Zachowane wspomnienia: 0% MOJA HISTORIA TO : Mroczna Wieża
☆ Zwano mnie : Roland
☆ Zawód : detektyw w wydziale zabójstw
☆ Punkty magii : 149
☆ Wiek : 29
☆ Liczba postów : 11
Henry Nathaniel Zimmer Sro 21 Lis - 19:56 | |
| Henry Nathaniel Zimmer ft. Michael Fassbender Dane osobowe:
☆ Mam 29 lat ☆ Niegdyś zwano mnie Roland Deschain ☆ Pochodzę z księgi Mroczna Wieża (Stephen King) ☆ Zamieszkuję Storyville w dzielnicy Bunnyburrow ☆ W prawdziwym świecie pracuję jako detektyw w wydziale zabójstw ☆ Moja postać nie posiada wrodzonej magii ☆ A zatem potrzebuje różdżki do czarowania ☆ Moja genetyka to zwykły człowiek ☆ Zachowałem 0% wspomnień z poprzedniego życia
Ciekawostki: ☆ Uzależniony od kofeiny i nikotyny. Porannym zwyczajem jest czarna kawa, a przed pracą papieros. Nie pali jednak więcej paru dziennie, chyba, że prowadzi trudniejszą sprawę, wtedy i paczka dziennie pójdzie. ☆ Jest prawie wegetarianinem. Czemu prawie? Bo jak twierdzi za bardzo lubi mleko i miód, by z tego zrezygnować. Mięsa prawie nie je, chyba, że koniecznie musi, ale nie jest jakimś fanem. ☆ Zna pewną sztuczkę z kulą. Potrafi ją przesuwać szybko między palcami prawej dłoni. Kiedyś potrafił tak zahipnotyzować kogoś. Nie była to żadna magia, a raczej sam ruch kuli i jego głos. Czysta sugestia. ☆ Jest oburęczny, dzięki temu o wiele lepiej radzi sobie z bronią. Może strzelać z taką samą precyzją z obu dłoni. Jako rewolwerowiec był o wiele szybszy niż teraz, ale może to kiedyś wróci? A może to kwestia ćwiczeń? ☆ Lubi garnitury, długie płaszcze, koszule. Uwielbia chodzić po domu boso. ☆ Potrafi grać na fortepianie. Nie jest jakimś wielkim wirtuozem, ale muzyka go uspokaja. Gra w sumie tylko i wyłącznie dla siebie. To akurat coś co przyniosło mu nowe życie. Możliwość by uczyć się i grać. ☆ Ma bardzo dobry słuch, a do tego świetną pamięć słuchową i wzrokową, choć tą pierwszą lepszą. Zapamięta wiele rzeczy, które ktoś mu powie... choć do imion nie ma za grosz pamięci!
Historia i charakter postaci Jego dłonie znały swe przeznaczenie. Wyćwiczone latami prób i błędów znały ścieżkę, którą kroczył rewolwerowiec. Nie musiał myśleć, instynktownie wyciągał broń i naciskał na spust. Wbrew pozorom nie były duże, małe, zgrabne, pokryte szorstką skórą. Wyćwiczone palce potrafiące wprawiać kulę w lub monetę w ruch tak gładko i precyzyjnie, że tej sztuczki nie powstydził by się iluzjonista. Jego wzrok, postawa, sposób poruszania się sprawiały, że budził szacunek pomieszany ze strachem. Błękitne, wręcz stalowe tęczówki oczu ukrywały w sobie nieosiągalną głębie wieczności, można było się w niej zatracić. Pozbawiona uśmiechu, przystojna twarz kiedyś przyciągała uwagę. Dziś nie ma to już najmniejszego sensu. Najważniejsze. Rewolwery które znały pieśń przeszłości. Bronie, które znały swą ścieżkę przeznaczenia. Ochrzczone krwią osoby, którą się kochało, śmiercią ludzi, którzy polegli z rąk, które trzymały je. Wytarte, ukochane drewno rękojeści dopasowane latami ćwiczeń do dłoni rewolwerowca. Niezastąpiony Smith&Wesson. Finian.
Był zbyt młody na to by znienawidzić samego siebie. Miał w sobie za wiele dumy, która nie pozwalała mu powiedzieć „proszę”, wyciągnąć dłoń i wstać z czyjąś pomocą. Stworzony przez niego kodeks honorowy stanowił barierę nie do przebicia, jednak nie miała ona nic wspólnego z moralnością. Był niczym ostatni z rasy władców strachu, nienawiści i pogardy. Jego oczy były przepełnione nieuchwytną melancholią, która sprawiała, że miało się wrażenie, iż czas się zatrzymał. Wskazówki zegara zaczynają się cofać. Na początku od niechcenia, niczym pierwszy gest kochanka. Z każdą chwilą coraz szybciej i szybciej by w końcu wirować w zastraszającym tempie. Minuty zmieniają się w godziny, te zaś w dni, następnie w tygodnie, lata. Czas przestaje mieć znaczenie, a potem pozostaje tylko cisza. Jego głos, słowa są czymś tak rzadkim do usłyszenia. Lekki, prawie niezauważalny uśmiech na ustach staje się pamiątką, którą dostaje się na chwilę lub na zawsze. Upór dziecka pomieszany z dojrzałością starca, doprawione pikanterią nienasyconej żądzy. W jego oczach i słowach słychać wieki. Jest niczym relikt przeszłości, której nie ma już nawet na pradawnych pergaminach. Bywa enigmatyczny, opanowany, tak jakby wszystko już widział i wiedział. Tajemnica, którą niekoniecznie chce się poznawać, bowiem nie wiadomo czy po otwarciu puszki pandory znajdzie się coś zatrutego jadem, czy może jednak skarb wart zachowania i ochrony. Za młody by zdołać znienawidzić świat, ale ziarno, które zostało już zasadzone w jego sercu z latami urośnie i stworzy gorzkie owoce. Ciało, które nie wie czym jest czułość niewinnego szeptu. Umysł, który zatracił wiarę w wartości takie jak miłość, prawość i szczerość. Serce, które bardzo powoli umiera. Dusza, która jest drodze ku zgorzknieniu i pogardzie dla wszystkiego co obce. Zaufanie, a może jego odwieczny brak, nawet do siebie. Czym są dwie ręce? Czym są znajome palce i ciało. Czy można liczyć na coś tak marnego i prostego? Najsłabsze ogniwo określa siłę całości czy może jednak nie ma współczucia, litości. Jest jedynie potęga. Kim jest dziś? Kim będzie jutro? Ciężko ocenić gdyż każdy się zmienia, pod wpływem innych, otoczenia, decyzji jakie podejmuje. Wszystko się zmienia. Zegar znów się zatrzymał. Na ułamek sekundy. Tylko, a może aż. Ponowne wznowienie ruchu, wskazówki toczące nienaturalny i wymuszony bój. Do przodu, wciąż, niezmiennie przed siebie.
