Zachowane wspomnienia: 0% MOJA HISTORIA TO : Witcher
☆ Zwano mnie : Yennefer z Vengerbergu
☆ Zawód : Technik kryminalny
☆ Punkty magii : 150
☆ Wiek : 28
☆ Liczba postów : 3
Coleysia Vanberg - Yennefer Nie 18 Lis - 19:20 | |
| Coleysia Vanberg ft. Adelaide Kane Dane osobowe:
☆ Mam 28 lat ☆ Niegdyś zwano mnie Yennefer z Vengerbergu ☆ Pochodzę z sagi o Wiedźminie ☆ Zamieszkuję Storyville w dzielnicy Tundratown ☆ W prawdziwym świecie pracuję jako Technik Kryminalny oraz Radna w Ratuszu ☆ Moja postać posiada wrodzoną magię ☆ A zatem nie potrzebuje różdżki do czarowania ☆ Moja genetyka to czarownica ☆ Zachowałam 0% wspomnień z poprzedniego życia
Ciekawostki:
☆ Uzależniona od kawy, papierosów i dobrego whisky ☆ Czasami bywa wścibska, a głowę trzyma nieco za wysoko ☆ Fanka Marvela, Gwiezdnych Wojen, Przyjaciół i komiksów ☆ Szczera czasem aż do bólu ☆ Sprawia wrażenie zdystansowanej, owiniętej kokonem, ale to pozory. Życie zdążyło ją dojechać zbyt wiele razy żeby teraz mogła sobie pozwolić na odsłonięcie chociaż kawałka delikatnego ciała. ☆ Ma dwa psy Leię i Hana Solo – ze schroniska ☆ Nienawidzi sprzątać i gotować, ale kiedy już się do tego zabierze idzie jej nieźle ☆ Zamiast samochodu porusza się motorem
CHAPTER I List 1
Kochana Coleysia, Droga Cole, Szanown Nie wiem jak zacząć ten list, więc niech będzie po prostu Cole okej? Pamiętam te wszystkie razy kiedy złościłaś się na swoich braci jak nazywali Cię Collie. Nawet nie wpadałaś w złość, a w furię, a ja stałem z boku, zastanawiając się czy naprawdę chcę mieć coś wspólnego z tą chudą małolatą, ledwie sięgającą mi do ramion, która tak walecznie rzuca się na większych od siebie. Rozkwaszałaś im nosy, podbijałaś oczy, a sama nie raz kończyłaś posiniaczona z rozbitymi kolanami. Ludzie swego czasu plotkowali na wasz temat, zastanawiając się czy nie jesteś ofiarą przemocy rodzinnej. W końcu jednak przestali. Mówi się, że nie diabeł taki straszny i to prawda. Ty byłaś straszna. Najbardziej przerażony jestem faktem, że mam już szesnaście lat i kocham się w dziewczynie, która wygląda jakby dopiero co skończyła podstawówkę. Każdego ranka wybiegasz na chodnik przed domem, niemalże mnie taranując. Masz na sobie koszulkę założoną w pośpiechu na lewą stronę, a włosy sterczą Ci we wszystkie strony. Stoję jak idiota i czekam aż ta wychudzona szkapa na mnie wpadnie, zadając ostateczny cios, ale Ty mnie mijasz, rzucając krótkie:[/i] Rusz się. Wybaczam ci, jesteś tylko opartym na pochodnych węgla, niestabilnym, organicznym, głupim tworem, a ja czuje się jak kretyn. Jak każdego dnia witam się z Twoim ojcem, oddając mu korespondencję, którą przez przypadek podrzucił listonosz. Twojej matki nigdy nie widziałem na oczy. Spędza całe dnie w szpitalu. Chciałbym Cię poznać. Dowiedzieć się co powoduje na Twojej twarzy ten zawadiacki uśmiech, a co jest dla Ciebie kwintesencją wkurwienia. Znaleźć pieprzyki i znamiona, o których nikt nie wie. Może kiedyś zbiorę się na odwagę żeby wysłać do Ciebie jeden z moich popieprzonych listów.
