Charakter bohateraWendy, one girl is more use than twenty boys.
Tak, w przypadku Wendy zdecydowanie można powiedzieć, że jedna dziewczyna jest więcej warta niż dwudziestu chłopców. Bezinteresowna i samodzielna, nigdy nie liczy na to, że ktoś coś zrobi, tylko momentalnie sama bierze sprawy w swoje ręce, nie oczekując od nikogo poklasku ani tym bardziej pomocy, Zosia-Samosia to przy niej pestka! Gdyby udało Ci się ją namówić na wspólne mieszkanie, mógłbyś cały dzień oddawać się rozrywkom, a ona w tym czasie zrobiłaby pranie, ugotowała obiady trzydaniowe na cały tydzień wprzód, zrobiła przegląd Twojej szafy, by przyszyć brakujące guziki i zacerować skarpetki, wyszorowała każdy najmniejszy skrawek podłogi na wysoki błysk, nakarmiła wszystkie możliwe ptaki w okolicy, w między czasie poszła do sąsiadów opiekować się ich dziećmi, by na koniec dnia ze zrozumieniem opatrywać Ci poobijane kolana i śmiać się z przygód, których wciąż szukasz. Typ dziewczyny, która gdy będąc u kogoś dostrzeże w kuchni brudne naczynia, pokręci głową z pobłażliwym uśmiechem, po czym podciągnie rękawy i wypucuje je tak, że będą lśniły jak nigdy.
Podobno na drugie imię rodzice dali jej Moira. To oryginalne imię, nie sądzisz? Tak czy inaczej, czasami sobie myślę, że zrobili to z rozmysłem, bo Wendy niczym mityczna postać plecie nitki i tka życia wszystkich naokoło, wszystkich, tylko nie siebie samej. Swój los ze wszelkimi jego kaprysami akceptuje bez szemrania, całkowicie dając się pochłonąć ratowaniu świata, niczym prawdziwa Matka Teresa. Nieważne czy Twój problem jest niesamowicie błahy czy wręcz przeciwnie, wydaje się być sytuacją patową, Wendy nawet nieproszona przez nikogo poruszy niebo i ziemię, żeby zdjąć Ci z barków ten ciężar. Z nieludzkimi pokładami wiary i absurdalną wręcz naiwnością przypatruje się innym, jakby nie dostrzegając ich wad. A może wprost przeciwnie, dostrzega owe wady, jednak od razu je wybacza, tłumacząc sobie jakże przewrotnie, że nikt nie jest idealny? Koniec końców na jedno wychodzi.
Nie narzeka, nie użala się, nie ocenia ani nie robi wyrzutów, nawet gdy traktujesz ją jak przysłowiowe koło ratunkowe, by w następnej chwili zniknąć bez słowa. Zamiast tego cierpliwie czeka, aż się wyszalejesz i do niej wrócisz. Bo wrócisz, prawda? Kiedy już to nastanie, momentalnie zapomni o wszystkich ewentualnych przykrościach, jakich przez Ciebie doświadczyła, w pamięci cały czas kurczowo się trzymając tych dobrych momentów, i nawet przez myśl jej nie przejdzie, by się sprzeciwić czy zaprotestować. Wydaje mi się, że boi się, że gdy tylko zacznie stawiać warunki, domagać się czegokolwiek, odejdziesz. Kiedy zawojujesz jej serce, niesiona głupimi emocjami pójdzie za Tobą na koniec świata, a zdominowana przez własny egoizm nie pozwoli sobie na utratę tej znajomości. Chce wierzyć w to, że dalej jest tą cudowną, jedyną w swoim rodzaju dziewczyną, tą, o której się nie zapomina. Gdy tak o tym mówię, jestem prawie pewny, że jej obsesją jest odrzucenie i dlatego niczym kameleon dopasuje się do okoliczności, by uszczęśliwić ważne dla siebie osoby i czerpie radość z takiego życia, po prostu będzie szczęśliwa tak długo, dopóki Ty będziesz szczęśliwy.
