| salon | | | Re: salon Czw 24 Mar - 15:55 | |
| Nie jestem tu po to, żeby cię pilnować. Miałaś się mnie słuchać, być moją odskocznią od wiecznie apodyktycznej żony. Ale jesteś czymś innym, jakby odwróconą wersją niej. Ona nie chce pomocy, ty zaś nie umiesz bez pomocy żyć. Jeżeli cię nie przypilnuję, nie wrócisz na noc. Nie wróciłaś więc dziś - jak sądzisz, czy dam ci za to nagrodę, czy dam ci karę. Jesteś przekonana o swojej niewinności, o swojej mocnej pozycji u mego boku, czy po prostu jesteś głupia? Nie czekałem, poszedłem spać o tej godzinie co zawsze. Nie czekałem, twoją porcję makaronu z sosem pomidorowym zjadł mój pies. Nie czekałem, nie czekam także teraz. Chociaż zastanawiam się kiedy przyjdziesz. Co ci powiem? Spytam gdzie byłaś, możesz być tego pewna. Powiesz mi, że na imprezie. Nie uwierzę. Nie znam imprez w naszym mieście, które trwają do rana. Byłaś u kogoś, kogo imię poznam prędzej czy później. Jestem okrutnie zazdrosny i okrutnie się z tym kimś rozprawię. Później. Teraz wchodzisz po cichu i myślisz, że nie słyszę, jak otwierasz drzwi i ściągasz buty na wycieraczce. Siedzę w salonie i skończyłem kawę przed kwadransem. Wyschnięta piana po cappuchino osadziła się na filiżance. Siedzę i nie patrzę w bok, by znaleźć cię wzrokiem, pytam tylko: - Gdzie znów uciekasz, Delilah? Usiądź ze mną Siadaj. |
| | Re: salon Czw 24 Mar - 18:56 | |
| Nie pytaj mnie, gdzie byłam w nocy i dlaczego nie w naszym łóżku. Na facjacie mam rozmazany makijaż, choć przed opuszczeniem mieszkania gospodarza próbowałam ogarnąć się. Na ramieniu oraz nogach mam siniaki, w głowie oraz uszach szum, suchość w ustach – impreza była naprawdę udana. Wypiłam o wiele za dużo, ale biały proszek dał mi poczucie trzeźwości, wlewałam w siebie kolorową wódkę, jeden kieliszek za drugim, czasem dla odmiany chwyciłam za piwo. Choć początkowo oczy mi łzawiły, organizm prosił o świeże powietrze, a w mózgu włączył mi się tryb paranoi to gdy to wszystko ustało wydusiłam z siebie słowa „mocny towar”, by następnie otrzeć rozmazany tusz, unieść ręce do góry i tańczyć w rytm elektro. Nie zrozumiałbyś tego, masz za wiele lat i za wiele pieniędzy. Zakradam się do naszego mieszkania niczym mała ladacznica, co ma szesnaście lat. Wiesz, że mógłbyś być moim ojcem, a nie robić ze mną nieprzyzwoite rzeczy? Może dlatego cię słucham – potrafisz być władczy; a kiedy mam trzeźwy organizm, czuję przed tobą respekt. Siadam więc, kiedy mnie o to prosisz, choć w gardle mi zaschło, patrzę na ciebie wyzywająco. Sprawisz mi kazanie czy przełożysz przez kolano? |
| | Re: salon Czw 24 Mar - 21:04 | |
| Nie patrzę w stronę drzwi, ale słyszę kroki. Zbliżają się do stołu. I pojawia się przedemną ten obraz nędzy i rozpaczy. - Wyglądasz dziś żałośnie. To zamiast typowego dzień dobry. Przejdźmy więc od okropnej, zmasakrowanej nieudanym makijażem twarzy, przez zmęczone oczy, do zmęczonego ciała. Zapadasz się sama w sobie, wygladasz jakby ktoś spuścił z ciebie powietrze. Już nie czujesz białego proszku? Och trzeba było nawciągać się go przed podróżą powrotną do domu, może tryskałabyś chociaż odrobiną tej świeżości, która tak mnie w tobie pociągała, którą jednak oddałaś wczorajszej nocy. Komu i dlaczego. Brzydzę się Tobą. Bo nie umiem umiejscowić w czasie tej chwili, kiedy