Historia i charakter postaci
I.
- Boże, Thomas... To chyba już... - Zupełnie niespodziewanie, siedząc przy stole z resztą rodziny, Jackie napadły skurcze. Ściągnęła biały obrus ze stołu, wydając z siebie głuchy okrzyk, po którym odeszły jej wody płodowe. Przerażone miny dziadków i babć, głośne przekleństwo, które wyraziło niezadowolenie ojca, niemalże mdlejąca matka Jackie, wujek podnoszący się z krzesła, by łosoś nie spadł mu na spodnie. Wszystko działo się tak szybko...
Po dwunastu godzinach, dnia 18 listopada w szpitalu w Nowym Jorku, na świat przychodzi Lennon Griffin - pierwsze i ostatnie dziecko Jackie i Thomasa.
II.
- Tato, popatrz, narysowałam wróżkę! - Krzyknęła Lennon, która właśnie ściskała kartkę w piąstce, wyciągniętej w stronę ojca.
Szczerzyła się uroczo, przechylając na krześle to do przodu, to do tyłu i majtała małą rączką, żeby rodziciel zwrócił na nią uwagę.
- Córko, przerwa już dawno się skończyła. Musisz wrócić do nauki. - Ojciec nawet na nią nie spojrzał. Poprawił jedynie okulary na swoim nosie, a następnie zaczął segregować papiery na stole.
- Ale tato, wróżka... - Powtórzyła smutno, opuszczając rączkę w dół i patrząc na swoje dzieło.
- Lennon. Nie będę powtarzał. - Dopiero teraz na nią spojrzał, posyłając wzrok pełen nienawiści.
Dziecko pokiwało głową ze zrozumieniem, odłożyło kolorowe kredki i poszło wolnym krokiem do swojego pokoju, by znowu usiąść do pianina. A przecież tak bardzo bolały ją paluszki...
III.
Dziesięciolatka weszła do mieszkania w Storyville wspólnie z tatą. Ojciec rzucił torby na podłogę, a następnie przeszedł się po salonie, rozglądając uważnie i kiwając przy tym głową. Wreszcie spojrzał na swoją córkę, która ciągle płakała.
- Od jutra zaczynasz szkołę. Na końcu korytarza jest twój pokój. Idź się wykąp i spać. - Powiedział hardym głosem, mierząc dziewczynkę srogim wzrokiem.
- Tato, a gdzie mama? Kiedy do nas przyjedzie? - Gorzko zapłakała, przyciskając pluszowego misia do piersi. Nie docierały do niej polecenia ojca. Bardzo tęskniła za domem.
- Może jutro. Może za tydzień. Nie wiem. - Rzucił niedbale, podchodząc do córki, chwytając ją za ramiona i idąc w stronę łazienki. Kiedy zamknął za nim drzwi, westchnął gorzko, kręcąc przy tym głową. - A może nigdy. - Rzucił sam do siebie, mając pewność, że córka go już nie usłyszy.
IV.
- Popatrz, narysowałem twój plan dnia. O piątej rano wstajesz. Jedziemy na trening. Dwie godziny powinno zająć ci osiodłanie konia oraz lekcja z panią Cook. Potem o dziewiątej jesz śniadanie. Dziewiąta dwadzieścia - przychodzi do ciebie pan Morrison, będzie cię uczył języka angielskiego, matematyki i przyrody. Potem o dwunastej jesz śniadanie. Dwunasta trzydzieści masz godzinną lekcję pianina z panią Yi, po pianinie wracasz na trening, więc kończysz o dziewiętnastej. Wracasz do pokoju, masz czas wolny, możesz pobawić się z dziećmi. Idziesz spać. - Ojciec tłumaczył zbyt szybko, zbyt chaotycznie i nawet kolorowe obrazki przeszkadzały w spokojnym ułożeniu sobie wszystkiego w głowie.
Lennon się rozpłakała, a ojciec powtarzał plan dnia dopóki dziewczynka nie pokiwała głową na znak, że rozumie.
V.
- Wystarczy na dziś. - Rzucił ojciec, podchodząc do córki grającej na pianinie. -Mój kwiatuszku. - Lennon drgnęła, gdy poczuła dłoń ojca na swojej głowie.