Hunter Carroll Pią 26 Cze - 16:54 | |
| Hunter Carroll Za górami, za lasami, żyła niezwykła postać zwana Kapitan Hak, której przygody spisano w księdze Piotruś Pan. Zamieszkiwał Nibylandię, gdzie nie praktykował magii, zbierał artefakty. Sielanka została przerwana, gdy nad królestwem Fairylandu pojawiły się ciemne chmury, straszna klątwa, która wymazała wszystkim pamięć. I choć postać ta nie uczestniczyła w rzucaniu strasznego zaklęcia, zmuszona była do rozpoczęcia zwykłego życia w Lanville, pamiętając swoje poprzednie życie w 80%. W miasteczku znacie go jako trzydziestoośmioletniego mieszkańca, zwanego Hunter Carroll (ft. Russell Brand). Zamieszkuje dzielnicę Mills Boulevard, pracując jako instruktor pływania i nauczyciel dziennikarstwa w liceum.
| Still my confession draws you near to confuse the issue I refer to familiar heroes from long ago. No matter how much Peter loved her, what made the Pan refuse to grow.Wszyscy pamiętają Piotrusia Pana, który nie chciał dorosnąć. I kapitana Haka, który był aż nadto dojrzały. Połknął kij od miotły, nieprawdaż? Nikt nie wziął pod uwagę innej historii. Co, jeśli Hak również nigdy nie chciał dorosnąć, a mały chłopiec był zbyt dużym egoistą, aby podzielić się swoim sekretem? Tak jest w przypadku Huntera. Nigdy nie był poważnym człowiekiem. Nie potrafił. Wszystko zbywał śmiechem, dowcipem, zabawną ripostą. Machał lekceważąco ręką na problemy, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Nigdy nie mówił ci o swoich problemach, bo i po co. Wszak każdy jakieś ma, wielkie mi rzeczy. Czasem ludziom przeszkadzało to olewcze postępowanie młodszego Carrolla. Uważali, że jest po prostu dużym dzieckiem, które wymiguje się od odpowiedzialności. To akurat nieprawda. Prawdą jest, że owszem, posiada duszę dziecka. Ma milion pomysłów na minutę i część z nich chętnie realizuje. Tak samo zawsze ma coś do powiedzenia, mówi dużo i dużo przy tym gestykuluje. Niektórzy twierdzą, że nadaje się na polityka. Ale to tylko dlatego, że fascynuje ich to w jaki sposób Hunter mówi. A nie to, CO mówi. Bo to nie zawsze przystoi dorosłemu mężczyźnie. Czasem aż nie wiadomo co mu odpowiedzieć. A to dlatego, że niekiedy mówi naprawdę okropne brednie. Jednakże jemu to w żaden sposób nie przeszkadza. Tak, jest dziwakiem i nie wstydzi się tego. Po prostu ma swój specyficzny styl bycia i nie zamierza go dla nikogo zmieniać. Nawet dla żony czy dzieci. Dla tej pierwszej jest oddanym przyjacielem, dla swych pociech dobrym ojcem i dobrym kumplem, z którym można bawić się dosłownie we wszystko. Podobną postawę prezentuje zresztą w szkole. Nigdy się nie spina, zachęca do rozmowy i nie lubi wstawiać złych ocen do dziennika. Lubi dyskusje, lubi emocje, lubi odmienne punkty widzenia, lecz nie lubi arogancji i braku zaangażowania. Generalnie stara się traktować ludzi tak, jak jego traktują. So desperately I sing to thee of love sure, but also rage and hate and pain and fear of self. And I can't keep these feelings on the shelf. I've tried… well, no, in fact I lied.Niestety, nie wszystko jest takie piękne i proste. Hunter jest okropnym cholerykiem i denerwuje się o byle co. Nierzadko wtedy krzyknie, czy nawet czymś rzuci. Nigdy jednak nie skrzywdził człowieka. Do tej pory jego zmienne huśtawki nastrojów przebiegały łagodnie, jednak wraz z odzyskiwaniem pamięci ataki są coraz częstsze. Coraz częściej jest także zgryźliwy i uszczypliwy. I na pewno nie powinieneś