HISTORIA I CHARAKTER POSTACI
"Nie jestem już dziewczynką z wieżyczki w Mariborze. Psiakrew, ja jestem Triss Merigold, Czternasta Poległa spod Sodden."
Nigdy nie umiała pojąć, skąd czemu cała jej rodzina, była tak skora do kontynuowania tradycji wojskowej. Bracia, ojciec, dziadek, pradziadek, ciotka, prababka i można tu jeszcze wymieniać i wymieniać, błądząc po drzewie genealogicznym O'Riley'ów. Przez chwilę, sama zaraziła się bakcylem pięknej idei, choć jej wizja została doszczętnie zniszczona, gdy ojciec został ostatecznie zwolniony ze służby. Jego ostatnia misja trwała osiem miesięcy. 243 dni- tyle wystarczyło, by zniszczyć człowieka.
Nie pił. Nie wyżywał się. Po prostu siedział, odpowiadając półsłówkami i wpatrując się w nieznany punkt na ścianie. Czasem, w środku nocy zdarzało się, że krzyczał.
Mimo wszystko, całe rodzeństwo dorastało z jasnym planem na przyszłość - zaciągnięcia się do wojska, krótko po ukończeniu pełnoletności. Jedynie Murphy nie była pewna, czy to aby dobry pomysł. Nie chodziło tylko o ojca, ale i samo przeczucie, gdzieś w żołądku, że owej decyzji by pożałowała.
Chyba po raz pierwszy w życiu posłuchała rozsądku i zdecydowała, że zostanie w Storyville. Przez kilka miesięcy plątała się bez ładu i składu, nie potrafiąc znaleźć dla siebie drogi. Gdzieś z tyłu głowy, zawsze marzyła o medycynie, ale sytuacja finansowa, nie pozwalała jej podjąć się studiów. Z resztą, wiązało się to z wyjazdem ze Storyville, a nie mogła pozwolić, by ojciec został sam. Za to ratownictwo medyczne, wymagało jedynie kilku kursów, a jak się nie ma co się lubi, to...
I w ten oto sposób, przylgnęła do prawego siedzenia karetki - jej prawo jazdy już dawno straciło ważność - nie do końca szczęśliwa, ale za to z pieniędzmi na czynsz w kieszeni. Z czasem, stała się też naczelną pielęgniarką wszyskich sierot i amatorów bliskich spotkań z chodnikami, ewentualnie szemranych typów, których ktoś musiał pozszywać. A że oprócz puszczania niewygodnych uwag, nie zadaje zbyt wielu pytań, to wiele osób upodobało sobie jej domowy szpital.
Tylko czasem, zastanawiała się co by było, gdyby poszła w ślady rodzinnej tradycji i jednak się zaciągnęła. Byłaby tą samą Murphy, wtopioną w szarą masę Storyville? A może, tym razem dane jej było pozostać tą samą dziewczynką z wieżyczki w Mariborze. Cokolwiek to znaczyło.