Wiem, to brzmi trochę nie za ciekawie, ale musisz mi uwierzyć, że Wends wcale nie jest święta! Przecież gdyby miała dość, zmieniłaby towarzystwo. Ale w tym sęk, ciągnie ją do ludzi beztroskich, odrobinę zwariowanych, bezproblemowych, którzy chwycą ją za rękę i ze śmiechem wciągną w świat szaleństw. Bezustannie balansuje na granicy pomiędzy tym, co zabawne a tym, co słuszne. Często miewa chwile zapomnienia, w których odcina się od wszystkiego, spędza czas nieodpowiedzialnie, może nawet trochę ryzykownie, by w ostatecznym rozrachunku być tą stanowczą, która powie „stop”, kiedy uzna, że sprawy zaszły już za daleko i wymykają się spod kontroli. Jak każdy, miewa różne humory i potrafi być doprawdy nieznośna, gdy jest zaślepiona jakąś swoją chwilową zachcianką lub złością, gdy coś idzie nie po jej myśli. Może gdyby miała rodzeństwo, wszystko wyglądałoby inaczej, ale pomimo całego jej uroku muszę przyznać, że od najmłodszych lat była trochę rozpuszczona i niczego od niej nie wymagano, a od rozwodu jej rodziców dodatkowo się to pogłębiło, jakby jej pochłonięta pracą matka uważała, że wszelkiego rodzaju udogodnienia i pieniądze załatwią wszystko. Tak naprawdę nie mam pojęcia kiedy i gdzie Wendy nauczyła się tych wszystkich prac domowych, skoro od zawsze była wyręczana przez zatrudnionych do tego ludzi.
Kilka słów o zyciu w bajceWendy, Wendy, when you are sleeping in your silly bed
you might be flying about with me saying funny things to the stars.
Wszystkie dobre momenty przydarzały się Wendy tylko dlatego, że na nie zapracowała. Państwo Darling z dumą obserwowali, jak ich ukochana córeczka wyrasta na odpowiedzialną dziewczynę, jednak ona sama tego nie dostrzegała. Chciała być dzieckiem, chciała być małą-dorosłą, która dostaje same przywileje, ale nie ma żadnych zobowiązań. Tej nocy, gdy z charakterystycznym dla siebie złotym sercem przyszyła niesforny cień do butów Piotrusia Pana, zmieniło się jej życie, bo oto chłopiec w śmiesznym zielonym stroju dostrzegł w niej potencjał do bycia kimś, kto stworzy prawdziwy dom w jego bajkowej krainie i oprócz towarzyszenia w szaleństwach, przejmie rolę matki, której, jak twierdził, nigdy nie miał i namówił ją do wkroczenia do świata przygód. Nauczył ją wierzyć, nauczył ją latać, jednak Wendy nie była taka, jak Zagubieni Chłopcy, nie patrzyła na Piotrusia tylko jak na przywódcę i idola, a każda jego interakcja z syrenami czy indiańską księżniczką sprawiała, że zalewała ją prawdziwa fala zazdrości. Zbyt zaślepiona podziwem dla Piotrusia Pana, nie dostrzegała tego, że często narażał ją i swoich podopiecznych na prawdziwe niebezpieczeństwa związane z atakami piratów pod wodzą Kapitana Haka ani tego, że jego priorytetem było rządzenie, a nie, tak jak sądziła, zajmowanie się Zagubionymi Chłopcami. Wraz z upływem czasu widziała, że Piotruś oddala się od niej coraz bardziej i nie mając zbyt wielkiego pola do popisu, postanowiła zrobić jedyną rzecz, jaka jej pozostawała – poinformować o powrocie do domu i chęci dorośnięcia. Wcale nie pragnęła zostawiać za sobą bajkowej krainy, chciała tylko, żeby ją zatrzymał, żeby zaczął jej poświęcać więcej uwagi, tak jak na samym początku. Ale przeliczyła się, a reakcja nie była taka, jakby sobie życzyła. Dokładnie przez miesiąc dzień w dzień siadała przy otwartym oknie po zmroku i czekała, aż po nią wróci. Nie wrócił. Postawiła wszystko na złą kartę i przegrała.
Informacje o współczesnym zyciuJust always be waiting for me
and then some night you will hear me crowing.
