Zachowane wspomnienia: 100% MOJA HISTORIA TO : Strażnicy Marzeń
☆ Zwano mnie : Jack Frost
☆ Zawód : Uczeń
☆ Punkty magii : 51
☆ Wiek : 18
☆ Liczba postów : 11
Felix Belfrey - Jack Frost Sro 21 Lis - 19:47 | |
| Felix Belfrey ft. Lucky Blue Smith Dane osobowe:
☆ Mam 18 lat ☆ Niegdyś zwano mnie Jack Frost ☆ Pochodzę z księgi Strażnicy Marzeń ☆ Zamieszkuję Storyville w dzielnicy Tundratown ☆ W prawdziwym świecie pracuję jako uczeń ☆ Moja postać posiada wrodzonej magii ☆ A zatem nie potrzebuje różdżki do czarowania ☆ Moja genetyka to czarodziej ☆ Zachowałem/am 0% wspomnień z poprzedniego życia
Ciekawostki:
☆ Jego ulubionymi zwierzakami są pingwiny i w sumie gdyby mógł to by hodował jednego w swoim pokoju, może dwa, trzy to maks. ☆ Jego ulubionym kolorem jest biały, od ponad 10 lat jego pokój ma właśnie takie kolory ścian, za co jego rodzice nie byli zbyt zadowoleni. ☆ Ma świetny kontakt ze swoją babcią, często chodzi do niej na małe co nieco, dzięki dobrej przemianie materii nie musi się martwić, że przytyje. ☆ W liceum dokładnie 74 razy wylądował na dywaniku u dyrektora, 29 razy wzywali jego rodziców oraz spędził 249 godzin w kozie. ☆ Za jego ostatni wybryk, zarówno rodzice jak i dyrekcja stwierdziła, że musi ponieść konsekwencje więc wysłano go do organizacji charytatywnej by zrozumiał, że musi w końcu dorosnąć. ☆ Uwielbia zimę, śnieg, lód, mróz, ogólnie wszystko to czego inni nie cierpią. Jeżeli zabierzesz go na lodowisko to trzeba go wyciągać siłą, bo potrafiłby jeździć na łyżwach kilka godzin. Szkoda tylko, że później przez tydzień będzie skarżył się na ból nóg. ☆ Gra w League of Legends, dumny członek Diamentu II, którego ulubionym championami jest Lissandra oraz Taliyah. Głównie siedzi na midzie, a od czasu do czasu zagra sobie na dżungli.
Historia i charakter postaci
Zero zasad, zero obowiązków. Żyć nie umierać. ~ Jack Frost
Moja historia nie jest tą typową o dzieciaku z bogatej rodziny, któremu pieniądze uderzyły do głowy. W zasadzie to nigdy nie traktowałem tych pieniędzy jako czegoś, co miało zapewnić mi znajomych czy też przyjaciół. Nie oszukujmy się, w całym miasteczku znany jestem bardziej ze swojego niezbyt poważnego poczucia humoru. Wiele starszych osób z miasteczka twierdzi, że jestem infantylny, gdzie ja uważam to po prostu za zerwanie z tym nudnym życiem, jakie został mu przypisane przy narodzinach. No bo wiecie, Belfrey, ten od bankowców, burmistrzów i innych ważnych posad w miasteczku. Mam odruch wymiotny za każdym razem, gdy słyszę, że mam się uczyć, potem iść na studia, koniecznie ekonomiczne, no bo nie damy przecież jakiemuś Vanbergowi pracy w banku!
To może zacznę od początku co? Urodziłem się jako pierwszy syn dwójki normalnych ludzi. Jak moja mama była całkiem normalna i próbowała mi zapewnić normalne dzieciństwo, tak mój ojciec chyba serio wziął pod uwagę to, że kiedyś mogę być prezesem w banku i od razu wziął się za moją edukację. Chciał w końcu, by to jego pierworodny stał się jedną z najważniejszych osób w mieście! Jednak tatuś chyba pomyślał, bo rok później na świecie pojawił się kolejny Belfrey. Nie wiem, czy był wróżbitą, czy nie, ale tych siedemdziesięciu dziewięciu wizyt u dyrektora to nawet ja nie przewidziałem. Jak w podstawówce jeszcze byłem grzeczny, tak właśnie w liceum wyszło moje prawdziwe oblicze.
