Mavis Emerson Wto 24 Mar - 10:21 | |
| Mavis Emerson Za górami, za lasami, żyła niezwykła postać zwana Meredith, której przygody spisano w księdze Piotruś Pan. Zamieszkiwała Nibylandię, gdzie nie praktykowała magii. Sielanka została przerwana, gdy nad królestwem Fairylandu pojawiły się ciemne chmury, straszna klątwa, która wymazała wszystkim pamięć. I choć postać ta uczestniczyła w rzucaniu strasznego zaklęcia, zmuszona była do rozpoczęcia zwykłego życia w Lanville, pamiętając swoje poprzednie życie w 60%. W miasteczku znacie ją jako osiemnastoletnią mieszkankę, zwaną Mavis Emerson (ft. Giza Lagarce). Zamieszkuje dzielnicę Central Lanville, będąc uczennicą liceum.
| Jest w ś c i e k ł a niczym czerwień szminki, którą skrupulatnie nakłada na wydatne usta. Jedna z kolejnych prób zwrócenia na siebie uwagi, która stała się nadrzędnym celem w życiu Mavis. Kolejna próba, aby owinąć sobie chłopca wokół palca, kolejna, która zapewne okaże się fiaskiem. W tym życiu Emerson została pozbawiona dziewczęcego uroku, czegoś, co mogłoby zachwycić. Zasadzone w niej niegdyś ziarno nienawiści rozkwitło bardzo bujnie w jej sercu, przez co nie radzi sobie z agresją. Od najmłodszych lat tłukła naczynia w domu, niszczyła zabawki. Później przyszedł czas na ludzkie serca, skończyło się na ludzkich twarzach. Dziś boksuje, bo to jedyny sposób na wyładowanie wszelakich frustracji, które się w niej kotłują. Bywa arogancka, bezczelna, zupełnie na opak. Mimo, że nie zgadza się z czymś, zrobi zupełnie na odwrót, dla samej przekory. Na złość mamie przecież odmrozi sobie uszy, na złość tacie nie będzie się uczyć. Nie robi rachunku strat i zysków, nie wie, czy dane zachowanie się opłaca, czy wręcz przeciwnie. Liczy się przecież tylko ten jej ośli upór, który często obraca się przeciwko niej. Jest k r z y k l i w a niczym sukienka, którą zakłada na szczupłe ciało. Jedną z niewielu, które ma i którą zakłada na wyjątkowe okazje. Brakuje jej ogłady, jest głośna, zupełnie niewychowana. Jak gdyby nie miała żadnego autorytetu w życiu, jak gdyby nigdy nie miała rodziców. Zachowuje się, jakby od zawsze była sama, istniała tylko dla siebie i dzięki sobie. Nawiązuje różnorakie znajomości nie wierząc w ich szczęśliwy bieg. Szczęśliwe zakończenia są tylko w bajkach, a ona przecież zna brutalną rzeczywistość. Nawet, jeśli w swym życiu miała wszystko, czego tylko by mogła chcieć. Gdzieś podświadomie wie, że to wszystko jest tylko ułudą, że ta sukienka nie należy do niej, że niebawem cały czar pryśnie. I choć nie ma pojęcia skąd to zgubne przeświadczenie, to zdaje się, że dużo determinuje w jej zachowaniu. Dużo się śmieje, dużo się bawi, ale podświadomość nigdy nie śpi. Nie bierze wszystkiego na serio, na wszystko zostawia margines błędu. W środku trzęsie się ze strachu, a im mocniej odczuwa lęk, tym bardziej wojownicza jest na zewnątrz. Jak gdyby nosiła w sobie jakąś okrutną tajemnicę, którą musi bronić przed całym światem. - Boksuje się, ale tylko w zaciszu domowym, nie uczęszcza na żadne treningi. Dzięki temu może swoją agresję wyładować niemalże zawsze. - Śpiewa w jednym z zespołów muzycznych, najczęściej w weekendy oczywiście. - Jest zakupoholiczką, szczególnie jeśli dotyczy to ubrań, butów czy dodatków. Niezbyt jest przywiązana do pieniędzy. - Ma fioła także na punkcie filmów, ogląda ich mnóstwo. Głównie filmy akcji, przygodowe, thrillery i horrory. Największym sentymentem darzy Piratów z Karaibów, nie wiedzieć czemu! - Lubi pływać, ale nie jakoś szczególnie. Zdecydowanie woli grać w tenisa, przy którym również można się wyżyć. - Nie wyobraża sobie nie jeść mięsa. Im bardziej krwiste, tym lepiej. A tatar to już w ogóle spełnienie marzeń! - Jest kolekcjonerką ryb. Ma w pokoju ogromne akwarium z różnymi ich gatunkami. - Nie znosi prac domowych w każdej postaci, uważa, że jest stworzona do wyższych celów. - Jest kapryśna i ma zmienne humorki, lecz można ją jako tako udobruchać żelkami. - Jak była młodsza, rodzice posyłali ją na naukę gry na klarnecie, szło jej to bardzo dobrze (bo dziewczyna jest muzykalna) jednak Mavis nie miała dość samozaparcia, aby to kontynuować. - Uwielbia burzę, deszcz i w ogóle brzydką pogodę, słońce ją nieco smuci. - Bardzo lubi koty, ma nawet swojego, nazwała ją (bo to kotka) Marina. Prawdopodobnie po Marinie del Rey, którą bardzo lubiła z bajki o Arielce. |