Któregoś dnia zadzwoniła do mnie o nieprzyzwoicie wczesnej porze i twierdziła, że coś się zmieniło, ale nie potrafi powiedzieć co, że czuje się tak, jakby nie była sobą. Przyznam szczerze, że nie rozumiałem z tego zbyt wiele, w końcu obudziła mnie w środku nocy i mówiła zdecydowanie zbyt szybko jak na moją zdolność przetwarzania informacji w trzy sekundy po wyrwaniu z krainy snów. Stwierdziłem wtedy z lekko zaspanym śmiechem, że chyba powinna przystopować z wiecznym imprezowaniem i uważać na cudowny proszek, który zwykła nazywać magicznym pyłem, bo przecież znamy się od zawsze i z całym przekonaniem mogę zapewnić, że jest dalej ta samą osobą, którą była wcześniej. Może trochę niewłaściwie zbyłem temat, a może Wendy faktycznie przegięła tamtej nocy z używkami, ale więcej nie wracaliśmy już do tej rozmowy. Czasami jej trochę odbija, ale wszyscy miewamy wzloty i upadki, nic w tym dziwnego. Trochę się o nią martwię, bo odkąd rozwiedli się jej rodzice i zamieszkała ze swoją matką, która niewątpliwie jest kobietą sukcesu, ale i kompletną pracoholiczką rzadko obecną w domu, Wendy znajduje coraz to mniej odpowiedzialne sposoby na odreagowanie codzienności, jakby opadły z niej niewidzialne kajdany przymuszające ją do odgrywania roli dorosłej i poważnej. Na szczęście nie wpadła na pomysł manifestowania swojej wolności poprzez olewanie nauki, więc z ręką na sercu mogę stwierdzić, że w szkole radzi sobie bardzo dobrze. Jakiś czas temu powiedziała mi, że chciałaby zostać lekarzem, ale sam osobiście bardziej bym ją widział w roli nauczycielki. Nie wiem dlaczego, po prostu mam wrażenie, że ma niesamowite podejście do dzieci. Nie spotkałem chyba jeszcze osoby, która nie lubiłaby słuchać jej opowieści, naprawdę nie mam pojęcia, skąd u niej taki talent do opowiadania bajek i wymyślania ich na bieżąco. Powiedziała mi kiedyś, że kiedy była mała, jej matka co wieczór opowiadała jej jakąś historię o królewskich potomkach, wróżkach i baśniowych stworzeniach. Nie potrafiłem wtedy ukryć swojego zdziwienia, bo pani Precsott nie wygląda na osobę, która puszcza wodze fantazji, ani teraz, ani wcześniej. Nie tak dawno zauważyłem, że nieważne jaką historię opowiada Wendy, bajkowa okolica, którą opisuje, zawsze wygląda tak samo. Uznałem to za zabawne, bo przecież księżniczka zamknięta w wielkim ponurym zamczysku kompletnie nie pasuje do rajskiej wyspy z syrenami i indiańskimi tipi, jednak nie powiedziałem jej tego, by niepotrzebnie nie psuć jej humoru. Najśmieszniejsza rzecz w Wendy? Chyba jej szalone zamiłowanie do piżam. Naprawdę, uwielbia je i nie ma żadnych oporów przed tym, żeby paradować w piżamie po mieście i oznajmiać wszem i wobec, że jest to najwygodniejszy i najpraktyczniejszy strój, jaki wymyślił gatunek ludzki. Nie patrz na mnie takimi zdziwionymi oczami, na pewno nie raz ją ujrzysz w takiej kreacji!
Zachowane wspomnieniaNever is an awfully long time.
☆ Jej niechęć do piratów momentami zakrawa o fobię. Na filmach o piratach krzyczy bardziej niż przy najgorszym z możliwych horrorów, nawet jeśli jest to zaledwie niewinna bajka dla dzieci. Pewnego razu, gdy byliśmy w okolicznym wesołym miasteczku, jakiś mężczyzna z przepaską na oku i nakładką na rękę w kształcie plastikowego haka zamiast dłoni położył jej rękę na ramieniu i zaprosił do wejścia na statek, wrzasnęła tylko „nie będę skakać z trapu!” i uciekła niczym przerażone zwierzę. Nie potrafiła mi wyjaśnić o co chodziło z tym trapem, ale od tamtego czasu, przechodząc przez wesołe miasteczko, omijamy piracki statek szerokim łukiem.
☆ W zoo z kolei należy z nią unikać części z gadami, ponieważ na krokodyle reaguje niemal tak samo alergicznie jak na piratów, chociaż to akurat jestem bardziej skłonny zrozumieć, bo we mnie te zwierzęta też nie budzą zbyt pozytywnych uczuć.
☆ Powiedziała mi kiedyś, że często śni jej się, że lata. Byłem zachwycony, bo przecież prawie każdy marzy o lataniu, jednak szybko zmieniłem zdanie, gdy uściśliła, że każdy z tych snów kończy się tak samo – z niewyjaśnionych przyczyn Wendy spada z dużej wysokości prosto we wzburzone fale lub ostre skały i budzi się z krzykiem. Chyba jednak wolę swoje normalne, spokojne sny, w których obie moje nogi pozostają na ziemi.
☆Bardzo często wieczorem otwiera na oścież okno w swoim pokoju i wpatruje się w gwiazdy, jakby na coś czekała. Oczywiście nigdy nic się nie dzieje, ale może po prostu ją to odpręża? Wiem tylko tyle, że robi to odkąd pamiętam, może więc to zwyczajny nawyk, jakich każdy ma pełno.