Kiedy ma się te dziesięć lat, słucha się rodziców, przy trzynastu buntuje, natomiast gdy skończyłem szesnaście to miałem gdzieś co myśli mój ojczulek. Przestałem się uczyć matematyki, skupiłem się bardziej na sztuce, to co od najmłodszych lat moja matka pragnęła, bym robił. Uczyła mnie wrażliwości, gry na pianinie czy tego, jak zajmować się dziećmi. Była kochaną kobietą, kochałem ją ponad wszystko jednak w pewnym momencie i ona stała się dla mnie oziębła jak ojciec. Po dziewiątej lub dziesiątej wizycie u dyrektora, w sumie tata przestał sobie robić nadzieję, że ktoś taki jak ja przejmie rodzinny biznes, a mama straciła wiarę w to, że w ogóle dostane się na jakieś studia. Mnie to było na rękę, bo mogłem dalej czerpać radość z życia, a nie myśleć o tym jak najlepiej zdać egzaminy do najlepszej uczelni z Ligi Bluszczowej.
Lubię też otaczać się pięknymi ludźmi, daje mi to poczucie, że jednak kogoś na tym świecie interesuje. Nie przywiązuje jednak do nich większych uczuć, mam taką... dziwną blokadę, której nie potrafię wyjaśnić, nikomu jeszcze w stu procentach nie zaufałem. Po ostatniej wizycie u dyrektora o mało co nie upadłem przed nim na kolana. Jak człowieka za cierpliwość do mnie szanuje, tak jego ostatnia decyzja podcięła moje dziecięce skrzydła. Dotąd w głowie słyszę jego głos - "Dorośnij Felix. Od dzisiaj będziesz działać charytatywnie w jednej z organizacji. Naucz się, że życie to nie bajka, w której możesz robić, co popadnie."
Odstępstwa od bajki Garstka dzieci, nigdy nie była czymś czego każdy Strażnik Marzeń pragnie, od zawsze uważałem ich za kogoś, komu można robić żarty, bez względu na to, że właśnie jutro odbywa się Wielkanoc. Pomogłem im z Pitchem, jednak nie czułem z tego jakiejś wielkiej ulgi, przyjąłem miano Strażnika Marzeń pod wpływem chwili. Dopiero potem zrozumiałem jak ciężkie brzemię przyjąłem na swoje barki. Stałem się kimś, kogo dzieci muszą znać, inaczej zniknę na zawsze.
To trwało krótką chwilę. Jako osoba nieśmiertelna, w sumie nie czujesz upływu czasu, w moim przypadku kulałem się od zimy do zimy, tak odliczałem kolejne lata. Pewnego dnia, po prostu odczułem coś. Pustkę, nie umiem tego inaczej nazwać, coś co sprawiło, że nie mogłem już latać, miałem problem z tworzeniem śniegu, wyglądało to tak, jakby przestawali we mnie wierzyć. To była dosłownie chwila, kiedy... no właśnie, cały świat dookoła mnie pokryła czerń. |
|
Zachowane wspomnienia: 0% MOJA HISTORIA TO : Piotruś Pan
☆ Zwano mnie : Dzwoneczek
☆ Punkty magii : 62
☆ Wiek : 28
☆ Liczba postów : 410
Re: Felix Belfrey - Jack Frost Sro 21 Lis - 22:28 | |
| Karta zaakceptowanaNa dobry start otrzymujesz: 150 pkt magiiJuż nie mogę doczekać się rozgrywki z Twoim Jackiem Frostem! Możesz wpaść do kawiarni, w której pracuje Trixie - na pewno znajdą jakiś ciekawy wspólny wątek! Do zobaczenia w fabule!
|
|