wczoraj zamiast zasiąść ze mną do wieczerzy, ubrałaś się i wyszłaś. Bo zrobiłaś to, a ja nie mam nawet ochoty za to cię ukarać odpowiednio. Dostałem coś na pożegnanie? Skrawek informacji, całusa, albo chociażby sms, żebym nie czekał. Ale że nie czekałem, to wiesz. - Ubierz się, chcę zjeść z tobą brunch - oświadczam ci powolnym i znudzonym tonem. No dalej, powiedz mi, że jesteś zmęczona i chcesz się przespać. Tak bardzo chcę w zamian cię dopytać, dlaczego nie zrobiłaś tego w nocy. Co robiłaś w takim razie? |
| | Re: salon Czw 24 Mar - 21:38 | |
| Podejrzewasz mnie dziś o coś, czego wcale nie zrobiłam. Nie dzieliłam łóżka z żadnym przystojnym mężczyzną, a przynajmniej nie w takim sensie jaki chodzi ci po głowie. Zasnęłam w sukience, nawet nieotoczona ramieniem, chociaż może kilka minut wcześniej wymieniliśmy pocałunki. Nie masz o co być zazdrosnym, bo nawet nie dowiesz się tego. Wiesz jak mówią – czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, więc twoje oczy nie widzą wielu rzeczy, a moje kochają twoje pieniądze. Początkowo nawet potrafiłam ukrywać swoje zagubienie, może niecałkowicie, ale z pewnością nie upijałam się w trupa lub nie próbowałam wcisnąć ci kitu, że właśnie jadłam pączka z cukrem pudrem. Nie wiem, czy zainteresowałabym się tobą, jakbyś nie miał tak wielu zer na koncie. Pociągasz mnie fizycznie, wcześniej lubiłam spędzać też czas z tobą, teraz jedynie czuję pustkę, patrząc na ciebie, zupełnie jak wtedy, gdy patrzę w lustro. Nie odpowiadam ci nic na to, że wyglądam dziś żałośnie. Nie przejmuję się tym ani trochę, w końcu wyglądam tak od przeszło czterech lat. - Daj spokój – podnoszę się z krzesła, marszcząc czoło. Sięgam po szklankę i napełniam ją wodą z kranu. - Jestem zmęczona, chcę się położyć. – Jestem do ciebie odwrócona plecami, ale czuję (choć może tylko mi się tak wydaje), że wcale mi na to nie pozwolisz. Piję więc łapczywie wodę, kubek odkładam do zlewu, a następnie odwracam się do ciebie. - Mogę? – proszę sarkastycznie o pozwolenie, patrząc ci w oczy, swoim nie do końca trzeźwym wzrokiem. |
| | Re: salon Czw 24 Mar - 22:48 | |
| - Nie - rozsmakowując się w tym jednym, miękkim, ale stanowczym zakazie, spoglądam od góry do dołu na tę dziewczynkę, która mogłaby być moją córką. Czy umiem dziś wspomnieć jak udało jej się zdobyć mnie? To ja zdobywam, ale nie widzę w niej dziś nic, co świadczyłoby o tym, że mógłbym kiedykolwiek chcieć ją zdobywać. Co miała takiego w sobie, co sprawiło, że chciałem ją mieć. - Śpi się w nocy, a teraz mamy dzień - tłumaczę powoli mojej małej współlokatoreczce. - Jeżeli mieszkasz pod moim dachem, masz stosować się do moich zasad. A jedna z nich brzmi tak, że o w pół do dwunastej jemy brunch- za moimi plecami, dość strategicznie, ustawiono zegarek. Ukazuje godzinę jedenastą czterdzieści dwie. W złotym okresie naszego romansu mogliśmy nie spać całą noc i przeleżeć cały dzień w łóżku. Wtedy nie dbałem o to, czy jest piętnasta czy jedenasta. Ale nie wyglądamy na ludzi rozkochanych w sobie nawzajem. Czy ja właściwie widze jeszcze w Tobie cokolwiek miłego memu oku? Powinienem się ciebie pozbyć. To pierwsza moja taka myśl, wybacz, więcej nie będę. Wstaję z siedzenia i prowadzę cie do łazienki. Za ramię, żebyś się posłuchała. Albo bez dotykania, bo może sama nie chcesz bym cię dotykał. Kiedy wchodzimy, lustra atakują nas z każdej strony, nagle jest nas nie dwójka, a cała armia. Jak nasze uczucia. Tak nieokreślone, ale w wielości niezliczonej. Tam opieram się o ścianę, odkręcam kran. - Umyj twarz Nie będe jadł z czarownicą. |