mu wierzyć. Carroll potrafi doskonale udawać przyjaciela tylko po to, aby gromadzić zdobyte informacje i… mieć na ciebie haka. Albo obgadać cię z kimś za plecami. To czasem silniejsze od niego. I choć wciąż opiera się tej transformacji, to z realizacją planów bywa różnie. Coraz częściej ma ochotę ruszyć za tym cholernym Piotrusiem i dokonać swej zemsty. W ryzach trzyma go rodzina, której nie chce opuszczać. Za bardzo chyba się zżył z obecnym światem w Lanville, choć waha się coraz częściej. Wszak chętnie wskoczyłby na swojego Jolly Rogera, zwołał załogę i zaczął grabieże. Odnalazłby też matkę, dał upust swej nienawiści do tego okropnego chłopca… jest rozdarty wewnętrznie i to prowadzi do większego rozdrażnienia. - uwielbia palić cygara. - ubiera się dość ekscentrycznie, zawsze jednak na czarno (serio on niby lubi kolor czerwony?!). Poobwieszany jest także różnymi świecidełkami. - lubi kapelusze. - kiedyś namawiano go na karierę komika, jednakże nigdy nie podjął próby zakręcenia się wokół tej posady. - sam wytwarza zabawki. Wyglądają często dość dziwacznie, bo nie ma sprawnych rąk ani talentu, ale według niego liczy się pomysł i chęci! - lubi otaczać się ludźmi, którzy potrafią się bawić, choć jednocześnie szuka do towarzystwa kogoś, kto jest bardziej rozsądny niż on. - boi się wysokości, nie przepada też za lataniem. Ale gdyby mieć stopy na statku, który się unosi w powietrzu… - nigdy nie kupił sobie zegarka. Żadnego. - ma jednak skłonności do lubienia kartografii i magazynowania w domu różnorakich map. - jest okropnie sentymentalny. Wciąż gdzieś na strychu wala się jego kostium pirata, plastikowa szabla oraz kalejdoskop, który robił za lunetę. - w zasadzie tematyka piratów interesowała go od zawsze, jednak typowa opaska zasłaniająca jedno oko czy drewniany kikut zamiast nogi nigdy go nie przekonywało! - jeśli może, kupuje wszystko w beczkach lub w nich coś magazynuje. - całkiem nieźle strzela i włada szablą, uczył się tych rzeczy jak był młody. Jednakże musiał sam zarobić na te przyjemności. - pomimo tego, że pech się go trzyma, on stara się tym nie przejmować nic, a nic (aczkolwiek tak naprawdę to dostaje cholery)! - ma duszę podróżnika i ciągle chciałby coś odkrywać. Może rzeczywiście jest jednak dużym dzieckiem! |
Hunter odkąd pamięta miał jedynie starszego brata, Stevena. Chłopcy dogadywali się zgoła różnie, wszak była między nimi spora różnica wieku (a w zasadzie dalej jest). Kiedy starszy Carroll przeżywał swoją fascynację lalkami, a raczej ciuchami, tego młodego jeszcze na świecie nie było. A kiedy już się pojawił i potrafił sam się bawić, to wolał jednak klasyczne klocki lub misie. Zaś w miarę dorastania uwielbiał się bawić w piratów, zawsze prosił ojca o to, aby zrobił im za domem mini plac zabaw. W którym Hunter mógłby się schować i udawać kapitana ogromnego statku. Niestety, spełnienia prośby się nie doczekał, za to swoim pociechom sprawił własnoręcznie robiony małpi gaj, ale nie tylko. Nie, żeby mężczyzna miał smykałkę do stolarki, jednak jego nieograniczona niczym wyobraźnia i zapał zaprocentowały. Lecz my w zasadzie nie o tym! Bo zanim stał się dużym Carrollem i doczekał się żony, a także dzieci, to sam był dzieckiem. Które potem przemieniło się w buntowniczego nastolatka. Chłopak przeszedł okres fascynacją subkulturami i zatracił się w muzyce metalowej. Zaczął ubierać się na czarno, zapuścił włosy… to tyle jeżeli chodzi o