Byron Dickens Pią 24 Kwi - 21:01 | |
| Byron Dickens Za górami, za lasami, żyła niezwykła postać zwana Łowcą, której przygody spisano w księdze Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków. Zamieszkiwał Królestwa Fairylandu, gdzie praktykował magię czarną. Sielanka została przerwana, gdy nad królestwem Fairylandu pojawiły się ciemne chmury, straszna klątwa, która wymazała wszystkim pamięć. I choć postać ta uczestniczyła w rzucaniu strasznego zaklęcia, zmuszona była do rozpoczęcia zwykłego życia w Lanville, pamiętając swoje poprzednie życie w 60%. W miasteczku znacie go jako czterdziestosiedmioletniego mieszkańca, zwanego Byron Dickens (ft. jon hamm). Zamieszkuje dzielnicę Mills, pracując jako Dyrektor Banku.
| Jestem spokojny. Nie potrafi mnie wzruszyć nic, wszystko widziałem, nie będę się kłócił o coś co było. Nie marnuję energii na rzeczy nieistotne, wiec mi nie siedź na głowie i tak nic dla ciebie nie zrobię. Denerwuję się. Kiedy sprawiasz, że myślenie wychodzi mi słabo. I wtedy, kiedy mam ważne sprawy na głowie, a ty się przede mną pojawiasz i jesteś zbyt piękna, żebym mógł sobie odmówić. Jestem Łowcą, potrzebuję schwytać co mnie mija. Mija mi życie przed nosem, więc je chwytam, ale nie mogę go złapać na dobre, wiesz o tym. Wtedy nadejdzie nuda, a mnie nie trzeba tego. Bo lubię być w biegu i lubię jak coś się dzieje. Ale nie wtedy, gdy akurat potrzebuję odpocząć. A lubię odpoczywać, dawno temu odpoczywałem cały rok, pamiętaj. Lubię sprawiać wrażenie zadumanego, chociaż nie bujam w obłokach. Wiem co jest ważne, a co nie. Jestem tym, który stąpa twardo po ziemi, nie dam się bajkom schwytać. Czasami kłamię. Nigdy nie kłamię. Mówię tylko prawdę. Kłamię zawsze. Które z nich jest prawdą, które chcesz żeby było? |
Mam zacięcie do pracy, odkąd pamiętam robiłem wszystko, żeby osiągnąć sukces. Bo sukces, to właśnie to, czemu poświeciłem swoje życie. Pierwszego maja prawie pół wieku temu, urodziłem się w domu na obrzeżach Lanville. Miałem być piątym dzieckiem Dickensów, piątym i ostatnim. Miałem wielką rodzinę, jedną z tych, które są już n awet rozpoznawalne. Nie chciałem jednak zginąć w tym tłumie, marzyłem o tym, by się wybić. W domu zawsze byłem najgorszy, jak wspominała matka. Kłóciłem się do ostatnich mocy, nie pozwalałem się przegadać, lubiłem czuć się zwycięzcą, mimo że zwykle były to zwycięstwa ważne jedynie dla mnie. Ale wierzcie mi, było o co walczyć. Stawałem się wygadanym dzieciakiem, szkołę skończyłem, bo byłem inteligentny, nie dlatego że się przykładałem. Po szkole zrobiłem sobie dwa lata przerwy, musiałem się wyszaleć, każdy mężczyzna musi. Wyjechałem do Meksyku, zapuściłem brodę i chodziłem wiecznie pijany. Miałem tam swoją piękną meksykańską kobietę, miałem jak chciałem dwie i trzy. Miałem gitarę i bawiłem się jej strunami. Śpiewałem piosenki. Wróciłem, żeby studiować. Równo zapierdalałem. Nie po trzech latach uznałem jednak, ze powinienem się uczyć więcej, ale nie w szkole. Na świecie. Dwa kolejne lata spędziłem w Indiach. Tam poznawałem wszystkie tajniki duchowości, tam poznałem też mądrości, podróżowałem praktycznie całą szerokością i długością Azji. Wróciłem, dostałem pracę, zostałem szują i ścierwem. Z moimi doświadczeniami, bycie komornikiem okazało się być największym umartwieniem i skrzywdzeniem, ale miałem złamane serce i chciałem się umartwiać. Po roku poznałem Lilianę, była dobra, naprawiła moje serce. Nauczyła na nowo być mężczyzną, nowym mężczyzną. Nigdy nie byłem taki jak wtedy gdy mnie na nowo ustawiała. Zrobiłem jej dziecko, a pobraliśmy się wcześniej. Miałem dużo pieniędzy, bo umiałem już zarabiać. Po kilku latach zostałem Dyrektorem. Czekam na wnuki, starzeję się, nic mi do życia nie potrzebne już jest. Tylko może jakieś zmiany?
Jestem Łowcą, bo organizuję wypady łowieckie. Upolowałem już całkiem piękne zwierzyny, mam ich całą galerię na ścianach w salonie, jeżeli zaszczyt was kopnie i do mnie wpadniecie na herbatkę, to się macie zachwycać porożami.