| | Re: salon Czw 24 Mar - 23:12 | |
| Lubię kłaść się, kiedy słońce zaczyna świecić na niebie, a otwierać oczy, gdy niebo leniwie szarzeje. Lubię też czuć muzykę w swoim ciele, potęgować doznania używkami i ciebie, kiedy nie jesteś takim marudą. Jak to się stało, że pociągasz mnie już tylko fizycznie? Chcę znowu mieć serce przyspieszone w każdym momencie naszego wspólnego życia. Chcę żebyś szeptał mi do uszka piękne rzeczy, gładził czule po policzku i całował mnie namiętnie, a w tym momencie przestał do mnie mówić takie złe rzeczy. Jeśli chcesz to mogę wyprowadzić się pod most. Może zaprzyjaźnię się z jakimś menelem, co będzie dzielił się ze mną nalewką i kawałkiem czerstwego chleba pleśniowego. - Tak to możesz mówić do swoich dzieci – prycham na ten twój tekst o mieszkaniu pod twoim dachem. Bawisz się źle w naszą grę. Masz mi kupować ładne rzeczy, a nie uczyć jak mam żyć. Idę jednak z tobą do toalety, aby zmyć rozmazany makijaż z facjaty. Robię to dla świętego spokoju, nie zaś dlatego, że mi każesz – może ty nie dostrzegasz różnicy, ale w mojej głowie ona jest znaczna. - Jesteś popieprzony – mówię, zmywając makijaż. Nawet na ciebie nie patrzę, tylko na to swoje puste odbicie w lustrze. - Nie będę jeść z tobą żadnego brunchu – taka jestem butna. - Idę spać – oznajmiam, wycierając mokrą od wody twarz ręcznikiem. Wychodzę z toalety, nie mogąc patrzeć na to, kim się stałam w ostatnich miesiącach. Nie wiem czy wolę mieć twoje pieniądze czy może wolałam nie mieć ich wcale, bo kiedy ich nie miałam to chociaż po każdej imprezie miałam odwodniony organizm po alkoholu, a nie po białych proszkach przez które cerę mam dziś szarą jak papier. Wtedy wszystko to było, ale było tego znacznie mniej. |
| | Re: salon Pią 25 Mar - 17:07 | |
| Chcę, chcę, chcę. Gdybym umiał czytać ci w myślach i widział jak chcesz potraktować mnie i że w głowie swojej wciąż jesteś księżniczką, której się wydaje, że będzie tak jak ona chce. Nie myśl sobie, że ze mną pójdzie ci tak łatwo jak z każdym innym przygłupim księciem, którego owiniesz sobie wokół palca. Bądź chociaż odrobinę bardziej delikatna, żebym mógł znów zobaczyć twoją bladą niczym śnieg cerę. A nie wiecznie tylko te wory pod oczami i zniesmaczone usta. - Zachowujesz się jak jedno z nich. One też są niewdzięczne i traktują mój dom jak hotel - ze złości o to, że znów zostałem wystrychnięty na dudka, rzeczywiście przestaję dobrze grać w naszą grę. Powinienem przestać okazywać ci tyle litości, wystawić cię za drzwi w tym w czym przyszłaś tu pierwszego dnia i tak zakończyć twoje życie tu. Zamiast tego, okazuję słabość, to, że możesz mówić, to że jeszcze tu stoisz. Chcę z tobą dyskutować, chcę cię namówić, rozkazać, ale sprawić byś poszła ze mną. Słowami. Albo pieniędzmi. Makijaż znika. Tak wyglądasz o niebo lepiej. I chociaż nie zrobiłaś tego dla mnie, ale dla świętego spokoju, mój cel został osiągnięty. A tylko to się liczy. I chcesz odejść. A ja biorę w dłoń ręcznik, który odrzuciłaś. Kładę go na umwalce i