List 2 Wystarczyło jedno spojrzenie na Ciebie, kiedy usiadłem na auli, obok, żebym wiedział, że to Ty. Mimo, że włosy miałaś uczesane, a na założenie bluzki poświęciłaś nie tylko więcej, czasu ale i pieniędzy, dalej miałaś tą samą śnieżnobiałą cerę i zacięte spojrzenie, skierowane prosto we mnie. Nie pamiętałaś mnie. Przyznam, że przez to pięć lat Twój obraz też zamazał się w mojej pamięci. Nie pamiętam już co spowodowało moją przerwę dwa lata temu i dlaczego akurat wybrałem Medycynę. Bardziej mnie za to interesowało, dlaczego Ty się tutaj znalazłaś. Zbyłaś moje pytanie wzruszeniem ramion, posyłając mi ten swój na wpół rozbawiony uśmiech, który mówił mi, że nic z tego nie będzie. Musiał minąć prawie miesiąc, żebyś się znowu do mnie odezwała. Nie wiem co sprawiło, że odpięłaś moją etykietkę naczelnego kretyna i przykleiłaś ją komuś innemu, ale dzięki. Może kłótnia z rodzicami, bo nienawidziłaś tych studiów z całego serca. Chciałaś czegoś więcej, byłaś pełna pasji i ciekawości świata. Pewnie gdybyś zapragnęła gwiazdki z nieba, przyniósłbym Ci ją w zębach.
List 3
Wszystkiego najlepszego Cole. Chciałem życzyć Ci drogich ubrań i biżuterii, ale wiem że to wszystko masz. Życzę Ci więc szczęścia, bo wiem że Ci się przyda, teraz kiedy sama nie wiesz czego chcesz. Patrzę na Ciebie i widzę porcelanową lalkę, taką samą jaką trzymała kiedyś moja ciotka w gablotce, w salonie. Twoja porcelanowa twarz popękała. Boję się, że jeśli chociaż zawieje wiatr, rozpadnie się na drobne kawałki, których nie będę potrafił posklejać. Dalej jesteś zjawiskowo piękna, ale spowija Cię cień, którego nie potrafi odegnać żadne słońce. Chciałbym Ci pomóc, ale Ty tego nie chcesz. Zawsze wolałaś robić wszystko na własną rękę. Dzisiaj wpadłaś do mnie, nawet nie pukając żeby oznajmić, że rzucasz te studia. Nie zrobiło żadnego wrażenia na Tobie, że w moim łóżku była naga blondynka, której spojrzenia unikałem. Wczoraj pochlaliśmy. Ty byłaś tak pijana, że nawet nie zauważyłaś, że laska w skali workowej zasługuje na trzy. Dla mnie, dla niej i dla psa żeby nie stracił do mnie resztek szacunku. Obecna sytuacja Cię bawiła, ale nie zaprzestałaś przekazywania mi nowin. Wiedziałem, że te słowa zmienią wszystko. Kryminalistyka, serio? W sumie nie powinno mnie to dziwić. Pragnęłaś przygód i wierzę, że to Ci ich dostarczy. Twoja decyzja ukierunkowała Cię w stronę, która jasno mówiła, że jakaś cząstka Ciebie zostanie mi odebrana. Wtedy zrozumiałem. Może za często do Ciebie dzwoniłem. Może powiedziałem Ci za wiele o sobie. Może popełniłem ten błąd, koszmarny błąd przyjeżdżania do Ciebie w środku nocy i słuchania, jak oddychasz. Może pozwoliłem sobie za bardzo przy Tobie odpoczywać. Może po raz pierwszy w życiu od czegokolwiek się uzależniłem. Nie mogłem nic na to poradzić. Wystarczyły dwa lata żeby ekscytujący, czarny światek, wciągnął Cię w swój wir, a Ty nie spiesząc się, ale z typową dla Ciebie zaciekłością, wspinałaś się po szczeblach w stronę plastikowej korony, która udawała złoto.
List 4
Przepraszam, że nie odpisuję na Twoje maile i smsy. Może jestem trochę staroświecki, że wszędzie noszę ze sobą te pomięte świstki, których i tak nigdy nie zobaczysz, ale preferuję tę drogę kontaktu. Jestem popieprzony, zupełnie jak Ty. Może dlatego tak dobrze się dogadywaliśmy. Wszędzie nas było pełno. Zabawa z Tobą była najlepsza, ale nasze drogi się rozeszły. Ja pojechałem do Vegas, a Ty? Wróciłaś do Storyville. Podobno dostałaś posadę, o którą się starałaś, ale to dla Ciebie było mało. Chciałaś zdobyć wszystko. Stąpasz po cienkim lodzie Cole, a ja nie chcę być świadkiem Twojego upadku. Jesteś pewna siebie i sprytna jak lisica, ale chadzanie własnymi ścieżkami nie zawsze kończy się dobrze. Uważaj żeby nie wpaść na minę, bo masz tylu znajomych, ale czy znajdzie się któryś, który Cię zbierze kiedy się rozpryśniesz?
List 5
Coleysia, Napisałem do Ciebie wiele listów, ale żadnego do Ciebie nie wysłałem. Ten będzie pierwszy. Wróciłem do Storyville. Z jednej strony chciałbym się z Tobą spotkać. Za wszelką cenę. Teraz. Zaraz. Cały płonę. Najgorsze jest to, że wiem, że jak tylko Cię zobaczę, spalę się żywcem. Bo to takie cudowne dla kobiety, kiedy wie, że ktoś żył jakimś filmem, który kręcił z nią sobie w głowie. Ale ja nie mam zamiaru być twoim ładnym wspomnieniem, ogrzewającym cię w zimie życia.
Nieważne gdzie jesteś... Życzę Ci dobrze, M. [/u] Odstępstwa od bajki Garść informacji: Yennefer urodziła się jako córka półelfki i człowieka. Ojciec znęcał się nad nią, później opuścił rodzinę jako powód podając skażone przez elfią krew łono matki Yennefer i „płodzenie potworów”. Została oddana do szkoły czarodziejek, gdzie szkoliła ją Arcymistrzyni Tissaia de Vries. Podjęła się próby samobójczej, od której uratowała ją jej mistrzyni. Yennefer miała wybuchowy temperament oraz cięty język. Chociaż przez wielu uważana za nieprzewidywalną, zarozumiałą oraz wyrachowaną, dla bliskich jej osób potrafiła być ciepła i troskliwa. Cechowała ją odwaga i mądrość. Czarodziejka była bardzo przebiegła i zmyślna, wraz ze sprytem w parze szły niezwykłe uzdolnienia magiczne.
Mnóstwo czarnych loków, blada trójkątna twarz, fiołkowe oczy, lekko skrzywione wargi, ładne ramiona, - zgrabna szyja, na szyi czarna aksamitka z gwiaździstym, skrzącym się od brylantów klejnotem.
W swoim bajkowym życiu Yen odwiedziła wiele krain. Nie była zła, ani dobra. Była za to jak kot, wybierając swoją indywidualną ścieżkę. To ona przemieniła niegdyś wrednego księcia w „Bestię”, rzucając na niego klątwę likantropii.
Yennefer była bardzo piękna. W porównaniu z delikatną, bladą i raczej pospolitą urodą kapłanek i adeptek, które Ciri oglądała co dnia, czarodziejka jaśniała urodą świadomą, wręcz demonstracyjną, zaakcentowaną, podkreśloną w każdym szczególe. Jej kruczoczarne loki, kaskadą opadające na ramiona, lśniły, odbijały światło jak pawie pióra, wijąc się i falując przy każdym poruszeniu.(...)Nagle przemożnie zapragnęła mieć to, co miała Yennefer - piękną, odsłoniętą głęboko szyję, a na niej śliczną czarną aksamitkę i śliczną skrzącą się gwiazdę. Wyrównane, podkreślone węgielkiem brwi i długie rzęsy. Dumne usta. I te dwie okrągłości, unoszące się przy każdym oddechu, opięte czarną tkaniną i białą koronką...
[/u] |
|