Maya i Martha najprawdopodobniej urodziły się przeklęte. Im obu nie przyszło stworzyć szczęśliwych związków. Martha nigdy nie wyszła za mąż, wiążąc się z mężczyzną, który zrobił jej dziecko, a potem ją zostawił. A Maya? Maya zmieniała chłopców jak rękawiczki, oddając się hedonistycznemu i konsumpcyjnemu stylowi życia, aż w końcu trafiła kosa na kamień. Kobieta zakochała się, jednak w niewłaściwym mężczyźnie. Oni również nigdy się nie pobrali, głównie to on nie chciał. Cóż, był chamem i prostakiem, ale Maya tego nie zauważała. Marzyła o romantycznej miłości, ślubie i dzieciach, a Martin wręcz przeciwnie. Kiedy zaszła jednak w nieplanowaną ciążę, chcąc nie chcąc (a bardziej nie chcąc) mężczyzna przygarnął ją do siebie. Problem tylko polegał na tym, że się upijał i awanturował, nie zajmując się ani partnerką, ani dzieciakiem. Pracował jako mechanik zarabiając nędzne grosze. Maya zaspokajała jedynie jego wszelakie zachcianki, więc tak na świecie pojawiła się kolejna pociecha, również córka. Bardzo niezadowolony z tego faktu Martin wygonił wszystkie trzy panie ze swej obskurnej kawalerki, a wtedy kobieta błagała rodziców o możliwość zamieszkania wraz z nimi, jako, że była niewykształcona i bezrobotna. Przyjęli ją, nie chcieli przecież wyrzucać swoich wnuczek na bruk. Mijały naprawdę ciężkie lata, szczególnie, że siostry były bardzo psotne, aroganckie i z czasem nawet agresywne. Nikt nie potrafił nad nimi zapanować – uciekały z domu, co rusz zgarniała je policja przyłapując w najlepszym razie na wagarach. Zrobiło się tak źle, że matka dziewczyn nie wytrzymywała tego psychicznie i poszła do psychoterapeuty. Tam poznała jego – ułożonego, majętnego mężczyznę, który ją słuchał i jej pomagał. Jasne, że to była jego praca, ale przecież nawet po niej to robił. Z początku było pięknie i kolorowo, miłość (choć de facto zakazana, ludzie plotkowali) zaczęła kwitnąć. Okazało się, że mężczyzna również miał dzieci i chciał stworzyć z Mayą i jej córkami prawdziwy dom. Nie trzeba było długo czekać, jak ta wyszła za tak majętnego jegomościa. I wtedy zaczęły się problemy. Dzieciaki co rusz się buntowały, a ona zachłysnęła się bogactwem. Zrobiła się okropnie wyniosła i surowa. Wykorzystywała swoją pasierbicę, a jej córki w zasadzie jej wtórowały, choć Mavis była raczej tą bardziej wycofaną. Może głównie dlatego, że niewiele bywała w domu. Zajęta śpiewaniem, nowymi lekcjami tenisa, imprezami i swym własnym, toczącym się w środku niej dramatem, nie miała siły na kolejne domowe kłótnie, które zapewne wybuchały z ogromną częstotliwością. Nikt nie wie, jakim cudem Emerson jeszcze ani razu nie powtarzała klasy. Podobno w ostatnim momencie ktoś ją zawsze podciągał z danego przedmiotu i zaliczała wszystko rzutem na taśmę, na minimalną ocenę. Ona się tym jednak nie przejmowała, wszak wiedziała, że jest kimś lepszym. W tym drugim życiu, którego nie do końca rozumiała. Dążyła do tego, aby być jeszcze lepszą w tym obecnym, bo do tamtego nie chciała wracać. Chciała być nastolatką, która chadza własnymi drogami. Póki co wychodzi jej to znakomicie. A śmierć ojczyma? Nie obeszła jej w najmniejszym stopniu, i tak nie był dla niej nikim znaczącym. Nie rozumiała tej całej nagonki na jego córkę, ale ten konflikt również jej nie interesował. Wszak ona jest najważniejsza.