fizyczność. Najważniejsze jest to, że znikał na długie noce z domu i w ogóle był skaraniem boskim dla swoich rodziców. Fascynacja muzyką czy czarnym kolorem nie przeszła mu do tej pory, jednakże… nie, dobra, wcale nie wydoroślał. Ciągnąc dalej poprzedni temat, po skończeniu liceum wybrał się na studia, lecz w przeciwieństwie do swojego brata, który postanowił sobie, że wyjedzie, miejscowe. Skończył pedagogikę i zamierzał pracować w szkole, lecz… poczuł nagłą tęsknotę do morskiej toni. Nie trzeba było długo czekać jak postanowił wziąć udział w przygodzie życia. Zatrudnił się jako marynarz, odnajdując spokój w kołysaniu łajby i powiewie morskiej bryzy. Wyglądało na to, że się spełniał w swej pracy, bo nie tęsknił za Lanville szczególnie, choć oczywiście do niego wracał. Aż musiał wrócić całkowicie. Lecz stało się to tylko i wyłącznie z powodu wypadku. Był okropny sztorm, kiedy płynęli po wzburzonym morzu. Liny co rusz się wyślizgiwały, a łajba była niestabilna. Wystarczyła chwila nieuwagi, jak Hunter wypadł za burtę i wpadł do wody. Ku jego przerażeniu podpłynął do niego wtedy rekin, który poczuł krew sączącą się z rany Carrolla. Mężczyzna próbował się przed nim bronić i zanim kompani go wyciągnęli, miał rozszarpaną dłoń. W szpitalu okazało się, że nie da się jej uratować, choć niewątpliwie chłopak miał szczęście, że tylko tak się to skończyło. Lewa dłoń została amputowana, a na jej miejscu pojawiła się proteza. Niestety, Hunter musiał zrezygnować z posady marynarza, bo do niej potrzebował dwóch sprawnych rąk, czego on nie posiadał. Zatrudnił się zatem w szkole jako nauczyciel i zaczął dorabiać jako instruktor pływania. Na basenie i tak zawsze kręcił się ratownik, więc nie potrzebował nadzwyczajnych umiejętności, czy raczej zdolności manualnych obu rąk. Znalezienie pracy jednak nie było najgorsze. Najgorsze było to, że Carroll był przekonany o tym, iż teraz nie znajdzie żadnej kobiety… w końcu która chciałaby być z kaleką? Szczęśliwie znalazła się taka jedna. Połączyła ich miłość… do kotów. Jej kot się zawieruszył, a mężczyzna zapewnił mu schronienie. Z wdzięczności kobieta dała się zaprosić na kolację… a potem reszta jakoś sama się potoczyła. Wiadomo, było różnie, jak to w związku, lecz wciąż są małżeństwem i doczekali się dwójki dzieci. A kto wie co będzie dalej!
- doskonale zdaje sobie sprawę z bajkowego świata i tego, kim jest. Pamięta o swojej zemście i o rodzicach. Brakuje tylko wspomnienia o pewnej rudowłosej damie… - mimo to trochę nie potrafi się pogodzić z tym, że życie, które uważał za swoje… jest jedynie wymysłem klątwy. I że jest tak naprawdę kimś zupełnie innym. To trochę miesza mu w głowie. - nienawidzi wstawać rano. I BUDZIKÓW. Dźwięk tykania zegara doprowadza go do szewskiej pasji. - od zawsze marzył o własnym statku. No, albo chociaż łódce. Zdecydowanie ciągnie go w morze. - przynajmniej raz dziennie je owoce morza, bo po prostu mu smakują. - uwielbia rum i szanty! - obawia się trochę drapieżnych zwierzątek żyjących w wodzie, np. ośmiornic czy rekinów. - nie obraziłby się za buty z krokodylej skóry. - zamiast lewej dłoni ma protezę. - nie ufa bankom, pieniądze chowa gdzieś po domu (tak jak piraci zakopują skarby). - często jak mu się coś nie podoba to krzyczy: czeka cię spacer po desce! - lubi świecidełka, choć teraz wie, że to był zamiennik wróżkowego pyłu. Zresztą, bogactwo dalej lubi! - podobają mu się rude kobiety. - umie grać na pianinie.
James Bartholomew Hook był jedynym dzieckiem państwa Hook. Rodzina ta żyła skromnie, lecz szczęśliwie. Ich rybacka chatka położona była w porcie u wybrzeży Nibylandii. Matka James’a była szwaczką, zaś jego ojciec marynarzem. Bardzo często nie było go w domu, lecz pomimo to mężczyzna miał świetny kontakt ze swoim synem. Kiedy nie żeglował po oceanach i morzach, dwójka ta wspólnie łowiła ryby, grała w piłkę czy pomagała w matce domu. A sam młodzik zakochał się w pewnej uroczej dziewczynie, która mieszkała po sąsiedzku. Nazywała się Jessica i miała piękne, rude włosy. Między młodymi wszystko układało się wspaniale i James po cichu liczył, że w przyszłości oświadczy się tej niewiaście. Doprawdy nic nie zapowiadało tragedii, która miała nastąpić. Pewnego dnia, kiedy młody Hook był już nastolatkiem, do drzwi chatki zapukał pewien mężczyzna. Przedstawił się jako pracodawca ojca James’a i opowiedział straszną historię. Mianowicie, kiedy jego załoga jak zwykle dostarczała towar do innego portu, napadli ich piraci. Oprócz tego, że ograbili ich do cna, to jeszcze tych, co się stawiali, wyrżnęli w pień. Wśród tych nieszczęśników, jak się domyślasz drogi czytelniku, był pan Hook. W jednej chwili James stał się w połowie sierotą, a jego matka wdową. Straszny był to cios dla tej dwójki. Chłopak z rozpaczy aż pobił wysłannika złej nowiny i nakazał mu więcej nie zbliżać się do ich domu. Porywczy James zaczął się pakować i poprzysiągł matce, że znajdzie tych zwyrodnialców i wszystkich zabije. Matka próbowała go zatrzymać, niemalże płacząc mu na rękach, że kolejnej straty jej biedne serce nie wytrzyma. Jednak zaślepiony chęcią zemsty młodzieniec postanowił: znajdzie oprawców i pomści śmierć ojca. Szkoda, że w tym szale zapomniał poinformować swą ukochaną o rychłym wyjeździe. Dziewczyna potem długo go wyczekiwała, a kiedy usłyszała od pani Hook o wyjeździe jej syna, niemalże pękło jej serce. Tymczasem James jeździł po krainach, pracując na swoje utrzymanie i szukając sposobu na zemstę. Uczył się władania białą bronią, próbował nawet pojąc sztuki magiczne, lecz to na nic się zdało, gdyż różdżka była za droga na jego skromny budżet. Postanowił, że musi pokonać piratów sposobem. I jak pomyślał, tak też uczynił. Przedstawił się załodze piratów jako Killian Jones i koniecznie chciał do nich dołączyć. Jasna sprawa, że wszyscy go wyśmiali, lecz kapitanowi spodobała się pewność siebie żółtodzioba. Wyzwał go na pojedynek na szable i widząc, że ten młodziak niemalże go pokonał, uznał, że może dołączyć do ich załogi. Naturalnie na początku był jedynie popychadłem, a jego jedynym zadaniem było czyszczenie statku, lecz James był cierpliwy. Pewnego dnia, kiedy piraci przygotowywali się do abordażu, korzystając z zamieszania chłopak wziął szablę i przebił nią kapitana statku, krzycząc, że nazywa się James Bartholomew Hook i że właśnie dokonał zemsty za swojego ojca. Kiedy zaś tamten padł jak długi, cała akcja została wstrzymana i na statku rozległa się cisza. Nagle wszyscy piraci chórem podjęli, że ten oto chłopaczek, zostanie ich nowym kapitanem. James’a zdziwiło to niesamowicie, lecz hej, czemu nie? Mieć własny statek i załogę? Tak jakby nagle zapomniał o tym, że ci ludzie przyczynili się do śmierci jego ojca i sam stał się jednym z nich. Ci zresztą mu nagadali, że tak naprawdę to zmusił ich do tego pewien chłopiec, który władał czarną magią… Tutaj następują przygody z Piotrusia Pana, które wszyscy znamy, albo powinniśmy znać! A potem, kiedy taki pokonany Hook próbował znów przedsięwziąć kolejną zemstę na chłopcu, który pozbawił go dłoni, w najmniej oczekiwanym momencie na jego statku pojawiła się… Jessica. Red Jessica. Okazało się, że i ona została piratem. Kiedy dorosły już mężczyzna chciał się jej ze wszystkiego wytłumaczyć, ona nie chciała tego słuchać. Jedynie przyniosła mu… swojego kota do popilnowania, ponieważ ten nie lubi kołysania na statku, nie może go więc zabrać w podróż, a jego opiekunka się rozchorowała. Zdziwiony tą dość ekstrawagancką prośbą, czy raczej rozkazem, przystał na to. Spędził kilka dni niańcząc sierściucha, aż Red Jessica wróciła. Zastawszy swego pupila w dobrym stanie chyba chciała dać kapitanowi szansę… choć to tylko gdybania, bowiem została rzucona klątwa i wszystkich przeniosło do Lanville. Hook nie brał w niej udziału, ponieważ brzydził się pomagać Piotrusiowi.
|
|