Moira Josephine Andersen Sro 17 Gru - 20:15 | |
| Moira Josephine Andersen Za górami, za lasami, żyła niezwykła postać zwana Wandy, której przygody spisano w księdze Piotruś Pan. Zamieszkując Nibylandię, nie praktykowała magii. Sielanka została przerwana, gdy nad królestwem Fairylandu pojawiły się ciemne chmury, straszna klątwa, która wymazała wszystkim pamięć. I choć postać ta nie uczestniczyła w rzucaniu strasznego zaklęcia, zmuszona była do rozpoczęcia zwykłego życia w Lanville, pamiętając swoje poprzednie życie w czterdziestu procentach. W miasteczku znacie ją jako siedemnastoletniego mieszkańca, zwanego Moira Josephine Adersen (Alina Kovalenko). Zamieszkuje dzielnicę East Valley, nie pracuję, uczy się.
| » córka idealna, gdyż taką chcą ją wiedzieć rodzicie. Już dawno zgubiła gdzieś prawdziwą siebie. » nie tylko przy rodzicach boi się wyrażać własnego zdania, ale również przy rodzinie i ludziach mających z nimi kontakt. » manierom Moiry nie można niczego zarzucić, w końcu tego oczekuje się po dziecku z tak zwanego, dobrego domu. I myliłby się ten, kto nazywałby ją zgorzkniała bądź szarą myszką, nie mniej w kontaktach z obcymi wykazuje chłodną, ale uprzejmą ostrożność. » głęboko zakorzeniona w niej empatia pozwala widzieć świat i ludzi w o wiele bardziej ostrzejszych barwach. Możesz kłamać, aczkolwiek istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że w końcu zdradzi cię malutkie drżenie na pozór nieistotnego mięśnia mimicznego twarzy. Możesz śmiać się przez łzy, tylko że te nadal będą tkwić oszklone w kącikach oczu. » zdecydowanie marzycielka, ale tylko wtedy, kiedy jest sama. I tylko dla siebie. Nie oszukuje się, że kiedykolwiek spełnią się jej wyobrażenia. » wcale nie pragnie zostać ani lekarzem, ani prawnikiem. Nie odnalazłaby się w świecie biznesu, obce są jej mass media. Gdyby tylko mogła decydować, chciałaby pracować z dziećmi. Tylko czy ktoś ją kiedykolwiek pytał o zdanie? » czarny, stary już kocur jest jedyną, wybłaganą u rodziców rzeczą, a zarazem najwspanialszym, prawdziwym prezentem. Oczywiście nie od nich. | Kiedyś powtarzała bezmyślnie każde słowa rodziców. Zatracona granica pomiędzy tym, czego się od niej oczekiwało, a co dyktowały porywy serca, nie tyle chęć bycia takimi, jak oni, co pragnienie docenienie przez nich. Marzyła o pochwałach ojca, dostrzeżeniu przez matkę. Nigdy się nie sprzeciwiała, nie chciała być nieposłuszna, a co za tym szło zawieść ich nadziei. W efekcie wyrosła córka idealna, całkowicie podporządkowana. Dużo, naprawdę dużo czasu zajęło jej, aby zrozumieć, że podążaniem na ślepo ścieżką, którą wydeptali rodzice, nie ma najmniejszego sensu, że powinna szukać swojej własnej. Stojąc u progu dorosłości, kiedy pewne decyzje wymuszane zaczęły być pod wpływem silnego przyciśnięcia, ponieważ nie było co z nimi zwlekać, odezwała się w niej rozpaczliwa potrzeba odnalezienia siebie. Paradoksalnie pierwsze podrygi pojawiły się z chwilą przymusowej pomocy matce w sierocińcu. Nie mniej nie potrafiła się zdobyć na przeskoczenie tej przeraźliwie rozległej przepaści pomiędzy zrozum, a zrób. Słowa rodzicieli przywoływały ją do natychmiastowego porządku. I znów skończyło się na powtarzaniu tak matko, zrobię jak zechcesz, ojcze.
» odkąd pamięta zawsze śniło się jej, że lata, po czym sen ten zmieniał się diametralnie w nieuchronny, bolesny upadek. Budziła się wtedy z krzykiem, a koszmar ten wracał i wracał nieustannie. » pod łóżkiem trzyma skrzętnie schowaną księgę baśni o wróżkowej krainie. Nie może oprzeć się wrażeniu, że to, o czym czyta najczęściej po ciemnu i rzecz jasna w największej konspiracji przed racjonalistycznymi rodzicami, jest niezwykle bliskie jej sercu. Tyle że matka jej nie czytała takich bajek na dobranoc, w ogóle nie czytała, więc skąd? » wszystkie lalki, które miała jako dziecko, nazywała zawsze Wendy. Takie samo imię nosiły bohaterki jej szkolnych wypracowań i innych prac. » kiedyś, na balu w przedszkolu, chciała się przebrać za wróżkę, ale oczywiście musiało się skończyć na pani doktor, bo taki kostium kupiła już matka. » jako że została zobowiązana przez rodzicielkę do pomocy w sierocińcu, najchętniej czyta dzieciom bajki lub też sama je opowiada. I sprawia jej to niewyobrażalną przyjemność. » odruchowo odwraca głowę na ulicy ilekroć ktoś za kimś zawoła Peter!. Nie potrafi tego wyjaśnić.
Wendy nigdy nie wróciła do domu. Została w Nibylandii, bo tak chciał Piotruś (w końcu opowiada bajki!) i chyba ona sama również. Z początku była tak zachwycona Nibylandią, że wszystko, co prawdziwe o niej, umykałoby jej sprzed nosa. Dopiero z czasem zaczęło docierać do niej, że coś jest nie tak. I kiedy była bliska odkrycia w czym tkwi problem, docierając do niego po cichutku, na paluszkach, nie mówiąc nic Piotrusiowi, aby go przypadkiem nie martwić niepotrzebnie, klątwa odznaczyła swoje piętno.
|
|
Zachowane wspomnienia: 0% MOJA HISTORIA TO : Piotruś Pan
☆ Zwano mnie : Dzwoneczek
☆ Punkty magii : 62
☆ Wiek : 28
☆ Liczba postów : 410
Re: Moira Josephine Andersen Sro 17 Gru - 22:07 | |
| Karta zaakceptowana Bardzo lubię takie konkretne karty, twoją czytało mi się naprawdę dobrze. Uważam, że Wendy została przez Ciebie oddana dokładnie, tak, jaka być powinna. Uwielbiam ciekawostki, zwłaszcza tą ostatnią, która jest niebywale urocza. Nie mogę się doczekać gier z Tobą! W miasteczku powinnaś znać mieszkańców domu dziecka, oraz osoby uczące się w liceum. Nie zapomnij nakreślić też relacji z resztą Andersenowej rodziny! |
|