Taki był niegdyś, w swej starej opowieści, a jaki jest teraz? Dumny? Zimny? Ambitny? Czy nadal ma swój stary kodeks honorowy, którego się trzyma? Czy może jednak stał się bardziej społeczną jednostką? Jaki dziś jest niegdysiejszy członek zakonu rewolwerowców, którzy mieli stać na straży starego prawa? Czy nadal chce bronić słabszych? Czy nadal ma w sobie to dobro, ciepło dziecka, tą naiwność, że za wzniesieniem jest jego Wieża, którą ma ochronić? Nie chce określać go do końca. Zostawię to innym, którzy go spotkają, być może wpłyną na niego. Stworzą go na nowo.
W tym świecie jego historia była o wiele bezpieczniejsza, spokojniejsza i cieplejsza. Był spokojnym dzieckiem, a może nadal nim jest w imię zasady, że mężczyźni nigdy nie dorastają? Na pewno był istotą ambitną, która dążyła do celów, ale nie po trupach. Nieco zamknięty w sobie, ale jednak ciepły i opiekuńczy. Nadal kochający ptaki, choć tym razem bez swego wiernego sokoła. Dobry uczeń, wierny rodzinie syn, opiekuńczy brat. Takim był, jest nadal. Nie miał problemów z nauką, choć pewnie najlepszy nigdy nie był. To nie kwestia tego, że był głupi, ale przez to, że skupiał się też na sporcie, nie miał czasu, by skupić się jedynie na książkach. Wysportowany, inteligentny, zdolny, ale nie genialny. Zawsze znał swe słabości, swoją wartość. Nie przeceniał się jednak. Nauczył się znaleźć złoty środek na określenie siebie. Dostał się do akademii policyjnej ze względu na wewnętrzną potrzebę ochroni słabszych, opieki nad tymi, którzy tego potrzebują. Radził sobie i tam, był na tyle ambitną istotą, że nie spoczywał na laurach jako policjant. Dzięki temu dziś może poszczycić się pracą jako detektyw w wydziale zabójstw. Chronić, wspierać, strzec. Tak jak kiedyś. Teraz jednak na inny sposób. Tak jak jest świetnym policjantem, dobrym synem, tak nie radzi sobie w związkach. Unika ich jak ognia. Krótkie romanse, które zawsze kończyły się tym, że nie potrafił pokochać, sprawiły, że nawet z tego zrezygnował. Coś sprawia, że nie potrafi się zaangażować. Strach? Brzemię? On sam tego nie wie i nie rozumie, ale to coś w nim tkwi do dziś. Jednak stara się żyć sam, dla siebie i swej rodziny.☆ Odstępstwa od bajki Moja postać zatrzymała się na etapie historii opisanej w IV tomie Mrocznej Wieży, czyli jeszcze z czasów młodości Rolanda, kiedy został wysłany przez ojca do baronii. Pomijam prawie wszystko co działo się w normalnej fabule wszystkich tomów, ponieważ chce się skupić na młodym, jeszcze zdrowym psychicznie Rolandzie. Nie wyznaczam czy Susan w tej wersji została spalona na stosie czy też nie (jak miało miejsce w książce), ze względu na to, że nie chce nikomu zamykać furtki. Zatem młody rewolwerowiec, ale nadal z ogromnymi umiejętnościami strzeleckimi, wiedzą na temat przerwania w surowych warunkach, jak również z wiedzą na temat magii i sokolnictwa. Postać nie posługiwała się magią, ale znała czarodzieja, wiedziała na temat magii dość sporo, choć pewnie nie wszystko.☆ |
|
Zachowane wspomnienia: 0% MOJA HISTORIA TO : Muminki
☆ Zwano mnie : Włóczykij
☆ Zawód : Lekarz, specjalizacja kardiochirurgia
☆ Punkty magii : 74
☆ Wiek : 28
☆ Liczba postów : 68
Re: Henry Nathaniel Zimmer Sob 24 Lis - 2:57 | |
| Karta zaakceptowanaNa dobry start otrzymujesz: 145 pkt magiiJestem bardzo zaintrygowana Twoją postacią. Nie mogę się aż doczekać aż będę mogła śledzić twoje rozgrywki na fabule, żeby patrzeć na jej rozwój. Podoba mi się też to, że nie chcesz nikomu zamykać furtki i dlatego liczę na to, że znajdziesz kogoś ze swojej książki! |
|