ostatniej Wielkanocy, nawet zakupiłem mnóstwo prezentów dla dzieciaków z szkoły. Może by nawet się poduczyć i zacząć pracę w szkole? Niee. To by było słabe. A ja nie jestem słaby. Potrafię się bić. Ba. Lata praktyki w szkole, dały po sobie znaki, ale jednak jestem bardzo dobrym uczniem. > Jeremy, nie jest typem domatora. Wiecznie gdzieś łazi, czy to sam, czy z kimś, czy może nawet z zwierzakiem. > W domu trzyma dwa króliki, które sobie latają luzem po całym domu, a mimo to niczego nie niszczą. > Uwielbia marchew, którą potrafi wrzucić do każdego dania, zaś sam trzyma przy sobie mały soczek marchewkowy, od którego można rzec, jest uzależniony. > Bardzo szybko zmienia partnerki i nie potrafi z żadną wytrzymać dłużej niż 3 miesiące. Rekordem było 3 miesiące i 2 dni. > Medycyna nie jest jego powołaniem, ale za to bardzo dobrze kontaktuje się z dziećmi, dlatego też planuje zostać pediatrą w szpitalu. > Może nie należy do tych całych grup społecznościowych, ale za to jest bardzo wytrwały w przyjaźni. |
Urodził się jako pierwsze dziecko, państwa Beakley. Nie miał co narzekać na swoją młodość, bo jednak, była udana. Zawsze dostawał to co chciał. Nigdy nie brakowało mu zabawek, czy nawet ubrań. Wiecznie ubrany w to co najlepsze, co w modzie. Nigdy nie był odrzucony. Nawet jak urodziło się jego rodzeństwo. Wieczne wakacje za granicą, w ciepłych krajach, niezależnie od tego gdzie chcieli rodzice, oni zawsze lecieli tam gdzie chciały dzieciaki. Majorka, Kanary, Hawaje. Multum tego było, więc nie można narzekać. Czasy szkolne wspomina, bardzo dobrze. Był to okres gdzie poznał paru swoich przyjaciół. Którzy nie lecieli na jego kasę, bo to zazwyczaj Jeremy, był tym, który stawiał pizze. Bardzo dobrze uczył się z przedmiotów ścisłych, więc medycyna stała do niego otworem. Zawsze kochał przyrodę, biologię, chemię. Tak więc problemu z dostaniem się na studia nie było. Gorzej było z wyborem. Nowy York, czy Chicago, czy może Miami. Wszystko było ciekawe, ale w końcu zdecydował się na Miami. Ciepło, piękne dziewczyny, więc czemu nie. No i oczywiście, miał szczęście, że zdał wszystko na dość dobrym poziomie. Teraz wrócił do rodzinnego miasta, rodzice już kupili mu dom, bo ile może mieszkać z nimi. Więc teraz nawet bardzo chętnie sprowadza panienki, do domu. A co dalej? Do pracy ma jeszcze czas. Tak więc, no. Raz się żyje, co nie?
Po za tym, ma dziwne uczucie czasem, że dogaduje się z swoimi królikami, a czasem nawet wydaje mu się, że ma ogon to nic szczególnego się nie dzieje. Po za tym, jak nasz Easter Bunny, ten chłopak też ma podejście do dzieci. Ba nawet cudownie czuje się w ich towarzystwie.
Tak na prawdę, nasz miły, kochany wielkanocny zajączek, wcale nie był od zawsze zającem, który beztrosko hasał sobie po łące, wąchając kwiatki. Kiedyś jak reszta strażników, był normalną żyjącą istotą. Co dziwne, był człowiekiem. Żył w czasach późnego średniowiecza, gdzie już zaczęto myśleć o człowieku, a mniej swojego życia poświęcać kościołowi i planowaniu własnej śmierci. Nie pochodził z bogatej rodziny. Mieszkał w małej wiosce na południu Francji. Bardzo, ale to bardzo ciężko im się żyło. Cała wioska utrzymywała się z polować. W pobliskich lasach, nigdy nie brakowało zwierzyny, toteż młody Bevis, wraz z innymi ludźmi trudził się w tej sztuce. Był doskonały w polowaniu na sarny, skradał się jak nikt inny, doskonale strzelał z łuku. No dobra, może nie doskonale, ale bardzo dobrze. Jednak nigdy nie potrafił trafić dokładnie w serce. Zawsze trafiał obok, a przecież sens w polowaniu jest wtedy, kiedy trawi się w serce, prawda? Długi czas przesiadywał w swoim małym domku w samym środku lasu. To tam znosił najróżniejsze rzeczy, by potem z nich coś tworzyć. Jego wielkim marzeniem, było wymyślić coś, co pozwoliłoby mu na szybkie przemieszczanie się po lesie, albo na szybkie zabijanie zwierzyny. Tak o to, przez prawie dwa lata tworzył, coś na kształt zaokrąglonego ostrza. Nigdy nie udało się nic mu nim zrobić, więc pełen żalu i gniewu, gdy rzucił nim poziomo, nagle on zaczął się w szaleńczym tempie obracać, aż trafił w jedną z ścian szopy. Zadowolony z siebie Bevis, chciał się pochwalić swoim wynalazkiem z lokalną ludnością. Była wiosna, więc wszystko dookoła kwitło i pięknie się mieniło. Gdy był w połowie drogi, wyskoczyło na niego stado wilków. Lokalni mieszkańcy, mówili, że to stado, to "Szarża Południa". Co roku ginęły najróżniejsze osoby. Spróbował się obronić, jednak jeden z wilków skoczył na niego wgryzając się w jego szyję. Tak o to, zginął. Ostatnie co zobaczył to szarego zająca uciekającego przed wilkiem. Ostatkami sił rzucił bumerang, pozwalając zającowi uciec. Jak stał się strażnikiem? Pewnej pełni, księżyc zdecydował, że potrzebny jest strażnik. Zając był drugim strażnikiem jakiego wybrali, takim prawdziwym. Ożywiono go jako wielkiego człekopodobnego zająca władającego mocą wielkanocnych jajek, posiadających wybuchowe jajka oraz dwa bumerangi. Takie jak on stworzył. Jedyne co powiedział księżycowi było "Dziękuję, za drugą szanse"
|
|