idę za toba. Spać. W sumie możesz iść spać. Obudź się jednak później i przeproś mnie za wszystko. - Jeżeli chcesz jeszcze tu pomieszkać, to zaraz zejdziesz i zjesz ze mną te pieprzone kanapki - łapię cię za ramię, a już wchodziłaś na schody. Już prawie mi uciekłaś. Mówię ci co masz robić. Chociaż wolałbym bez słowa dostać to, albo chociażby uśmiech na powitanie. I nieszczerą obietnicę, że byłaś u kolezanki i zasiedziałyście się przy winie. - I jak będziesz miła, to pozwolę ci iść spać |
| | Re: salon Sob 26 Mar - 11:04 | |
| Trochę mnie razi ten twój tekst o twoich dzieciach, że niby jestem jak one. Prycham na niego po raz drugi tego dnia, bo co ty sobie wyobrażasz, żeby mnie porównywać do rozpieszczonych gówniarzy? Takie rzeczy mam w głowie i je mówię do ciebie na głos zanim w ogóle ugryzę się w język. - Nie jestem jakimś rozpieszczonym, bogatym dzieciakiem – chociaż tak się zachowuję, ale tego nie dodaję, co by nie przyznać ci racji. Głowę mam zamroczoną nocną imprezą, dlatego nie spodziewaj się po mnie żadnych mądrych słów. Nasza konwersacja nie będzie dziś na wysokim poziomie, jednak może (ale tylko może) kiedy otworzę swoje oczęta po śnie wielogodzinnym, przyjdę do ciebie w ładnym stroju, szepcząc ci do ucha nieprzyzwoite rzeczy. Nie będziesz już wtedy widział moich cieni pod oczami tylko moją jasną niczym śnieg cerę, usta czerwone niczym wino i włosy czarne na miarę hebanu. - Jesteś naprawdę szczodry – unoszę jedną brew do góry, udając się do sypialni. Niespecjalnie chcę wierzyć, że byłbyś w stanie wyrzucić mnie z naszego mieszkania. Nie mam pieniędzy ani pracy, więc gdzie miałabym się podziać? Nie chcesz przecież, bym włóczyła się po domach obcych ci mężczyzn. Idę więc do sypialni i już nawet prawie kładę się do łóżka tylko pierw ściągam swoją pogiętą sukienkę, co mi przypomina, że wczorajsza impreza była naprawdę dobra. |
| | Re: salon Sob 9 Kwi - 12:20 | |
| Muszę być mądry, chociaż chcę być złośliwy. Chcę ją przymusić do wspólnego popijania delikatnych drineczków i rozmowy o konieczności wypucowania basenu. Ale muszę pamiętać, że nie jest moją żoną, nie jest mi nawet z tą myślą po drodze, by z niej zrobić żonę swoją. Co miałaby robić jako moja żona, jak miałaby sie zachowywać? Mogłaby więcej niż teraz, a chociaż i tak wolno jej wszystko (no, prawie wszystko, bo gdybym dowiedział się, że prócz mnie ma jeszcze kogoś, to bym wpadł w szał), to mogąc dwa razy więcej byłaby dwa razy bardziej rozpieszczona. Nie zniósłbym tego. I w gruncie rzeczy lubię ją rozpieszczać. Ma ze mną jak w niebie, nikt inny nie ma ze mną tak dobrze. Odprowadzam ją wzrokiem. Czekam dwie minuty, ale wiem dokładnie, że ona nie wróci już na dół. Idę na górę i patrzę na tę drogą piękną sukienkę z materiałów niespotykanych, która pogniecioną zostawiła na ziemi. Nie ma szacunku do mojego pieniądza. Później już patrzę na nią. Jest taka młoda, ciało ma jeszcze dziewczęce, szczególnie takie mam wrażenie, bo znów chyba schudła. - Wrócę na kolacje Nie mam już powodów, żeby ciągać ją na dół i jeść z nią cokolwiek. Lepiej, żeby na po południe była gotowa. A poza tym, nie będę sam. Mogę przecież odwiedzić @Tris Ward, ona nigdy nie odmówi mi bruchnu. |
| | | | |
Similar topics | |
|
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |