Christine Dickens Czw 2 Lip - 14:29 | |
| Christine Dickens Za górami, za lasami, żyła niezwykła postać zwana Papierowa Baletnica, której przygody spisano w księdze Dzielny ołowiany żołnierz. Zamieszkiwała królestwo Fairylandu, gdzie nie praktykowała magii. Sielanka została przerwana, gdy nad królestwem Fairylandu pojawiły się ciemne chmury, straszna klątwa, która wymazała wszystkim pamięć. I choć postać ta nie uczestniczyła w rzucaniu strasznego zaklęcia, zmuszona była do rozpoczęcia zwykłego życia w Lanville, pamiętając swoje poprzednie życie w 40%. W miasteczku znacie ją jako siedemnastoletnią mieszkankę, zwaną Christine Dickens (ft. Ali Michaels). Zamieszkuje dzielnicę East Valley, pracując jako uczennica liceum.
| Zamykam często oczy swoje, żeby nie widzieć zła tego całego, co się czai wokół mnie i tylko chce sprawić, by moje serduszko pękło w końcu. Tylko że ja się tak łatwo nie poddaję i żyję tam w świecie dziecka małego, które myśli, że jak zamknie te piękne oczy to znika nagle, nikt go dostrzec nie może. Trochę tak bardzo naiwnie. Czasem jeszcze do uszu przykładam dłonie, żeby nie słyszeć złych dźwięków i wtedy jest tak dobrze, bo lubię ciszę. Noc to moja ulubiona część dnia. Są tam gwiazdy, tak bardzo dużo gwiazd, na które patrzeć mogę, słuchając muzyki lub w ciszy być. I przytulać się do kogoś, tylko takiego przyjaciela. Nie chcę mieć związków, związki są też złe. Powinna istnieć miłość, a potem dowiadujesz się, że to wcale żadna miłość nie jest tylko zauroczenie i muszą być smutki, tak masę smutków, których przecież nikt nie chce. Z moją mamą i tatą było tak samo. Wszyscy myślą, że dzieci nic nie rozumieją tylko tam mają swój świat własny, piękny taki, a dla nich przecież też czasu potrzeba, by się jakieś rany zagoiły. Są zupełnie jak dorośli z tym, że mają piękne światy nie tylko w głowach swoich. Ja mam ten świat właśnie tylko głowie, taki piękny do dziś. Albo może i nawet nie, tylko tak wmawiam sobie. Myślami wybiegam daleko w przyszłość, taką nierealną, gdzie jest pełno szczęścia ze mną, a ja nie muszę się o nic martwić. Czasem tylko jeszcze pomyślę o tym, co było dawno temu i narysuję to wszystko, co w głowie swojej mam, kiedy słowa innych do mnie przychodzą we wspomnieniach. Dnia innego spróbuję je po prostu wygonić, nie chcąc ich jako towarzyszy, wtedy tańczę balet. Dawno temu zapisał mnie na lekcję tato. Albo oglądam namiętnie obrazy Kandinskiego oraz Paula Klee. Lubię chwytać za pędzel, tworząc swoją abstrakcję, masę kolorów i symboli, które znaczenie mają tylko dla mnie. Wczoraj wydawało mi się jeszcze, że świata nie lubię wcale, i że jaki to on okropny jest, i że smutków tylko pełno. Dziś uśmiech posyłać będę ludziom na około mnie, jutro zaś czeka mnie coś zupełnie innego, gdzieś tam pewnie coś w rodzaju melancholii lub kochania wszystkich istot na ziemi. Nie umiem powiedzieć, czemu tak mam, bo kiedy robi się źle, uciekam w inne krainy, a sposobów mam na to tak wiele. Dawno temu naprawdę byłam miła i grzeczna. Teraz tylko w głowie chaos i gdzieś tam masę nadziei, że wszystko wkrótce się ułoży. Tylko tak jakoś nic się nie chce tak na prawdę ułożyć na dłużej. Same nadzieje złe przeznaczone dla głupców. W tłumie ich jestem ja. Jeśli chcę, mogę być niewidzialna. Za dużo się przytulam do przystojnych ludzi, to arcyważne, nie wiem jak mogłam o tym zapomnieć. I wróżby wszystkim mówię, kiedy tylko najdzie mnie ochota. Oczy mam takie trochę zielone, które zawsze patrzeć będą na ciebie. Nie uciekam nigdzie wzrokiem podczas rozmów ciekawych i tych nudnych zresztą również. A rozmawiać lubię, choć prawdę w usta nieczęsto wkładam, jeśli kogoś nie znam zbyt dobrze. Nie mówię o sobie za dużo obcym. Nie wiem, czemu właściwie. Może wcale nawet obcych nie lubię, tylko myślę, że tak bardzo świat kocham cały lub nienawidzę. Za to uśmiecham się naprawdę często. Jeśli smuty mam jakieś duże to wtedy nie, zresztą widać po mej facjacie, że dziś nie ten dzień, jeden z dobrych. Nie lubię mówić o sobie, bo gdy patrzę w lustro widzę tak dużo przeciętności. Widzę tam oczy przeciętne, nos przeciętny i usta przeciętne. I nie wiem dlaczego, jak ktoś się mną zachwyca, to czemu się zachwyca. Może tylko udaje skoro świat jest taki poprany i rządzi się własną logiką. Widzę w odbiciu swoim jeszcze masę różnych zadrapań i tak bardzo poobijana cała jestem, kiedy na zewnątrz białego puchu nie ma. Noszę za duże swetry i koszule jeansowe, które niekiedy zdarza mi się kraść innym ludziom z szaf. Wyższy poziom kleptomani. |
Kiedy dowiedziałam się od przyjaciela, że mój tato zdradza mamę, nie chciałam widzieć nikogo. Może przez to mam tam taki chaos w głowie oraz myśli tak wiele, które nie potrafią ujścia we właściwych momentach znaleźć. Czasem jeszcze mam dni takie lub dni kilka pod rząd, że nie mówię nic. Nawet słowa brzydkie nie wydobywają się ze mnie, kiedy próbując zrobić trik na deskorolce pozdzieram sobie skórę na kolanach, łokciach i dłoniach. Mogę leżeń na ziemi i wpatrywać się w chmury lub gwiazdy długo tak bardzo wtedy. Nie obchodzi mnie ból żaden, który jeśli chcę, może być stanem umysłu. Mam na sobie to, co chcę mieć. Kolorów masę lub smutne wszystkie. Jak byłam dzieckiem, ale mniejszym niż teraz jestem, to mama mnie ubierała w sukieneczki słodkie albo spódniczki, czesała w warkoczyki, a potem mówiła jaka to jestem urocza. Teraz lubię, kiedy wiatr plącze mi moje ciemne, brązowe włosy sięgające za łopatki, choć związuje je niedbale, kiedy idę poudawać, że tak naprawdę potrafię jeździć na desce. Tyle szczęścia pod jednym dachem kiedyś było. Ale potem przyszło to wszystko, co przychodzi, kiedy jest się szczęśliwym przez dłuższy czas lub może po prostu Byron to zło całe, że mi tego, którego całym serduszkiem kochałam zabrał. Czyli siebie samego, przez te zdrady własne. Nie umiem go nazwać tatą, przestał nim być ostatecznie, kiedy odebrał mi tę miłość całą. Z początku naprawdę nie potrafiłam się odnaleźć. Brakowało mi choćby tego, że gdy miałam smutków dużo to zawsze przychodziłam do Byrona, a one przestawały wydawać mi się takie ogromne. Po długich, długich miesiącach tego wszystkiego nie wiem, czy teraz on w ogóle chciałby tego słuchać lub ja mu mówić. Moje oczy nie lubią patrzeć na niego. Nie widują go, kiedy nie muszą. Z matką mam też już słabe relacje, może też dlatego we mnie pretensji tak wiele, że ona nie widzi tego wszystkiego. Mogę jedynie teraz udawać przed samą sobą, że wciąż tak wiele szczęścia jest pod tym dachem, chcąc go jednocześnie opuścić jak najprędzej.
Czasem we snach mieszkam we wspaniałym domku należącego do bogatych ludzi. Chyba byli arystokracją lub kimś podobnie ważnym. W ich wielkiej posiadłości miałam swój mały domek z papieru i sama też cała byłam z papieru. Na sobie nosiłam śliczną białą suknię, na nogach baletki. Może byłam baletnicą? Na szyi powiewał mi na wietrze niebieski szal z cekinami. Kojarzę też wspaniałego żołnierza bez nogi. Dziwny sen, prawda? Tuho nie ma nogi, a ja tańczę balet.
Familia, w której przypadło mi zamieszkać, to dom Bestii z „Piękna i Bestia”.
|
|
Re: Christine Dickens Czw 2 Lip - 15:47 | |
| Czytając kartę, miałam wrażenie że tworzysz bardzo smutną postać. A jednak pasuje ona do bajki, która wybrałaś. Zresztą, sama historia postaci wskazuje jak delikatnym dziewczęciem jest Christine, jej ojciec powinien się wstydzić, że tak skrzywdził swoją małą córeczkę. Mam nadzieję, że doczekasz się jakiegoś #talentshow na naszym forum i będziesz mogła zaprezentować nam swoje taneczne umiejetności. Tymczasem, zastanów się nad relacjami. Na pewno znasz całą swoją rodzinę, rówieniśników oraz mieszkańców Mills Boulevard (niedługo East Valley!). W nagrodę za kartę dostajesz lusterko dzięki któremu będziesz mogła skontaktować się z kimś kto na pewno poprawi ci humor! |
|