- Wie, że jest częścią bajki, że była jakimś mitycznym stworzeniem i że była bardzo nieszczęśliwa. Dlatego desperacko nie chce wracać do tamtego świata, który jawi jej się jako zły. I że ona też była zła. - Zrodzona została tak naprawdę z eliksiru, więc w tym życiu również nie wierzy w prawdziwą miłość. Jej celem jest rozkochanie w sobie chłopców i złamanie im serca, choć w Lanville nie odziedziczyła syreniego uroku, więc sprawa jest dość utrudniona. - Odziedziczyła zaś niejako agresję syrenią! - Lubi wodę, choć nie jest maniaczką pływania, to przynajmniej 2 razy dziennie się kąpie. Szybko jej się również wysusza skóra. - Czasem bez powodu się potyka, nawet na prostej drodze! - Ma piękny głos, kiedyś grała na klarnecie, jest muzykalną istotą. - Lubi się skąpo ubierać, najchętniej chodziłaby w stroju kąpielowym, ubrania ją krępują. - Tak jak syreny przemieszczają się między wymiarami, tak Mavis lubi podróże.
Madison była syreną mieszkającą w Atlantyce. Należała do niezbyt majętnej, choć szczęśliwej rodziny. Pewnego dnia spotkała Michaela, trytona z wyższych sfer. Zakochała się w nim na zabój, lecz bez wzajemności. Mężczyzna wzgardził ubogą dziewczyną, uznając ją za niegodną swego jakże idealnego oblicza. Odrzucona, pełna goryczy syrena udała się po pomoc do złej, morskiej wiedźmy. Ta obiecała jej czerwony eliksir miłosny w zamiar za jej pierwsze dziecko. Madison oślepiona miłością przystała na ten warunek. Przy pierwszej sposobności dodała mikstury do jedzenia nieświadomego niczego Michaela. I stało się – stworzyli parę. Niedługo później wzięli ślub, a po jakimś czasie na świat przyszła Meredith. Jej imię oznaczało strażnika mórz, którym miała się stać według matki. Niestety, w pewnym momencie eliksir przestał działać, a mąż Madison nie zapałał do niej uczuciem. Wręcz przeciwnie, zostawił ją, zaś wiedźma przyszła odebrać ich córkę. Kobieta uznając, że jej życie nie ma sensu, oddała dziewczynkę i zniknęła. Czarownica zaś początkowo miała odebrać od małej Meredith głos, a potem ją zabić, lecz poczuła do niej dziwną sympatię. Ostatecznie zrobiła sobie z niej usłużną syrenę, która była na jej zawołanie. To dla niej syrenka wodziła głosem nieostrożnych marynarzy, a potem wciągała ich w głębiny morskiej toni. Wszystko po to, aby jej przewodniczka zabierała co tylko mieli cennego, a potem ich pożerały. To trwało kilka dobrych lat, aż do momentu, kiedy ktoś zabił czarownicę. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, Meredith zaczęła płynąć w dość przypadkowym kierunku. Aż dotarła do Syreniej Laguny. Inne syreny ją przyjęły, choć ich początki były dość burzliwe. W ich towarzystwie dziewczyna nieco złagodniała, nabrała nawet dziewczęcego uroku, ale wciąż była jedną z agresywniejszych przedstawicielek swego gatunku. Wciąż co jakiś czas, choć z mniejszą częstotliwością, zwodziła swym głosem marynarzy. Wiedząc, że nigdy nie zazna prawdziwej miłości i wierząc, że rodzice ją przeklęli, nie próbowała dostosowywać się do wszędzie panujących zasad. To również skłoniło ją do pomocy złym charakterom w rzucaniu klątwy, choć nie miała żadnych magicznych zdolności. Robiła to, co umiała najlepiej – zwodziła mężczyzn, aby zdobyć przydatne rzeczy do spełnienia się złego uroku. Zanim zaś to nastąpiło, to była jedną z syren, które chciały utopić Wendy, choć akurat bez żadnego konkretnego powodu. Tak samo jak mamiła innych chłopców z Nibylandii, często dla żartu czy dlatego, że potrzebowała być w centrum adoracji i zainteresowania. Sądziła, że zawsze będzie swoim sterem, żeglarzem i okrętem, choć jak się później okazało, przywiązywała się do innych syren czy nawet tych, którzy mieli nogi zamiast ogona.
|
|