Sądzę, że kiedyś niechcący kogoś zabiłem na tych polowaniach, ale byłem na tyle sprytny, żeby udawać, że to nie ja, tylko jakiś dzik, bo wziąłem dzika (wcześniej upolowanego) rogi i podźgałem to ciało, a śrutu się pozbyłem. Musze dbać o wizerunek!
Nie lubię pracować dla kogoś, mam wrażenie, że mój były szef (kobieta) był niesamowicie wymagający. Lubię mieć jednak jakąś władzę. No i wolę ja mieć władzę, a nie żeby jakaś baba mną kierowała.
Moje wycieczki do lasu późnymi porami są chyba związane z tym, że wydaje mi się, że coś tam w lesie jest dla mnie dobrego.
Bardzo się będziecie śmiać, jak się przyznam, że mi się śniło jak latałem i ciskałem ognistymi płomieniami w jakiś zamek który nazywał się Królestwo Królewny Śnieżki?
Zaraz po tym jak zostawiłem to dziecko samo w lesie, zacząłem mieć wyrzuty sumienia, co jak sobie nie poradzi, co jak spadnie w jakiś wąwóz i co jak umrze, a moje starania się na nic nie zdadzą? Dwa dni po tym, jak ją zostawiłem, pojechałem ją znaleźć. Znalazłem w półtorej dnia. Z początku nie chciała ze mną wcale mówić, ale przynajmniej się upewniłem, że żyje. Wróciłem do zamku z większym poczuciem dobra w sercu, ale tego samego wieczora Zła Królowa odepchnęła mnie i już powiedziała, że nie chce mieć ze mną dalej romansu (przerzuciła się na tego chłopca, który był jakimś księciem, nie wiem o co tej kobiecie chodziło, pewnie chciała się zemścić za to jak ukryłem Śnieżkę, albo po prostu myślała, że jak tak zrobi to będę za nią tęsknił - trochę tęskniłem). Jeździłem do lasu coraz częściej, zwykle w dzień, siadałem i rozmawiałem ze Śnieżką. Po pewnym czasie wpuściła mnie do domu, do stołu, do łóżka i do swojego życia. Było bardzo dobrze, postanowiłem się jej oświadczyć. Byłem co prawda jedynie nadwornym Łowcą, ale kiedy by z mnie wyszła, moglibyśmy sobie sprawić jakiś domek w innym królestwie, ech - marzonka! Zanim poprosiłem Śnieżkę o rękę, postanowiłem wyjechać na poszukiwanie Złotej Rybki. Słyszałem, że spełnia życzenia. Gdybym sobie zżyczył ładnego domu nad rzeczką dla mnie i Śnieżki, to moglibyśmy żyć już długo i szczęśliwie. Ale nie znalazłem Złotej Rybki ani w tydzień, ani w miesiąc, ani nawet w dwa miesiące. Trzeciego miesiąca spotkałem człowieka, który powiedział mi: wracaj do swojej ukochanej, nie szukaj szczęścia nigdzie indziej. Ale kiedy wróciłem do zamku Złej Królowej, okazało się, że był to już zamek Śnieżki i jej Księcia. Nie wyobrażacie sobie jak bardzo mnie to zmieniło. Moja dusza stała się czarna, moje myśli stały się mordercze, moje serce nie wytrzymało, pękło i nie umiałem już czuć. Wróciłem do Złej ex-Królowej. Przepraszałem ją długo, na kolanach i bardzo długo obiecywałem, że nigdy jej nie opuszczę. Wybaczyła mi, nauczyła mnie swoich sztuczek, nauczyła mnie czarować i obiecała, że stanę się jej partnerem w zbrodni. Uznałem to za super pociągające. Zostałem jej partnerem, chociaż wiedziałem, że do końca kochała się w tym całym księżulku, który mi podwędził Śnieżkę. Nie lubiłem gościa, bo leciały na niego wszystkie dupy, chociaż rzucałem zaklęcie razem ze swoją Królową, to chciałem się w nim przyczynić jedynie do śmierci tego gostka. Troche nam ta klątwa nie wyszła.
|
|
Re: Byron Dickens Pią 24 Kwi - 21:19 | |
| Ciekawa karta! Żałuję, że taki krótki rys bohatera, bo w sumie bardzo mi się podobał. Czuję, że Byron będzie ciekawą postacią nie tylko w odniesieniu do rodzinki Dickensów, ale także całego Lanville! Swoją drogą jego zawody bardzo do niego pasują, tak samo jak historia. Może niezbyt chlubna, ale w końcu Byron wyszedł na prostą! Ciekawa jestem go w fabule, szczególnie w stosunku do swojej żony. Pamiętaj, że potrzebujesz różdżki do rzucania czarów! Powinieneś znać oczywiście całą rodzinę Dickensów, bogatych mieszkańców i... w sumie to każdego. Nie zapomnij rzucić kostkami na złowrogie artefakty. |
|