William James Fairchild Pon 15 Cze - 21:32 | |
| William James Fairchild Za górami, za lasami, żyła niezwykła postać zwana Ważniakiem, której przygody spisano w księdze Smerfy. Zamieszkiwał Wonderland, gdzie nie praktykował magii. Sielanka została przerwana, gdy nad królestwem Fairylandu pojawiły się ciemne chmury, straszna klątwa, która wymazała wszystkim pamięć. I choć postać ta nie uczestniczyła w rzucaniu strasznego zaklęcia, zmuszona była do rozpoczęcia zwykłego życia w Lanville, pamiętając swoje poprzednie życie w 60%. W miasteczku znacie go jako dwudziestosześcioletniego mieszkańca, zwanego William James Fairchild (ft. Harry Lloyd). Zamieszkuje dzielnicę East Valley, pracując jako wykładowca pedagogiki w szkole wyższej i pisarz.
| Od kilku godzin siedzę przy biurku, patrząc się w ekran laptopa i czytając po raz czwarty co napisałem, poprawiam tekst. Linijka po linijce, co najmniej cztery razy. Wszystko musi być idealne, perfekcyjne. I nie chodzi tu tylko o pisanie. Moje życie też musi być poukładane. Zaplanowane praktycznie od dnia moich narodzin aż do zejścia z tego świata, przez moją władczą rodzinkę. Kiedy w końcu zanoszę gotową książkę do wydawnictwa, nie mają się do czego przyczepić. Nie chowam pełnego satysfakcji uśmiechu – kiedy coś robię, robię to najlepiej jak potrafię, co często znaczy „perfekcyjnie”. Wchodząc do biblioteki, w której robię spotkanie z czytelnikami moich książek, zastanawiam się dwa razy, czy nie zostawiłem podłączonego do prądu żelazka, którym przed wyjściem wyprasowałem koszulę. A warto zauważyć, że prasuję ubrania od razu po tym, jak wyschną. Myślę przez chwilę o tym, czy zakluczyłem drzwi, i czy nie zapomniałem zakręcić kranu. Siadam na miejscu przy stoliku i staram się pohamować myśli typu „Czy ktoś w ogóle się pojawi?”, „Czy zaczną krytykować moje książki?”. Sprawdzam dwa razy, czy długopis działa, i czy pamiętam jak mam się podpisywać. Kiedy podchodzisz do stolika, uśmiecham się szeroko. Zauważam, że się trochę trzęsiesz i masz nerwowy wyraz twarzy, więc mówię, że nie masz się czym denerwować, i że to ja się bardziej boję ciebie. Rozluźniasz się, bo rzeczywiście nie masz się czego bać. Podpisując się na twojej kopii książki, opowiadam ci ciekawostkę z kategorii, która cię zainteresuje, sądząc po twojej koszulce. Pewnie uważasz, że jesteś wyjątkowa, ale częstuję nimi wszystkich moich czytelników i znajomych. Reagujesz na nią cichym śmiechem, po czym dziękujesz i odchodzisz. Spotkanie się kończy, a ty cały czas jesteś w bibliotece. Podchodzę do ciebie i nie dając mi dojść do słowa, zaczynasz opowiadać mi swoją interpretację postaci z moich opowieści. Przerywam ci gwałtownie i cię poprawiam. Wybacz, ale ja mam rację, nie wmówisz mi inaczej, a po chwili szczerze się ze mną zgadzasz. Zapraszam cię na herbatę, bo kawy nie pijam, a po kilkunastu minutach rozmowy stwierdzasz, że jestem wyjątkowo inteligentny. Gdybyś powiedziała to na głos, nie zaprzeczyłbym, ale płonąłbym rumieńcem. Znam swoje zalety i 168 punktów IQ jest jedną z nich, ale kiedy się mnie chwali, peszę się. Żegnamy się, wymieniamy numerami telefonów, bo szybko się polubiliśmy i dogadaliśmy, po czym wracam do domu. Po drodze wpadam do mojej ogromnej rodzinki. Byłem niedawno w Anglii, więc każdemu przynoszę prezent dopasowany do ich osobowości. Bo nawet to musi być perfekcyjne. Cieszą się i spędzamy razem miły wieczór, bo szczerze uwielbiam swoją rodzinę. Każdy jest inny i wyjątkowy. Na koniec dnia w końcu trafiam do swojego domu w East Valley. Głaszczę swojego kota, który ociera się o moją nogę. Sprzątam mimo, że dookoła jest czysto i siadam w miękkim fotelu, zatapiając się w lekturze. |
William James Fairchild - amerykański autor książek detektywistycznych cieszących się sporą popularnością. William jest pierworodnym synem Fairchildów - zamożnej rodziny z Lanville. Zawsze chodził do najlepszych szkół, w których uczył się wzorowo. Jak się potem okazało, jego IQ wynosi 168. Po skończeniu liceum w rodzinnym mieście, poszedł na studia psychologiczne w Cambridge, gdzie nabawił się angielskiego akcentu, a w czasie ich trwania wydał pierwsze dwie książki. W wywiadzie z utalentowanym Fairchildem, Will wyznał, że nigdy nie otaczał się wieloma przyjaciółmi. Twierdzi, że chociaż zawsze był przyjazny i miły dla innych, to miał problemy z nawiązywaniem bliższych znajomości. Odstępstwem od tej reguły są jego bliskie relacje z rodziną, a zwłaszcza rodzeństwem.
William J. Fairchild mieszka w Lanville ze swoim kotem - Ciamajdą.
- kocha książki, kilka sam napisał - nie był nigdy zbytnio lubiany - jest wyjątkowo inteligentny - w swoim życiu okulary miał złamane co najmniej czternaście razy - ma chorobę morską - uwielbia chwalić się swoją wiedzą, zawsze ma w zanadrzu wiele ciekawostek ze wszystkich kategorii - jego najlepszym przyjacielem jest jego kot, którego nazwał Ciamajdą - często śni o tym, że jest jednym z niebieskich ludzików i kiedy był mniejszy napisał opowiadanie, w którym Ważniak miał jego cechy
Brak.
|
|
Re: William James Fairchild Wto 16 Cze - 23:42 | |
| Zacznę od tego, że w karcie został idealnie oddany charakter bajkowego Ważniaka. Zupełnie jakbym miał przed oczami tego niebieskiego smerfa. Jestem pod wrażeniem. Czytając osobowość Willa zaostrzyłem sobie apetyt na więcej, ale niestety w historii z miasteczka nie można dowiedzieć się zbyt wiele. Karta sama w sobie naprawdę przypadła mi do gustu. Bez wątpienia znasz przynajmniej swych najwierniejszych fanów oraz mieszkańców East Valley. Nie jestem pewien, czy powinienem proponować rejs osobie z chorobą morską, ale jeżeli William jest na tyle odważny, by stawić temu czoła to zapraszam do TEGO tematu. |
|